Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lot w kosmos z Krakowa

AGNIESZKA MAJ
Prof. Tadeusz Uhl w biznesie ma taką zasadę, że zajmuje się działalnością niszową albo przyszłościową FOT. ANNA KACZMARZ
Prof. Tadeusz Uhl w biznesie ma taką zasadę, że zajmuje się działalnością niszową albo przyszłościową FOT. ANNA KACZMARZ
Prof. Tadeusz Uhl, kierownik Katedry Robotyki i Mechatroniki AGH, chce założyć w Krakowie firmę, która będzie produkować satelity i wystrzeliwać je w kosmos. - W Polsce takiej firmy jeszcze nie ma, choć na świecie w ostatnich latach nastąpił boom w tej dziedzinie - mówi prof. Tadeusz Uhl.

Prof. Tadeusz Uhl w biznesie ma taką zasadę, że zajmuje się działalnością niszową albo przyszłościową FOT. ANNA KACZMARZ

NAUKA. Akademia Górniczo-Hutnicza może stać się kuźnią kadr dla przemysłu kosmicznego w Polsce

Najpierw jednak planuje wykształcić osoby, które będą się na tym znały. Dlatego na AGH ma powstać nowa specjalność: technologie kosmiczne. Według niego to duża szansa dla AGH: uczelnia może stać się kuźnią kadr dla przemysłu kosmicznego w Polsce.

- Mamy tu geodetów, którzy korzystają przy pomiarach z sygnałów kosmicznych, używając GPS, mamy elektroników, którzy konstruują anteny, czujniki, badamy zbiorniki na paliwo do rakiet nośnych. Jak to wszystko razem pozbieramy - to potencjał AGH jest bardzo duży - mówi prof. Uhl.

Na razie, w ramach pilotażu, 20 studentów AGH od września ubiegłego roku przygotowuje się do budowy małego satelity. Ma to być kostka o wielkości około 20 na 20 na 10 cm i wadze 3 kilogramów. Za trzy lata studenci AGH, wraz z kolegami z Politechniki Łódzkiej, planują wystrzelić go w kosmos.

Projekt realizowany jest wspólnie z niemieckimi uczelniami (w Polsce jest koordynowany przez Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk). Tamtejsi studenci zbudują drugiego satelitę, którego polski będzie musiał przechwycić. Na tym jego misja się zakończy. Ma to być jednak początek prac nad tworzeniem w Polsce satelitów.

Prof. Uhl planuje, że studenci z każdego roku nowej specjalności wykonają jednego małego satelitę i wystrzelą go w kosmos. Koszt takiej operacji to 70 tys. zł, za satelitę o wielkości 1000 cm3, ważącego jeden kilogram. - Staramy się o fundusze z Ministerstwa Nauki - mówi Uhl. Po wykształceniu kadr profesor Uhl chce zbudować stację naziemną do komunikacji z satelitą, a potem założyć firmę, która będzie takie satelity budować.

Według profesora Uhla, Polska powinna mieć własne satelity zbierające dane dla wielu gałęzi przemysłu, na rzecz obronności czy służb wewnętrznych, a nie kupować je od innych. - Mam nadzieję, że sukces naszej misji przyciągnie firmy zajmujące się produkcją urządzeń kosmicznych, rozwinie ten sektor w Polsce i doprowadzi do wysłania w kosmos polskiego satelity - mówi prof. Uhl.

Fabryka satelitów mogłaby powstać także w Polsce. Na przykład w Mielcu, w spółce, która produkuje oprzyrządowanie do samolotów, a wywodzi się z Polskich Zakładów Lotniczych Mielec. W ubiegłym roku kupił ją prof. Uhl.

Do wykorzystania na kosmiczny biznes są pieniądze, które Polska wpłaciła do Europejskiej Agencji Kosmicznej: 30 mln euro składki. Trzeba je odzyskać. W Polsce nie ma firm, które mogłyby to zrobić. Dlatego na razie skorzystają na tym zagraniczne duże koncerny, które zakładają u nas filie. Przewiduje się, że do 2020 r. w Polsce ma pracować ok. 4 tys. osób w sektorze kosmicznym.

Profesor rozkręca kosmiczny biznes

Ziemia jest cały czas skanowana przez satelity, które wykrywają nawet drobne zmiany: o wielkości 20 cm. Budowa tych urządzeń to bardzo szybko rozwijający się rynek. Już nie tylko NASA i Europejska Agencja Kosmiczna mają rakiety do wystrzeliwania, taką usługę oferują też prywatne firmy.
Wszystkie statki pływające po morzu o wadze powyżej 300 tys. ton muszą być monitorowane. Armatorzy budują więc do tego celu własne satelity.

Nie tylko zresztą oni. Firma Caterpillar, lider w dziedzinie produkcji maszyn dla kopalni odkrywkowych, ma własne satelity i przez nie monitoruje sprzęt.

Biznesmen z RPA Elon Musk, założyciel PayPala oraz Spacex, już produkuje rakiety nośne i ma w planach misję człowieka na Marsa. Jego celem jest znaczne zmniejszenie kosztów lotów w kosmos. Już teraz dzięki niemu wysłanie satelity jest bardziej dostępne i tańsze.

***

Prof. Uhl nie jest debiutantem w dziedzinie przyszłościowych technologii. Jego firma EC Engineering pracuje w Chinach przy tworzeniu najszybszego pociągu na świecie Zefiro, którego prędkość osiągnie 380 km/h. Polscy inżynierowie, zatrudnieni przez prof. Uhla, wykonują też zlecenia dla wielu koncernów przemysłu lotniczego.

Pierwszą firmę założył 15 lat temu. - Nigdy nie umiałem się nikomu podporządkować, zawsze robiłem to, co zaplanowałem, a planowałem daleko w przyszłość - mówi. Kiedy został profesorem i miał na koncie sporo artykułów oraz książek, w dalszym ciągu czegoś mu brakowało. - Nie czułem w pełni satysfakcji z tego, co robię - mówi. Założył więc jednoosobową firmę, która przygotowywała systemy monitorowania drgań. Wszytko robił sam. - Kiedy papiery nie mieściły mi się w teczce, zacząłem zatrudniać ludzi - wspomina.

Żyłkę do biznesu odziedziczył po ojcu, który miał warsztat produkujący fornir na meble. W sumie założył 14 firm, jedna z nich zaczęła produkować bezzałogowe śmigłowce. Inna monitoruje instalacje w przemyśle lotniczym i chemicznym, kolejna - produkuje pantografy, czyli urządzenia odbierające prąd z sieci, zainstalowane np. na tramwajach. To dość niszowa produkcja. Oprócz nich w Europie zajmuje się tym tylko jedno - niemieckie - przedsiębiorstwo. Firma prof. Uhla wyprodukowała już tysiąc pantografów.

Zatrudnia 760 osób. - Myślę, że w tym roku dojdziemy do tysiąca osób. Tylko takie firmy inżynierskie liczą się na świecie - mówi i dodaje, że wtedy będzie chciał wejść na giełdę. Mimo kryzysu jego firma odnotowała wzrost.

***

W ubiegłym roku rozpoczął budowę siedziby firmy w Czyżynach.

W biznesie ma taką zasadę, że zajmuje się działalnością niszową albo przyszłościową. - Nie interesuje mnie tylko proste zarabianie pieniędzy. Muszę mieć trudne wyzwanie - twierdzi. Takim był niedawno zakup spółki wywodzącej się z PZL Mielec, bardzo za- dłużonej.

Prof. Uhl spłaca długi i liczy, że kiedyś mu się to zwróci. - Klientami tej spółki były takie firmy, jak np. Airbus, Boeing, Bombardier, GE Aviation, British Aerospace Systems, Rolls-Royce, Hyde Group, Alstom Transport. Liczymy na to, że klienci przyjdą z powrotem do nas - mówi.

Jego pomysły na inwestowanie dla wielu biznesowych partnerów okazywały się zbyt szalone. - Miałem wielu wspólników, ale nie wierzyli w rozwój firmy. Wykruszyli się - wspomina.
Imponują mu wizjonerzy, a według niego każdy biznesmen ma w sobie coś z wizjonera. - Podziwiam każdego, kto zdecyduje się prowadzić działalność na własny rachunek. Trzeba panować nad wszystkim, mieć na wypłacenie pensji, rozliczyć podatki, wiedzieć, kogo zatrudnić. Człowiek martwi się nie tylko o siebie, ale i o innych - uważa prof. Uhl.

Już wie, że biznes przekaże dzieciom. - Córka ma bardziej biznesowe spojrzenie. Syn jest humanistą, choć studiuje na AGH - mówi.

Poza biznesem pochłania go myślistwo. To pasja dziedziczona w rodzinie, zajmowali się tym pradziadkowie, syn też już jeździ na polowania.

Jego trofea znajdują się na zamku w Niepołomicach. Teraz wybiera się do Nowej Zelandii. - Najpiękniejsze polowania są jednak w Polsce - uważa. Nie ma kompleksów z tego powodu, że myślistwo jest teraz uważane za kontrowersyjne hobby. - To nie jest tylko moment zabijania. To cała kultura z tym związana - mówi.

***

Pochodzi z rodziny o międzynarodowych korzeniach. Większość jego przodków wywodzi się z Kresów, inni z Węgier.

Nazwisko ma po krewnych z Alzacji. To chłopi, którzy w XVII wieku przybyli do Polski, aby nauczyć tutejszych chłopów nowych technologii w rolnictwie. Nadano im ziemie w pobliżu Wieliczki. Część rodziny wywodzi się z magnackiego rodu Firlejów, którego członkowie pełnili w Polsce - w epoce odrodzenia - funkcje marszałków, wojewodów, kasztelanów.

W życiorysie prof. Uhl miał epizod polityczny. W 1992 r. założył partię "Zdrowa Polska", do której należeli myśliwi, wędkarze i pszczelarze. Startowali w wyborach do Sejmu, zdobyli 3,8 proc. poparcia, przy progu 5 proc. Teraz wspomina to jako przygodę, ale niezbyt miłą.

- Zobaczyłem, jak zażarta walka toczy się wśród polityków. Kiedy głosowaliśmy czas antenowy przed wyborami, kandydaci PC i SLD prawie się pobili. To był obłęd - opowiada.

Po tym doświadczeniu postanowił, że już nigdy nie wróci do polityki. - Uznałem, że będę mógł większej liczbie osób pomóc jako biznesmen - mówi.

Niedawno prof. Uhl wszedł w skład zespołu eksperckiego Komisji Europejskiej, która ma zająć się wypracowaniem europejskiej polityki dotyczącej finansowania i rozwoju nowoczesnych technologii. Jest jedynym Polakiem, który zasiadł w tej grupie specjalistów.

***

Choć jego firmy są warte kilkadziesiąt milionów złotych, sam nie zalicza się do ludzi bogatych.

- Są ludzie bogaci i majętni. Bogaci to tacy, którzy mają dużo pieniędzy i mogą je w każdej chwili wydać. Majętni mają spory majątek, ale nie mają gotówki. Jak się firmy rozwija i w nie inwestuje, to zaczyna brakować pieniędzy - mówi.

Dla niego w biznesie liczą się wyzwania, a nie tylko pieniądze. - Kiedy gotówka zaczyna mi się kumulować na koncie, to znaczy, że coś tu nie gra - mówi. Dodaje, że potrzebuje tylko tyle pieniędzy, aby zapewnić bezpieczeństwo rodzinie i firmie, resztę inwestuje w rozwój.

- Jeżeli firmy przestają się rozwijać, to się cofają - twierdzi.

[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Lot w kosmos z Krakowa - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski