Fot. Kino Polska
Władysław Cybulski: ZAPISKI KINOMANA
Celem pielgrzymek do jego groty i źródła, miejscem uzdrowień niewytłumaczalnych medycznie. 37-letnia reżyserka austriacka Jessica Hausner w koprodukcji Francji i Niemiec zrealizowała film o Lourdes (to jej trzeci obraz) w lokalnych plenerach sakralnego obiektu, gdzie leczy się nie ciało, ale duszę, dzięki wierze i modlitwie. Film nie jest wyłącznie obrazem religijnym, a już tym bardziej nie jest dziełem dewocyjnym.
Reżyserka obserwuje przede wszystkim zachowania ludzi - chorych, wolontariuszy, zakonnic, ochrony. Robi to spokojnie, opisuje chłodno dobrze podpatrzone i zróżnicowane typy personelu i przybyszów. Atmosfera sanktuarium została uchwycona od razu - w czasie wspólnego posiłku, serwowanego w trosce o to, aby pielgrzymi czuli się dobrze. Postacią centralną jest młoda kobieta, grana znakomicie przez Sylvie Testud. Rola to trudna - kobieta unieruchomiona jest w wózku inwalidzkim, ożywione są tylko jej oczy, bacznie lustrujące otoczenie, bez entuzjazmu i nadziei. W tym otoczeniu są osoby pomocne i współczujące, są także nieufne, mające pretensje do Pana Boga ("dlaczego ona została uzdrowiona, a nie np. pan Hruby?").
Moment odzyskania sił w sparaliżowanym ciele pokazany został z ogromną prostotą i późniejsze sceny naprawdę wzruszają (brawa grupy kelnerów, taniec jako przejaw przywróconej kobiecości). Aktorka przeżywa ów cud raczej biernie, bez emocji czy religijnych uniesień; pozostaje cały czas zwyczajna i naturalna, bez żadnych gwiazdorskich manier; wyraźniejsze reakcje przejawiają współpielgrzymi. Rozmowy o boskich decyzjach mają charakter pytań bez odpowiedzi - dlaczego Bóg miałby objaśniać swoje zamysły? - i to zawieszenie w powietrzu niepewności i wątpliwości, niejednoznacznych przypuszczeń jest istotą pięknej opowieści o Lourdes.
Film nagrodzony został pięciokrotnie na Festiwalu w Wenecji, otrzymał też Grand Prix na przeglądzie w Warszawie. Choć fenomen niezwykłych uzdrowień pozostaje ciemną tajemnicą - a jakże mogłoby być inaczej! - zdjęcia filmu są jasne i pogodne (Hausner jest córką znanego malarza Rudolfa), narracja toczy się bez zgrzytów, prostolinijnie - w kościele, w jadłodajni, w plenerze. Niczego tu nie brakuje w rozwijaniu głównego wątku i pobocznych jego rozgałęzień. A łatwo było o kicz oleodrukowy, widokówkę z Lourdes, która na odwrocie byłaby poza pozdrowieniami pusta. Lecz nie jest. Klimat maryjnej groty i smak źródlanej wody sprawiły, że film stał się czysty jak kryształ.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?