Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubię jeździć po błocie

Redakcja
Ile miałeś lat, kiedy po raz pierwszy stanąłeś na starcie wyścigu?

Adrian Rzeszutko, kolarz górski z Myślenic

   - Trzynaście. Dowiedziałem się, że na zboczach myślenickiej Góry Plebańskiej jest organizowany wyścig dla amatorów i postanowiłem wziąć w nim udział. Wcześniej jeździłem trochę na rowerze górskim, który otrzymałem jako prezent upamiętniający przystąpienie do Pierwszej Komunii Świętej. Był to rower absolutnie amatorski, którego dzisiaj na pewno nie użyłbym do wyczynu. Wówczas jednak stanowił dla mnie supermaszynę. Pamiętam, że wyjeździłem nim podczas pamiętnych zawodów trzecie miejsce. Trasa wyścigu prowadziła ścieżką na Górę Plebańską. Start zlokalizowano przy basenie, a metę na granicy lasu. Konkurencja nie była duża. Na starcie zawodów stanęło bowiem nie więcej jak dwunastu kolarzy. Mimo to trzecie miejsce było dla mnie wielkim osiągnięciem, choć wówczas jeszcze traktowałem kolarstwo jako dobrą zabawę.
   - Wyścig, o którym mówisz - na Plebańską Górę, dał początek Twojej przygodzie z kolarstwem górskim? Potem wszystko potoczyło się… z górki?
   - Kiedy po roku przerwy ponownie stanąłem na starcie wyścigu na Plebańską Górę, wiedziałem już, że kolarstwo górskie stanie się moją pasją życiową i że wcześniej czy później będę uprawiał tę trudną, ale piękną dyscyplinę sportu. Kiedy udało mi się zająć drugie miejsce w zawodach, postanowienie przybrało bardzo realne kształty. Zapisałem się do klubu.
   - No właśnie. Jesteś reprezentantem klubu LZS Arkus Iskra Głogoczów. Jak do tego doszło?
   - O istnieniu klubu dowiedziałem się z gazet. Postanowiłem nawiązać kontakt z trenerem Józefem Tylkiem. Zdobyłem numer telefonu, zadzwoniłem i umówiłem się na spotkanie. Podczas pierwszego pobytu w Głogoczowie trener długo opowiadał mi o kolarstwie górskim; mówił, jak trudna jest to dyscyplina sportu i ile wymaga samozaparcia. Jak dzisiaj myślę, chciał dać mi szansę w pełni świadomego wyboru. To wówczas zapisałem się do klubu. Zrobiłem to w poczuciu wielkiej chęci uprawiania kolarstwa górskiego i z perspektywy czasu decyzji swojej nie żałuję.
   - Co wtedy zmieniło się w Twoim podejściu do kolarstwa?
   - Wszystko. Od treningu począwszy, a na sprzęcie skończywszy. W klubie rozpocząłem regularne treningi pod okiem wytrawnego fachowca, jakim był i jest trener Józef Tylek. Pojawiłem się na siłowni, stałem się częstym gościem na basenie. Wszystko w ramach przygotowań do startów. Miałem piętnaście lat i wszystko przed sobą. Trenowałem wspólnie z resztą zawodników, którzy wówczas reprezentowali LZS Iskrę Głogoczów. Dojeżdżałem do Głogoczowa na treningi. Rodzice kupili mi nowy, znacznie lepszy od "komunijnego" rower wyczynowy.
   - Czy już wtedy byłeś zdecydowany, którą odmianę kolarstwa górskiego chcesz uprawiać?
   - Na tym etapie mojej kariery jeszcze nie. Był nawet taki moment, że zastanawiałem się nad wyborem między kolarstwem a lekkoatletyką. Dopiero start, w barwach Iskry w pierwszym poważnym wyścigu, który został rozegrany w Tarnowie o puchar tego miasta, zadecydował o tym, że będę w przyszłości uprawiał country cross. W tarnowskich zawodach zająłem piętnaste miejsce i byłem z tego faktu bardzo zadowolony. Właśnie wtedy przekonałem się ostatecznie, że country cross jest tym, czego chcę i na co czekałem.
   - Jesteś jeszcze juniorem, od przyszłego roku orlikiem, a więc zawodnikiem młodym. Mimo to masz na swoim koncie wiele cennych sukcesów. Który z nich uważasz za najbardziej znaczący?
   - Myślę, że są dwa takie sukcesy, obydwa osiągnięte w tym roku. Pierwszy to tytuł wicemistrza Polski w country crossie w kategorii juniorów wywalczony w Kielcach na trasie wiodącej zboczami Góry Telegraf. A drugi to na pewno fakt otrzymania powołania do kadry narodowej i reprezentowanie barw Polski podczas rozgrywanych w Książu mistrzostw Europy w country crossie. W konfrontacji z najlepszymi juniorami Europy znalazłem się w samym środku stawki, zajmując w debiutanckiej dla siebie imprezie 42. miejsce. Nie uważam tego za wyczyn godny fanfar, ale jak na pierwszy start w zawodach o tak wysokim prestiżu nie było najgorzej.
   - Zapewne na tym etapie wyczynu kolarz górski musi dysponować bardzo dobrym sprzętem. Na jakim jeździsz rowerze?
   - Obecnie mam do dyspozycji trzy rowery: wyczynowy, na którym jeżdżę podczas zawodów, treningowy górski i treningowy szosowy. Rower wyczynowy posiada lekką i bardzo mocną ramę wykonaną z włókna węglowego, lekki jest także cały zestaw osprzętowy z przerzutką, hamulcami i bezdętkowymi kołami na czele. Można powiedzieć, że to rower z najwyższej półki. Jeśli chce się myśleć o sukcesach, taki sprzęt to podstawa. Nie przegrywasz wówczas z rywalami na długo przed startem. Znacznie niższy poziom prezentują dwa pozostałe rowery.**One nie muszą pochodzić z najwyższej półki, bowiem służą tylko do treningu. Bardzo ważny jest rower szosowy, tzw. kolarzówka. Większość treningu kolarza górskiego uprawiającego country cross to jazda po szosie, która wyrabia siłę i wytrzymałość.
   
- Skoro wspominasz o sile i wytrzymałości - mógłbyś powiedzieć, jak wygląda Twój trening, ile razy trenujesz w tygodniu?
   - W sezonie, a więc w cyklu startowym, trenuję codziennie oprócz niedziel. Teraz, kiedy sezon dobiegł praktycznie końca, jeżdżę tylko trochę na rowerze po to, aby organizm nie doznał szoku. Normalny trening zawsze zaczynam od rozgrzewki. Jej formą jest dojazd do odległego od Myślenic o kilka kilometrów Głogoczowa. Po rozgrzewce następuje część główna treningu, czyli pokonywanie tzw. interwałów. Są to jeżdżone w formie powtórzeń wyznaczone przez trenera odcinki trasy, pokonywanie podjazdów, zjazdów. Normalny trening trwa około dwóch godzin, ale zdarzają się też takie, którym musimy poświęcić cztery, a nawet więcej godzin. W okresie przygotowawczym oprócz jazdy na rowerze do zestawu ćwiczeń dochodzą jeszcze zajęcia na siłowni, sala gimnastyczna, gdzie gramy w gry zespołowe, oraz przynajmniej raz w tygodniu zajęcia na basenie. Wszystko pod czujnym okiem trenera.
   
- Skoro trening jest tak wyczerpujący i czasochłonny, powiedz, jak udaje Ci się godzić uprawianie sportu na poziomie niemal wyczynowym z nauką w szkole?
   - Nie jestem "orłem", jeśli chodzi o naukę, ale też nie należę do tych uczniów, którzy mieliby kłopoty z zaliczeniem semestru czy uzyskiwaniem pozytywnych ocen. Raczej zaliczyłbym siebie do grupy średniaków. Jestem w klasie maturalnej Liceum Ogólnokształcącego wchodzącego w skład myślenickiego Zespołu Szkół Techniczno-Ekonomicznych. Uczęszczam do klasy o profilu sportowym. Moi nauczyciele wiedzą doskonale, że uprawiam sport i na wiele rzeczy przymykają oczy. Na przykład nie odpytują mnie zaraz na drugi dzień po powrocie z imprezy oraz nie są zbyt mocno zdziwieni, jeśli zamiast na zajęciach, jestem na zawodach. Chcę im za te przejawy tolerancji bardzo podziękować. Dzięki nim bowiem, między innymi, mogę udanie łączyć sport z nauką.
   
- Jakie cechy, Twoim zdaniem, powinien posiadać kolarz górski uprawiający country cross?**Czy każdy może wsiąść na rower i osiągać sukcesy?
   - Podobno jeśli się czegoś bardzo chce, nie ma rzeczy niemożliwych. Jednak, moim zdaniem, kolarz górski, który decyduje się na uprawianie tak trudnej dyscypliny sportu jak country cross, musi dysponować przynajmniej trzema podstawowymi cechami: twardym charakterem, wolą walki i mocną psychiką. Wydaje mi się, że bez nich nie ma czego szukać w kolarstwie górskim w ogóle, zaś w country crossie w szczególności. A czy każdy może uprawiać kolarstwo górskie? Chyba tak, ale zależy, na jakim poziomie i w jakim zakresie. Wyczynowo robią to chyba tylko nieliczni. Ci, którzy są w stanie wytrzymać reżim treningowy i dla których sport ten jest życiową pasją.
   - Powiedz szczerze, które z wymienionych przez siebie cech kolarza górskiego już posiadasz?
   - Wydaje mi się, że wszystkie trzy, w przeciwnym razie nie uprawiałbym country crossu z tak wielką pasją, jak czynię to obecnie. Nie brakuje mi woli walki ani ambicji. Myślę także, że mój charakter stwardniał już na tyle, że nie wycofam się z obranej przez siebie drogi sportowej. Oczywiście cały czas pracuję nad tym, aby poprawić swoje umiejętności kolarskie.
   - Jaka jest Twoja najmocniejsza strona jako kolarza jeżdżącego country cross?
   - Lubię jeździć po błocie i w trudnych warunkach pogodowych. Czuje się w nich dobrze, w czym pomaga mi technika jazdy.
   - Twierdzisz, że założone na sezon 2004 plany zostały zrealizowane. A co chciałbyś osiągnąć w nowym sezonie?
   - Sezon 2005 nie będzie dla mnie łatwy. Powiedziałbym, że nawet wręcz bardzo trudny. Od przyszłego roku zmieniam kategorię wiekową. Nie będę już juniorem, ale orlikiem. To stawia mnie przed bardzo trudnym zadaniem, przyjdzie mi bowiem rywalizować z kolarzami, którzy okres debiutu w orlikach mają już dawno poza sobą i czują się w tej kategorii jak ryby w wodzie. Ja tymczasem będę musiał płacić frycowe. Ale nie zrażam się tym. Chcę przynajmniej powtórzyć te wyniki, które udało mi się osiągnąć w tym roku, a więc stanąć na podium mistrzostw Polski, zająć jak najwyższe miejsce w Pucharze Polski oraz dostać się na listę kadrowiczów. Może także pojechać na mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy?
   - Czy znasz już swoich przyszłorocznych rywali? Poczyniłeś rozeznanie, z kim przyjdzie Ci mierzyć siły w nowej kategorii i czy jest to mocna konkurencja?
   - Wiem już, z kim będę rywalizował. Tacy zawodnicy jak Kryspin Pyrgies, Marcin Kobiałka czy Bartłomiej Kotela to bardzo mocni zawodnicy. Dodatkowo już objeżdżeni w kategorii orlik. Nie będzie łatwo z nimi nawiązać równorzędnej walki, ale przecież nie mogę z tego powodu załamywać rąk. Trzeba trenować i być dobrej myśli.
   - Jak wyglądają Twoje najbliższe plany sportowe?
   - Sezon definitywnie dobiegł końca. Mam więc trochę wolnego. Jeżdżę na rowerze, ale bardziej relaksowo niż wyczynowo. Już w grudniu rozpoczynam wraz z grupą kolarzy z Iskry Głogoczów okres przygotowawczy do sezonu 2005. Będę odwiedzał siłownię w Sieprawiu oraz salę gimnastyczną w Głogoczowie. W styczniu przyszłego roku wezmę udział w wyścigach przełajowych na śniegu i błocie. Będzie to doskonała forma przygotowań do startów w country crossie. Potem nastąpi krótka przerwa na odpoczynek, a w kwietniu… matura, która ma bardzo duże, aby nie rzec priorytetowe, znaczenie. Muszę ją zdać bez względu na wszystko. Trzeba będzie także pogodzić ją ze startami, bowiem pierwsze wyścigi już w połowie kwietnia.
   - Mówisz o priorytecie matury, a gdyby zawody były rozgrywane na tydzień przed egzaminem dojrzałości, to wystartowałbyś w nich?
   - Jeśli tydzień przed maturą to na pewno tak!
   - Skoro mowa o maturze - co chcesz robić dalej? Masz już sprecyzowane plany?
   - Myślę o studiach na krakowskiej AWF, choć nie wiem jeszcze na jakim kierunku. Jednego jestem pewien: będę zdawał egzaminy wstępne na tę uczelnię.
   - Nie myślałeś o zmianie barw?
   - Absolutnie pozostaję w Głogoczowie. Temu klubowi i trenerowi zawdzięczam wszystkie swoje dotychczasowe sukcesy, poza tym atmosfera jest tutaj tak znakomita, że nie wyobrażam sobie żadnych zmian.
   - Powiedz, jak radzisz sobie finansowo? Przecież rower, którym dysponujesz, to prawie czternaście tysięcy złotych, a gdzie części do niego, wpisowe, hotele, wyżywienie…?
   - Jeśli chodzi o rower, to został zakupiony dzięki pomocy mojej rodziny, głównie mamy i taty. Pozostałe dwa rowery to własność klubowa. Klub pokrywa także koszty związane ze startami, a więc wpisowe, wyżywienie i noclegi. Na mojej głowie pozostaje troszczenie się o części zapasowe do roweru, a z tym jakoś daję sobie radę, bo nie są to koszty aż tak duże.
   - Czego życzy się kolarzom górskim?
   - Tego czego wszystkim innym kolarzom: połamania kół.
   - A zatem połam wszystkie koła w przyszłym sezonie!
   - Nie dziękuję, aby nie zapeszyć.
Rozmawiał: MACIEJ HOŁUJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski