Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubimy patrzeć na ludzi

Rozmawiał Paweł Gzyl
The Dumplings – wielka nadzieja polskiego popu
The Dumplings – wielka nadzieja polskiego popu Fot. Arkadiusz Nowakowski
Rozmowa z Kubą Karasiem z duetu The Dumplings o jego debiutanckiej płycie „No Bad Days”.

- Wasza debiutancka płyta wydana kilka dni temu spotkała się z entuzjastycznymi reakcjami. Byliście przygotowani na takie pozytywne przyjęcie?
- Myślę, że nie da się być przygotowanym na coś takiego. Wszystko co się dzieje z The Dumplings jawi się nam jako spełnienie marzeń i snów. Ale jest to też efekt wytężonej pracy. Cały czas chodzimy do szkoły i próbujemy godzić koncerty i wydarzenia promocyjne z nauką.

- Wielu młodych wykonawców pcha się drzwiami i oknami do telewizyjnych talent-shows. Tymczasem Wy nie wybraliście tej drogi. Dlaczego?

- Uważamy, że udział w talent-show to nie jest droga by zostać muzykiem. Jeśli ktoś chce mówić swoim głosem, powinien trzymać się z daleka od telewizyjnych formatów. Są oczywiście chlubne wyjątki, że programy tego typu pomagają, jak było w przypadku Brodki czy Dawida Podsiadło, ale generalnie jesteśmy na nie, gdyż te programy służą bardziej promocji telewizji niż uczestników.

- Zaczynaliście od wrzucania swych teledysków na YouTube, macie bardzo mocny profil na Facebooku. Takie sposoby promocji są dziś ważniejsze niż tradycyjne koncerty?
- Nie. Koncerty to prawdziwa próba dla artysty, żeby pokazać swoją muzykę na żywo. Internet nigdy nie będzie ważniejszy niż koncerty i kontakt z fanami.

- Wydajecie się mieć ze sobą świetne porozumienie, które owocuje kapitalnymi piosenkami. Jesteście do siebie podobni pod względem charakterów? Macie takie samo podejście do sztuki i życia?
- Mamy różne podejścia, ale to pozwala nam znaleźć złoty środek, którego owocem jest The Dumplings. Gdybyśmy byli zbyt podobni do siebie – moglibyśmy się sobą szybko znudzić. Przez to, że każdy jest inny, możemy tworzyć na przecięciu tych różnic. Z drugiej strony bardzo ważna jest nasza przyjaźń, bo od niej wszystko się zaczęło.

- Jesteście bardzo młodzi – rodzice i rodziny wspierają Was w Waszych muzycznych działaniach?

- Tak – i to bardzo. Możemy na nich liczyć cały czas. Zarówno dla nich, jak i dla nas jest to niezwykła sytuacja, więc na bieżąco uczymy się jak sobie z tym wszystkim radzić.

- A nauczyciele nie gonią Was do nauki zamiast do muzyki? Dajecie sobie radę w szkole? Chcecie się dalej kształcić?

- Szkoła jest najważniejsza. Nie zapominamy o niej. Muzyka jest naszym życiem, ale nie wyobrażamy sobie sytuacji, że nie idziemy na studia.

- Co Was zafascynowało w elektronicznych brzmieniach, że sięgnęliście po syntezatory, a nie po tradycyjne instrumenty?
- Elektronika to brzmienie XXI wieku. Trzeba posuwać się naprzód. Stąd taki wybór. Dla nas ważny jest właściwy sposób przekazywania emocji, a elektronika daje nam właśnie najbardziej wyrazistą możliwość ku temu.

- Fani porównują Was do La Roux lub The Knife. Cieszą Was cieszą, czy raczej denerwują takie opinie?

- Nie przywiązujemy uwagi do nich. Zajmujemy się komponowaniem. Każdy ma prawo do swoich skojarzeń i porównań.

- Producentem płyty jest Bartek Szczęsny z duetu Rebeka. Dlaczego akurat jego wybraliście do tej ważnej roli?

- Bo już po jednym spotkaniu nawiązaliśmy świetny kontakt i wiedzieliśmy, że będzie nam się dobrze pracowało nad płytą. Bartek jest kumplem naszego menadżera Adriana i przez to było łatwiej nam było dotrzeć do niego. Płytę nagrywaliśmy w ekspresowym tempie, bo zajęło nam to właściwie półtora tygodnia podczas ferii. Nagrywając w domowym studio nie było ciśnienia, że musimy skończy o odpowiedniej godzinie. Zdarzało się czasami, że nagrywaliśmy do późna w nocy.

- Czy Bartek miał duży wpływ na ostateczny charakter nagrań?
- Właśnie szukaliśmy producenta, który nie będzie miał. Bartek też jest kimś takim.

- Piszecie bardzo oryginalne teksty. One powstają spontanicznie pod wpływem nastroju chwili, czy to raczej efekt żmudnej pracy ze słowem?

- Teksty piszemy razem. Justyna dużo czyta i stąd może nasze teksty nie są takie oczywiste i podane wprost. Dużo obserwujemy i tak, jak w piosence „Mewy”: lubimy ludzi i lubimy na nich patrzeć. Z tych obserwacji biorą się głównie słowa do naszych piosenek. Naturalne jest, że wiele piosenek dotyczy nas samych, ale nie chcemy za bardzo zdradzać o które chodzi.

- Wasze polskie teksty brzmią bardzo dobrze i świetnie pasują do muzyki. Dlaczego więc sięgacie też po angielski?

- Język polski jest o wiele trudniejszy niż angielski. Łatwiej wpaść w banał i być opatrzenie zrozumianym. Angielski jest bardziej rytmiczny i często można się bezpiecznie schować się za innym językiem. Angielski wybraliśmy z premedytacją, bo chcemy grać dużo za granicą.

- Jesteście dopiero na początku swojej kariery. Jak macie marzenia? Co chcielibyście osiągnąć?
- Marzeń mamy mnóstwo. Ale nie chcemy ich zdradzić, by nie zapeszyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski