Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lubimy zniekształcać to, co ładne

Paweł Gzyl
Nac/Hut Report tworzą industrialne wersje popowych piosenek
Nac/Hut Report tworzą industrialne wersje popowych piosenek Fot. Archiwum
Rozmowa z Brigitte Roussel i Li/ese/Li, z krakowskiego duetu NAC/HUT REPORT, o jego nowej płycie „Grey Zone Collapse Nostalgia”

- Oboje nie jesteście z Krakowa. Co sprawiło, że przeprowadziliście się tutaj?

- Spotkaliśmy się dziesięć lat temu w Krakowie. Może to banalnie zabrzmi - ale wtedy była to dla nas wakacyjna przygoda. (śmiech) Ja przyjechałam z Poznania, a Luca - z Włoch. Ponieważ nasza znajomość rozwinęła się jednak na gruncie prywatnym i artystycznym, wyjechaliśmy do Włoch. Tam spędziliśmy kilka lat - ale w końcu stwierdziliśmy, że wracamy do Krakowa. Bo to jedno z najpiękniejszych miast w Europie. Nigdy żadne miasto nie było tak bliskie mojemu sercu. Jesteśmy więc tutaj z krótka przerwą już od czterech lat.

- Wsiąkliście w krakowską scenę muzyczną?

- Trzymamy się raczej z boku. Chodzimy na koncerty, bo całkiem sporo ciekawego dzieje się od jakichś dwóch lat w polskiej muzyce. Sami też graliśmy - choćby w Alchemii. Nasza muzyka jest dosyć trudna w odbiorze, dlatego nie ma zbyt wielu chętnych do interakcji. (śmiech) Przynajmniej na żywo.

- Wolicie pracować w studiu?

- Na pewno. Przykładem tego jest choćby nasza nowa płyta. Wykorzystujemy dużo elektroniki, co łatwiejsze jest przed komputerem niż podczas koncertu. Teraz niby jest dużo fajnego sprzętu, który pozwala zrobić dużo więcej na żywo, ale i tak nie da się tego wszystkiego odtworzyć jeden do jednego. Tym bardziej, że nasz nowy album jest bardzo dopracowany.

- Dlaczego pracujecie tylko we dwoje?

- Zaczynaliśmy w trójkę. Ale nasz kolega Włoch postanowił wyjechać - najpierw do Poznania, a potem do Krakowa. Teraz ma rodzinę i nie ma czasu na granie z nami. (śmiech) A my w tym czasie wypracowaliśmy już swój styl. To, co zaczęliśmy robić tylko we dwójkę, okazało się całkowicie wystarczające. Dlatego przy tym pozostaliśmy. Ostatnio myślimy o poszerzeniu składu o perkusistę - przynajmniej na żywo. Ale wtedy może zmienimy nazwę i kierunek muzyki.

- Jak dzielcie się obowiązkami podczas tworzenia?

- Każde z nas doskonale wie co ma robić. Ja odpowiadam za wokale oraz wszystkie dziwne dźwięki i hałasy, a Luca - montuje to wszystko, pracuje nad dynamiką dźwięku i gra na gitarze. Mamy podobny gust i podobne charaktery, ale jest w tym też jakiś element alchemii, że tak dobrze wzajemnie się rozumiemy.

- Dlaczego zamiast śpiewać klasyczne piosenki, nasycacie Waszą muzykę różnymi deformacjami i przesterami?

- Nie lubimy tak do końca klasycznych piosenek. Zawsze pociągały nas różne formy deformacji. Lubimy zniekształcać to, co ładne. (śmiech) W naszych czasach dużo jest zespołów typowo popowych i typowo awangardowych. Tymczasem mało jest takich, które próbują łączyć te dwie tradycje. No, może Sonic Youth w USA czy Einsturzende Neubauten w Europie. Postanowiliśmy wypełnić tę lukę.

- Co Was pociąga w łączeniu sprzeczności?

- Tak naprawdę nie jesteśmy koneserami ani popu, ani awangardy. Nie mamy jakiegoś zaplecza teoretycznego, by wyspecjalizować się w którymś z tych gatunków. Możemy jednak wziąć najbardziej ich podstawowe elementy - melodię i hałas - aby stworzyć na tej bazie coś własnego.

- O czym śpiewasz, aby pasowało to do tej muzyki?

- Tekst powstaje jako ostatni. Są to zazwyczaj mocno surrealistyczne wizje. Kiedyś próbowałam pisać bardziej wprost, ale to nie grało z muzyką. Generalnie piszę po angielsku, choć na ostatnich dwóch płytach są polskie piosenki. Zostały one jednak tak przetworzone, że trudno to rozpoznać.

- Tytuł i okładka waszej nowej płyty wywołują nastrój nostalgii za dawną Europą. Za czym tęsknicie?

- Kiedyś w Europie ludzie inaczej podchodzili do sztuki, w tym do muzyki: bardziej na poważnie. Może dlatego, że wszystkie dobra kultury trudniej było zdobyć, nie tylko ze względu na Żelazną Kurtynę, ale choćby dlatego, że po prostu nie było internetu. A tytuł płyty został zaczerpnięty z wypowiedzi autora książki o niemieckim kraut-rocku, który powiedział, że centralna Europa była kiedyś szarą strefą, czymś nie do końca realnym. Odpowiadał nam taki świat.

- Okładkę albumu ozdabia abstrakcyjny obraz. To dzieło któregoś z Was?

- To ja namalowałam. Jestem samoukiem. Tworzę raz przy muzyce, a kiedy indziej w ciszy. Kiedy maluję, skupiam się całkowicie na tym, co powstaje. Kiedyś wystawiałam w galeriach i sprzedawałam obrazy, a teraz raczej robię to tylko na prywatne potrzeby. Aby się rozwijać w malarstwie, trzeba temu poświęcić mnóstwo czasu. Poza tym świat galeryjny nie pasował mi, był zbyt drętwy. To nie to samo, co koncerty. (śmiech)

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Czy gwiazdy słuchają polskiej muzyki?

Źródło:Dzień Dobry TVN

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski