Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludowy strój jest jak wehikuł czasu

Barbara Ciryt
Barbara Ciryt
Mieszkańcy Zielonek, Bibic, Węgrzc i Pękowic na sesji etnograficzno-historycznej prezentowali dawne ubiory
Mieszkańcy Zielonek, Bibic, Węgrzc i Pękowic na sesji etnograficzno-historycznej prezentowali dawne ubiory Zdjęcia: Ryszard Cabała
Folklor. Mieszkańcy gminy Zielonki próbowali na chwilę przenieść się do XIX i początku XX wieku. Ubrali się w regionalne stroje swoich dziadków i pradziadków.

Grupa ludzi w dawnych strojach wzbudziła zainteresowanie. Zieleńczanie mieli okazję sprawdzić, czy odzież świąteczna oraz codzienna sprzed ponad wieku była wygodna i ciepła. Z jakich materiałów była szyta, jak precyzyjnie haftowana i zdobiona.

Wszystko za sprawą Mariusza Zielińskiego, dyrektora Biblioteki Publicznej w Zielonkach i kustosza Izby Regionalnej. To on stara się promować rodzimy folklor, lokalne skarby. Zorganizował plener fotograficzny, żeby pokazać urok krakowskich strojów ludowych, tych „od Zielonek”. Zgromadził i odnowił stuletnie i starsze ubiory tutejszych mieszkańców.

Teraz prezentuje je w plenerze, zaprasza mieszkańców na sesje fotograficzne, żeby poczuli się, jak ich przodkowie. Miłośnicy tradycji ludowej przychodzą całymi rodzinami, by wziąć udział w sesjach.

Pierwsza plenerowa prezentacja była na przełomie wiosny i lata. A teraz druga - w scenerii jesiennej. - Mieliśmy okazję zobaczyć stroje, w których jeszcze w latach 70-tych w chłodne październikowe wieczory zieloneckie gospodynie chodziły np. na różaniec. Wiele z tych strojów było świadkami wizyt w naszej parafii ówczesnego kardynała Karola Wojtyły - mówi Mariusz Zieliński, dyrektor biblioteki.

Zależy mu na tym, by pokazać piękno tych ubiorów i uświadamiać ludziom, że kiedyś były one skarbami rodzinnymi, pielęgnowanymi w domach przez dziesięciolecia, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie.

- Trzeba też wiedzieć, że czasami matka umierając, w testamencie zapisywała komuś np. dwie kwiaciaste spódnice od stroju ludowego. To pokazuje, że każdą część stroju traktowano jak spory majątek. Musimy pamiętać, że dawne ubiory były szyte z bardzo dobrych materiałów: wełny, tybetu. Najstarsze stroje są najtrwalsze, zrobione precyzyjniej i piękniej zdobione - podkreśla Zieliński.

Sesje fotograficzne miały pokazać stroje w plenerze. Pomysłodawca chciał, żeby odżyły i pozwoliły mieszkańcom odegrać scenki z dawnego życia wiejskiego w Zielonkach, Bibicach, Marszowcu.

Panie w kwiaciastych spódnicach, wykrochmalonych, haftowanych bluzkach, gorsetach, wełnianych chustach na plecach i czepcach niosły dzbany w pole, przykucały na zagonach z warzywami, odpoczywały na skraju łąki. Dzieci w wianuszkach i krakowskich czapkach szukały w wysokiej trawie jesiennych kwiatów. Młode dziewczyny w kolorowych gorsetach przystawały na ścieżkach i otwierały książeczki do modlitwy. Panowie w sukmanach ustawiali się przy stodołach i wozach ze słomą. A fotograf Ryszard Cabała uwieczniał te scenki.

Jak podkreśla Mariusz Zieliński, najprostszą definicją dziedzictwa kultury jest to, co nas otacza, a malowniczy krajobraz zielonecki jest wspaniałym tłem do ukazywania niezwykłego bogactwa stroju krakowskiego.

- Latem pokazywaliśmy haftowane bluzki i wyszywane cekinami gorsety damskie oraz katany męskie. Jesienią do męskiego stroju trzeba dodać jasną wełnianą sukmanę, do damskiego kaftan, czyli gorset z doszytymi rękawami. U nas w Zielonkach najbardziej rozpowszechnione były katany z okresu Młodej Polski, zdobione wyszywanymi kwiatami, przede wszystkim różami - mówi inicjator sesji.

- Na odrębny wzór stroju z naszych okolic, czyli stroju zwanego „od Zielonek” zwraca uwagę Seweryn Udziela, patron Muzeum Etnograficznego w Krakowie. Podkreślał, że łatwo rozpoznać strój „od Zielonek”, bo ma charakterystyczne bukiety róż. Ten typ stroju najwyraźniejszy stał się z końcem I wojny światowej. Dla porównania miał mniej pasmanterii niż strój „od Bronowic”, ale za to był bogato haftowany, natomiast modlnickie lub raciborowickie kobiety rezygnowały z pasmanterii na rzecz haftów - opowiada Zieliński.

Nie zapomina też o bardzo ważnym elemencie jesiennego stroju damskiego - wielkiej kraciastej chuście. Kobiety nosiły chusty w odcieniach brązu, granatowo-zielone lub popielato-granatowe. - W naszych okolicach na te chusty mówiono „okiennice”, ze względu na wielkie kraty, przypominające okna. Niektórzy mówili na nie także „kazimierki”, dlatego, że gospodynie kupowały je często u żydowskich handlarzy na krakowskim Kazimierzu. Chusty noszone do strojów ludowych miały u nas także wzory syryjskie i tureckie, bo wiele z nich pochodziło właśnie z warsztatów w Syrii - dodaje dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski