Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie boją się mówić o seksie

Redakcja
Andrzej Dziubek FOT. R. CIOK
Andrzej Dziubek FOT. R. CIOK
MUZYKA. Rozmowa z ANDRZEJEM DZIUBKIEM o nowej płycie jego zespołu De Press - "Sex spod Tater"

Andrzej Dziubek FOT. R. CIOK

- Pamiętasz, kiedy pierwszy raz się zakochałeś?

- O, zaskoczyłeś mnie! Poczekaj, muszę sobie przypomnieć. To było jeszcze w liceum. Ale nie ja się zakochałem, tylko ona mnie poderwała. Byłem wtedy bigbitowcem, nosiłem imitację zachodnich dżinsów i grałem w grupie Lotony. Dlatego podobałem się dziewczynom. I taka jedna mnie omamiła. Przyjechała z Krakowa, mieszkała u nas w internacie. Po jednym z koncertów spotkaliśmy się na tyłach szkoły. Nauczycielki ścigały wszystkich, żeby coś się nie stało. Ale zdążyłem dostać pierwszy pocałunek.

- Potem uciekłeś z kraju i trafiłeś do Norwegii. Polski góral podobał się tamtejszym kobietom?

- Byłem dla nich ciekawostką. Tym razem to ja mieszkałem w internacie. Bo uczyłem się w szkole pod Oslo. Tam nie było swobody - ale czasem udało się uczniom wyrwać i kupić kilka win w najbliższym sklepie monopolowym. I jedna z dziewczyn, której jakoś wyjątkowo wpadłem w oko, przyszła do mnie podpita do pokoju pewnej nocy. Ja byłem wtedy naiwny i niewinny. Ale od tamtej pory wszystko się zmieniło.

- No właśnie: kiedy założyłeś De Press, stałeś się wielką gwiazdą rocka w Norwegii. Korzystałeś z uroków sławy?

- Wtedy co chwilę zakochiwałem się i odkochiwałem. (śmiech) Ale z jedną dziewczyną trzymałem dość długo. Pochodziła z rodziny aktorskiej. Byliśmy trochę, jak John Lennon i Yoko Ono. (śmiech) W końcu zacząłem wariować na jej punkcie. Czułem się jak w kleszczach raka. Dlatego musiałem to skończyć - przeciąłem wszystko jak nożyczkami, bo za bardzo cierpiałem.

- Masz już swoje lata. Nie żałujesz, że nie masz żony i dzieci?

- Właśnie opuściła mnie asystentka. Obiecywała, że jak skończy szkołę, to będziemy razem. Ale nagle zmieniła zdanie - i odeszła z jakimś Kanadyjczykiem. Jak tak można? Dlatego teraz jestem w kryzysie. Ale rozumiem ją - to przecież młoda dziewczyna, niech lepiej będzie z kimś w swoim wieku. Bo ile ja mam jeszcze przed sobą? Dwadzieścia lat - może mniej? Kiedyś spotkałem wróżbitę i on powiedział mi, że będę żył 82 lata. A może i dłużej.

- A co sprawiło, że nowa płyta De Press nosi tytuł "Sex spod Tater"?

- Początkowo miała nosić tytuł "Tabu spod Tater", ale wydawcy bardziej spodobał się ten aktualny.

- To znaczy, że seks jest tematem tabu wśród górali?

- To bardzo religijny naród. Jak ktoś coś powie o seksie - to już katastrofa. Ludzie boją się w ogóle o tym mówić. Oczywiście publicznie, bo między sobą koledzy normalnie gadają, lubią się pośmiać. Tylko wszędzie są takie "ciotki", które plotkują, ustawiając jednych przeciw drugim.

- Sam mówisz przecież o sobie, że jesteś wierzący.

- Ja się wyrzekłem seksu. Tak jak święty Augustyn. To jest negacja natury. Ale daję radę. Jestem mistykiem.

- A chodzisz do spowiedzi?

- Dawno nie byłem. Może jakieś dziesięć lat. Człowiek sam musi odpuszczać sobie grzechy. Bo inaczej nie będzie miał miłości do bliźniego. Nie można narzucać innym tego, co mają robić. Dlatego tak szanuję Williama Blake'a - bo on widział, co systemy robią z człowiekiem. A Kościół to też system.
- Blake'a śpiewasz na ostatniej płycie Holy Toy. A skąd wziąłeś teksty na "Sex spod Tater"?

- To są wiersze Wandy Czubernatowej z Raby Wyż-nej. Ona jest tamtejszą gospodynią wiejską, ale też poetką. Kiedyś wydała tomik pod tytułem "Erotyki spod motyki". I stamtąd pochodzi większość tekstów na płycie. Przyjaźnimy się od lat, już wcześniej korzystałem z jej wierszy.

- Dlatego tematyka miłosna skojarzyła Ci się z kiczem? Skąd na okładce te kolorowe rysunki kaczuszek i gąsek?

- Czuję, że wszyscy idziemy ostatnio na łatwiznę. Muzyka staje się czymś użytkowym. Ale zupełnie inaczej dzieje się wtedy, kiedy człowiek wie, co robi. Wykorzystuję kicz świadomie. A kiedy się oszukuje dla piękna - kicz staje się sztuką. Prowokuję w ten sposób - tymi wesołymi melodyjkami, tymi tandetnymi tapetami.

- Na Podhalu pełno jest jednak zespołów grających taki kiczowaty folk.

- Bo łatwizna jest lepsza, jarmark jest wygodniejszy.

- Wcześniej śpiewałeś z De Press wiersze Norwida i piosenki żolnierzy wyklętych. Kolejna płyta grupy po "Sexie spod Tater" będzie znów dla odmiany na poważnie?

- (śmiech) Nie - niebawem ukaże się nowa płyta Holy Toy. I będzie jeszcze bardziej kiczowata. Jej wstępny tytuł to "Ha Ha Ha - Kalinka". Oddajemy piłkę tym wszystkim, którzy robią teraz modny pop, jak Zakopower. Z tych wszystkich folkowych zespołów szanuję tylko Trebunie-Tutki, bo są autentyczni. Reszta to granie pod publiczkę.

- Słuchasz góralskiego folku?

- A po co? Ja go mam w sobie. Słucham tylko klasycznej muzyki. Przede wszystkim Góreckiego.

- Nie boisz się, że górale obrażą się na Ciebie za ten "Sex spod Tater"?

- Właśnie odczuwam, że coś tu jest grane. Nikt mnie nie odwiedza od pewnego czasu. Nie rozumieją ironii?

Rozmawiał PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski