Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie odcięci od świata przez śnieg w Beskidzie Małym. Karetka i straż tu nie dojadą

Bogumił Storch
Bogumił Storch
W górskich przysiółkach życie zimą nie jest łatwe
W górskich przysiółkach życie zimą nie jest łatwe Bogumił Storch
Irytują Was zimą nieodśnieżone drogi lub parkingi? Wyobraźcie sobie, że w powiecie wadowickim mieszkają ludzie, których śnieg potrafi uwięzić w domach aż do roztopów. Nie mogą oni liczyć na przyjazd pogotowia czy straży pożarnej, a zwykłe zakupy dla nich to skomplikowana strategicznie, wielogodzinna wyprawa.

Dariusz Rzońca mieszka w jednym z górskich przysiółków z żoną, czwórką dzieci w wieku szkolnym i rodzicami, emerytowanymi rolnikami. Turyści im zazdroszczą, bo ich dom znajduje się na urokliwej, leśnej polance z pięknym widokiem na Babią Górę.

Wyglądając za okno często można dostrzec np. pasącą się nieopodal sarenkę. Nie ma tu wielu zabudowań. Cisza i spokój. Tak jest od maja do połowy października. Potem, jak to górach, często pada śnieg.

- A lód leży tu nawet czasem i do połowy maja - opowiada mężczyzna.

Do domu prowadzi stroma, nieutwardzona droga. - Mamy z żoną dwa samochody terenowe, bo oboje jeździmy do pracy, ja w Suchej Beskidzkiej, ona w fabryce w Wadowicach. Po drodze zwozimy na dół dzieci do szkoły, która mieści się we wsi, w dolinie, jakieś osiem kilometrów od domu. W zimie, gdy spadnie śnieg, nie ma o tym mowy. Samochody zostawiamy na końcu wsi i wspinamy się cztery kilometry z kilogramami niezbędnych zakupów - opowiada mężczyzna. Zwykle idą po ciemku, bo zimą dzień krótki.

Rodzice pana Dariusza przysiółka nie opuszczają do roztopów, mają po ponad 80 lat. Na szczęście zdrowie im dopisuje.

- W tym roku nawet ksiądz ogłosił, że teraz do nas nie przyjdzie z kolędą - wzdycha mężczyzna.

Dlaczego się nie wyprowadza? - Rodzice nie chcą, a jak ich tu samych nie zostawię, bo nie dadzą rady - tłumaczy.

Zdaje sobie sprawę z zagrożeń. W przypadku pożaru nie ma szans, by na czas dotarli strażacy albo pogotowie. - Niedaleko od nas, w Kozińcu dwa lata temu spalił się dom samotnego staruszka. Strażacy, gdy dotarli tam quadami niewiele mogli zrobić.

Kilka osób, w dwóch domach, mieszka w przysiółku Syberia w Łaśnicy w gm. Lanckorona. Tu jednak jakiś czas temu położono asfalt na drogę dojazdową i jest odśnieżana. Jest jednak kręta i stroma. Budzi niepokój mniej doświadczonego kierowcy.

Na dodatek akurat w tym przysiółku padają lokalne rekord zimna. - Gdy na dole jest ok. minus 5 stopni to u nas zawsze kilka stopni mniej. Podobno takie ukształtowanie terenu - dodaje jeden z mieszkańców. - Tyle razy ksiądz proboszcz nam mówił, byśmy to wszystko sprzedali i przenieśli się w lepsze miejsce, ale jakoś ciężko porzucić ojcowiznę, starych drzew się nie przesadza - dodaje.

W Targanicach w gm. Andrychów do jednego z przysiółków, znajdujących się w pobliżu ul. Brzezińskiej, praktycznie nie ma dojazdu. W sylwestrową noc mieszkająca tam starsza kobieta potrzebowała pomocy lekarskiej, ale karetka nie mogła dojechać. Do akcji skierowano więc strażaków z Andrychowa i Targanic Górnych, którzy sprowadzili quada. Pojazd miał być wykorzystany do transportu mieszkanki do czekającej daleko od domu karetki. Quad zakopał się jednak w śniegu. W efekcie minęła godzina, aż kobieta została zniesiona na rękach strażaków.

W 2011 r. doszło w tym przysiółku do tragedii. Jedna z młodych mieszkanek zaczęła rodzić sporo przed terminem. Dziecka niestety nie udało się uratować. Ratownicy medyczni dotarli zbyt późno, bo nie mieli jak podjechać pod dom specjalistyczną karetką z inkubatorem.

Także mieszkanie na ul. Zagórnickiej w Inwałdzie (też gm. Andrychów), na jej końcowym odcinku, nie należy do łatwych. Od kilku lat kilkusetmetrowy odcinek tej drogi jest wyłączony z zimowego utrzymania. To bardzo stromy podjazd. Dlatego zimą praktycznie nie ma żadnego połączenia między resztą wsi. W ub. roku na tej drodze karetka oraz dwa inne samochody wylądowały w rowie.

Mieszkańcy takich miejsc nie zawsze chcą i mają gdzie się wyprowadzić. - Żyje nas tu niewielu, nie jesteśmy istotni jako wyborcy, więc każdy macha na nas ręką - opowiadają.

Innego zdania jest sołtys Targanic Adam Kowalczyk. - Akurat u nas pomagamy takim ludziom, jak tylko możemy - mówi sołtys. - Ludzie, jeśli mieszkają w takich miejscach, to muszą być przygotowani, że zimą mają utrudnione życie, ale za to nie muszą wdychać smogu. Coś za coś - tłumaczy.

ZOBACZ KONIECZNIE

FLESZ: Jedziesz na ferie? Niewiedza może Cię drogo kosztować

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Ludzie odcięci od świata przez śnieg w Beskidzie Małym. Karetka i straż tu nie dojadą - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski