Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz coraz częściej ma otwarte oczy...

Barbara Rotter-Stankiewicz
Łukasz Mardosz jest teraz pod opieką rodziców
Łukasz Mardosz jest teraz pod opieką rodziców Fot. Archiwum rodzinne
Normalny świat zawalił się przed ubiegłorocznymi świętami. Teraz sukcesem jest przełknięcie kilku kropli wody

Ślub Anety i Łukasza zaplanowany był na 28 kwietnia 2018. Najwyższy czas, bo znali się i kochali ponad 7 lat. Teraz Aneta przełożyła termin na 3 maja 2019. Bardzo chce wierzyć, że wtedy staną na ślubnym kobiercu. Niektórzy uważają, że to zbytni optymizm. I nie chodzi tu o uczucia, tylko o możliwości.

Nic nie zwiastowało tragedii

Przed końcem 2016 roku w firmie „Klima Frost”, gdzie Łukasz pracował, trzeba było zrobić inwentaryzację w magazynie. Żeby odczytać kod towaru, wszedł na drabinę. To dla niego żaden wyczyn - przecież był strażakiem-ochotnikiem. W niewyjaśnionych do końca okolicznościach spadł z wysokości 3 metrów i uderzył głową o betonową posadzkę. Być może zahaczył jeszcze o alejkę obok. Nikt tego nie zauważył, a kamera nie sięgała tak daleko. To było 22 grudnia ubiegłego roku.

Od tego dnia świat Łukasza Mardosza z Niewiarowa i jego bliskich zmienił się diametralnie. Przed wypadkiem największym zmartwieniem 30-latka było oddanie dzienniczka praktyk.

- Łukasz skończył geografię i gospodarkę przestrzenną na UJ, a potem podjął studia podyplomowe na Politechnice Krakowskiej, pozwalające zająć się szacowaniem nieruchomości. Żeby zyskać uprawnienia, odbył też praktykę, ale nie zdążył już oddać dziennika praktyk - opowiada narzeczona Łukasza, Aneta Głowa. Sama bronić teraz będzie pracy magisterskiej. Na AGH studia kończyła mało „kobiece”: Technologia chemiczna w energetyce - i teraz próbuję znaleźć pracę w tej specjalności.

W grudniowy, przedświąteczny dzień Łukasz w krytycznym stanie, z rozległym urazem głowy został przewieziony do szpitala. Lekarze uratowali mu życie, usuwając część czaszki. Wbrew rokowaniom przeżył. Ze szpitala trafił do Zakładu Opieki Leczniczej w Wieliczce, ale widząc brak jakiejkolwiek poprawy, rodzice zdecydowali się na zabranie go stamtąd i umieszczenie w prywatnej klinice w Krakowie. Czas przecież płynął, a rehabilitacja szanse na powodzenie ma tym większe, im wcześniej zostanie podjęta. Łukasz nadal był w śpiączce, bez kontaktu, popodłączany do aparatury, odżywiany za pomocą przetoki PEG do żołądka.

Pieniędzy starczyło na 4 cztery miesiące
Koszt miesięcznej rehabilitacji w prywatnym zakładzie to ok. 24 tys. zł. Pacjent ma zapewnioną rehabilitację i pomoc na każde zawołanie, ale przez cały czas towarzyszą mu bliscy. Najwięcej czasu spędzała z nim Aneta. Nauczyła się zajmować chorym. Potem wdrażali się rodzice. W klinice Łukasz był od początku kwietnia do 5 sierpnia. -Konto dla syna uruchomiła fundacja Avalon, ale najwięcej pomogli nam ludzie z okolicy- uważa pan Tadeusz, ojciec Łukasza. Była więc zbiórka na festynie w Sobolowie, a także w Niego-wici. - Na wiosnę po każdej mszy św. była zbiórka - mówi sołtys Niewiarowa Józef Stachnik - Zebrało się około 25 tys. zł. Dużo dawali ludzie ze wsi, z całej parafii. Czasem nawet po tysiąc złotych. Strażacy wrzucali do puszek, bo jak by się chciało przekazać z funduszy strażackich, „znaczonych”, byłoby dużo formalności. Przekazywali też pieniądze bezpośrednio mamie Łukasza. Inicjatorem tej zbiórki była Rada Sołecka, ale zaangażowała się cała parafia..

Łukasz wciąż czeka na przyznanie renty

Dzięki tej pomocy udało się opłacać rehabilitację Łukasza Innych pieniędzy praktycznie nie było. - Chłopak pół głowy nie ma, jest protokół z policji i z Inspekcji Pracy, a oni się zastanawiają, czy mu renta powypadkowa przysługuje - mówi z goryczą ojciec Łukasza. - W ZUS na Zakopiańskiej złożyłem papiery miesiąc temu - i cisza. Z GOPS w Gdowie dostaliśmy jednorazową zapomogę koło. tysiąca zł i miesięczny zasiłek pielęgnacyjny - 154 zł. No i wypompowaliśmy się z pieniążków...

Konsekwencją tego był powrót Łukasza do domu. Tam zajmują się nim rodzice i siostry.

„Łukasz dobrze radzi sobie podczas pionizacji i jest w stanie długo siedzieć na wózku. Umie ładnie przełykać, próbuje wody z cytryną i miętą, kawy, soków, je jogurty, lody wodne, gryzie ogórki, paprykę, potrafi gwizdać na gwizdku. Czasami wydaje też jakieś dźwięki. Coraz częściej ma otwarte oczy i niekiedy nam mruga w odpowiedzi. Przybrał już kilka kilogramów na wadze. Niestety ma też duże napięcie mięśni, co powoduje ogromny ból oraz problemy przy transferowaniu z łóżka na wózek i odwrotnie. Walczymy ze spastyką podając leki oraz stosując rozluźniające ćwiczenia” - to wpis Anety na stronie internetowej.

- Żyjemy nadzieją, oczekujemy poprawy każdego dnia - mówi mama Łukasza, pani Zofia. - Dzień zaczyna się o 6.30 od mycia, podania leków i pożywienia. Koło 8 sadzamy Łukasza na wózek. Co trzy godziny trzeba go na łóżku przewracać, zmieniać pozycję, żeby nie powstały odleżyny. I tak przez całą dobę - razem z córką przewracamy, przebieramy, podajemy picie i jedzenie przez PEG, myjemy. Nie chcemy stracić tego, co udało się osiągnąć w klinice, więc chociaż kosztuje to 150 zł za godzinę, codziennie przychodzi rehabili-tantka . W razie komplikacji, np. gorączki musimy dzwonić po pielęgniarkę. Łukasz otwiera oczy, ale kontaktu z nim nie ma. Mówimy do niego, przytulamy, głaskamy... Lekarze twierdzą, że z mózgiem nic nie wiadomo, potrzeba czasu. Może druga półkula przejmie funkcje tej uszkodzonej?

Jest szansa na dalszą pomoc

Żeby właściwie zająć się Łukaszem ,potrzebny jest odpowiedni sprzęt. O łóżko postarał się dawny pracodawca, ale to nie wszystko. - Brakuje podnośnika (4500 tys. zł), maty do rehabilitowania, wanny dla niepełnosprawnych, pionizatora (6000 zł), pompy baclofenowej i wielu innych sprzętów - wylicza pan Tadeusz.

Wójt Gdowa Zbigniew Wojas o dramacie rodziny z Niewiarowa dowiedział się pod koniec lipca. - Wcześniej nie trafiła do mnie żadna informacja na ten temat, trudno więc było podejmować jakieś specjalne działania. Niestety są pewne procedury, których musimy przestrzegać nawet wobec takiej tragedii. Jeśli rodzina zwróci się oficjalnie, jak najbardziej zaangażujemy się poprzez Fundację Osób Niepełnosprawnych, Centrum Wolontariatu w Podolanach i GOPS. To nie jest pierwszy taki przypadek, zawsze jesteśmy gotowi pomóc.

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura -
odcinek 18

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik
Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski