Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Czapla. Brąz też zaczął cieszyć

Rozmawiał Artur Bogacki
Mieszkający w Słomnikach Łukasz Czapla (z prawej) w mistrzostwach Europy w Mariborze był na podium
Mieszkający w Słomnikach Łukasz Czapla (z prawej) w mistrzostwach Europy w Mariborze był na podium Fot. archiwum
Rozmowa. Strzelec Wawelu Kraków ŁUKASZ CZAPLA opowiada nam o kolejnym medalu w swej bogatej kolekcji, akcji charytatywnej dla dzieci i nieustającym olimpijskim marzeniu

– W mistrzostwach Europy w Mariborze zdobył Pan brązowy medal w strzelaniu do ruchomej tarczy, w konkurencji 40 mix z 50 metrów. Który to już Pana krążek tak dużej imprezy?

– Już wiele razy padało to pytanie, a ja nigdy nie potrafiłem na nie poprawnie odpowiedzieć (śmiech). Tych medali jest naprawdę bardzo dużo.

– W dorobku ma Pan m.in. siedem tytułów mistrza świata seniorów. Czy w tym kontekście brąz z mistrzostw Europy daje jeszcze radość?

– To fakt, że przyzwyczaiłem się do złota, kiedyś srebrne czy brązowe medale nie dawały mi takiej satysfakcji. Zaczynam jednak dojrzewać do tego, że wygrywanie nie jest takie proste, nie zawsze się to udaje. Cieszę się z tego brązu, choć wiem, że można było wywalczyć złoto. W kilku strzałach brakło mi naprawdę niewiele do trafienia „dziesiątki”. Z drugiej strony, w zdobyciu medalu miałem dużo szczęścia, bo słabiej zaczął strzelać Czech Mirek Janus. W sumie brązowe krążki są bardzo cenne, bo zdajesz sobie sprawę, że znalazłeś się na pewnej granicy. Ciut gorszy wynik i zostałbyś z niczym.

– Suma szczęścia i pecha chyba się wyrównała, bo w drugiej konkurencji, 30+30, do podium brakło punktu, był Pan szósty.

– Można powiedzieć, że zabrakło mi jednego dobrego strzału. Jadąc na mistrzostwa, chciałem po prostu wszystko wykonać poprawnie, jeśli chodzi o taktykę i technikę. Ze stu strzałów, które oddałem w całych zawodach, tylko z jednego nie byłem zadowolony.

Straciłem koncentrację i wyczucie, gdzie jest tarcza, bałem się, że jestem spóźniony i schowa mi się ona, zanim strzelę. Zrobiłem wszystko na szybko i trafiłem „siódemkę”. Rywale się później dziwili, czemu tak się spieszyłem. Do brązu brakło mi tylko punktu. A gdybym trafił wtedy „dziesiątkę”, zostałbym mistrzem. Inna sprawa, że po tej wpadce, która przytrafiła mi się w połowie konkurencji, wkradła się nerwowość. Mogło być inaczej, ale nie ma teraz co gdybać. Trzeba wyciągnąć wnioski.

– Zamierza Pan coś zmienić w przygotowaniach?

– Tak, zdecydowałem, że jednak więcej trzeba trenować „dzika”. Wcześniej było tak, że po zawodach odstawiałem karabin na kilka miesięcy, a skupiałem się na pistolecie. Do ruchomej tarczy wracałem tuż przed najważniejszymi imprezami. Okazuje się, że to już nie wystarczy do zwycięstw. Zamierzam regularnie trenować z karabinem, choćby na „sucho” samo złożenie. Dzięki temu nie stracę tak bardzo czucia, a przygotowań nie będę musiał zaczynać praktycznie od zera. W przyszłym roku będą kolejne mistrzostwa Europy i świata, chciałbym na nich powalczyć o kolejne medale.

– Teraz przed Panem następne wyzwanie, zupełnie innego rodzaju. 1 sierpnia rozpocznie Pan z grupą znajomych rowerową wyprawę z Krakowa do Paryża. To akcja charytatywna prowadzonej przez Pana Fundacji Wyścig po Nadzieję.

– Zgadza się. Można powiedzieć, że przez ponad tydzień będę miał niezły trening wytrzymałościowy. Już są pierwsze pozytywne efekty akcji na rzecz potrzebujących dzieci, udało się znaleźć dwóch sponsorów, którzy nas wesprą. Szkoda tylko, że nie pojedzie z nami Adam Mikołajczyk z Husarii Słomniki, który dostał powołanie do kadry na Puchar Świata w Azerbejdżanie. Będzie w tym sezonie walczył w pistolecie o kwalifikację olimpijską. To też będzie taki „wyścig po nadzieję”.

– Pan również zamierza powalczyć w pistolecie (ruchomej tarczy nie ma w programie olimpijskim – przyp.) o prawo startu na igrzyskach?

– Wkrótce mam zawody klasyfikacyjne. Zamierzam powalczyć o miejsce w kadrze pistoletowej na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. Igrzyska pozostają moim marzeniem, ale nie jestem jeszcze na takim poziomie, by liczyć na uzyskanie kwalifikacji. Na pewno jednak będę próbował, jest trochę czasu. Jeśli nie dostanę się do składu na Rio de Janeiro, to może cztery lata później uda się polecieć do Tokio.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski