Grzegorz Tabasz: EDYTORIAL
Ogłoszone przed rokiem amerykańskie szacunki zasobów polskiego gazu niekonwencjonalnego nie wzięły się z powietrza. Ani z satelity. Dobrze poinformowani opowiadają, jak to na początku lat 90. pewien urzędnik wyemigrował do USA zabierając ze sobą pierwsze wyniki badań geologicznych kraju. Kiedy Amerykanie zestawili swoją wiedzę z naszymi wynikami, ogłosili publicznie to, co niedawno rozpaliło emocje do czerwoności. Być może chodziło tylko o sprawdzenie reakcji Rosji, Unii Europejskiej i atomowego lobby na potencjalną rewolucję energetyczną. Zagrywka bardzo skuteczna, gdyż Francja i Bułgaria, notabene posiadacze znacznych zasobów gazu łupkowego, błyskawicznie zablokowały poszukiwania z przyczyn czysto… ekologicznych.
Póki co, jesteśmy niemal pewni, że przy właściwym reżimie technologicznym nie ma mowy o szkodach w środowisku. Hydrauliczne szczelinowanie nie grozi ani skażeniem źródeł wody pitnej, ani tym bardziej trzęsieniami ziemi. Być może nasze złoża wymagają zastosowania odmiennej techniki wydobycia. I być może wówczas zostaniemy gazową potęgą. Potrzeba czasu i bardzo dużych pieniędzy. Sztandarowe złoże gazu łupkowego w amerykańskim basenie Barnett do rozpoczęcia przemysłowej eksploatacji potrzebowało 2600 odwiertów. My mamy raptem… 14! Każda dziura w ziemi kosztuje 10 mln dolarów. Do tego ceny rurociągów, zbiorników i tego, co kosztuje najmniej a znaczy najwięcej: dobrego prawa geologicznego i politycznej wytrwałości decydentów. Inaczej zostaną nam tylko sny o potędze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?