Antoni Zalewski z żoną Franciszką z Kwiatkowskich i dziećmi (najmłodsi – Jadwiga i Marcelina) zdjęcie archiwum prywatne autora
Meandry polskich losów a Karta Polaka
Zestaw imion, nazwisk lub dat, związanych z tą czy inną miejscowością zwykle wywołuje asocjatywne myślenie, które z kolei może powodować nowe spojrzenie na świat, podpowiadając w ten sposób drogę do rozwiązania problemów.
Układając niżej proponowany artykuł, pragnąłem sprawić miłą niespodziankę Wiktorowi S. w dniu jego imienin 25 lutego b.r. według kalendarza rzymskokatolickiego.
Jak się okazało, akurat w tym samym dniu goście z Europy i świata składali w Kijowie gratulacje Wiktorowi Janukowiczowi z okazji zaprzysiężenia na prezydenta Ukrainy. Widocznie, że św. Wiktor patronuje wybranym niezależnie od ich pochodzenia, narodowości i obrządku chrześcijańskiego. Owszem, w miarę swych możliwości i siły wiary podopiecznych. Skąd ta popularność imienia Wiktor na Ukrainie?
Wiktor Juszczenko niejednokrotnie publicznie wspominał o historycznym słupie dawnej granicy polsko-rosyjskiej w jego rodzinnej Chorążówce (Chorużiwka obwodu Sumskiego) po wschodniej stronie Dniepru. Pozostawimy jednak te wspomnienia, wraz z dziennikarskim badaniem polskich korzeni Wiktora Janukowycza przez biografów życiorysów prezydentów, na ziemi Witebskiej.
Być może spopularyzowali to imię Litwini. To oni budowali pierwsze zamki kamienne nad Dnieprem, po uwolnieniu tej ziemi od jarzma mongolskiego, w celu obrony cywilizacji europejskiej od Wschodu.
Maria z domu Zalewska z synem Wiktorem S. L
Wśród krewnych i znajomych, mieszkających na Ukrainie jest wiele osób o pięknych polskich nazwiskach, które zbyt trudno przeliczyć, np. Kozieraccy, Krotewicze, Kwiatkowscy… Są też Jakubowscy spokrewnieni z Kwaśniewskimi, pochodzący ze wschodniej części Podola. Znam nawet kilka osób o dawnych hetmańskich nazwiskach. W tym młodego człowieka, który pamięta o swej babci z Branickich i jej majątku Diedowiczi w guberni Pskowskiej (Rosja), utraconym po rewolucji październikowej. Ogólnie mówiąc, trzy powojenne pokolenia tych ludzi w miarę możliwości krzewiły i krzewią pamięć rodzinną o swoim polskim pochodzeniu, pomimo rusyfikacji, sowietyzacji, ukrainizacji. Nie wszyscy oni starają się o przyznanie Karty Polaka. Przyczyny są różne. Jedną z nich jest słaba działalność organizacji polskich w małych miejscowościach, położonych na wschód od rzeki Zbrucz, lub w ogóle ich brak.
Właśnie z takich małych miejscowości, zwanych nieraz kresami Kresów Wschodnich pochodzą polskie korzenie Wiktora S., urodzonego na terenie byłego woj. tarnopolskiego, gdzie po wojnie spotkali się jego rodzice. Po uchwaleniu przez Sejm RP Ustawy o Karcie Polaka jesienią 2007 r., Wiktor od razu podjął decyzję aby starać się o jej uzyskanie. W tym czasie należał do jednego z towarzystw polskich, skąd miał dobrą opinię. Będąc faktycznie Polakiem „z krwi i kości - po mieczu i kądzieli”, czyli po ojcu i matce, wierzył w skuteczność uzyskania Karty Polaka bez problemów. Odpowiadał prawie wszystkim założeniom kandydata na jej uzyskanie oprócz jednego – brak było dowodów o narodowości polskiej „w linii prostej”.
Rodzice Wiktora S. w Tarnopolu, lata 70.
Te słowa polskiego urzędnika o „linii prostej” nie oznaczały odmowy Konsulatu RP w możliwości przyznania Karty Polaka Wiktorowi. Problem polegał na tym, że Wiktor dobrze wiedział, jak trudno jest udowodnić swoje polskie pochodzenie na podstawie istniejących gdzieś sowieckich dokumentów. Jego rodzice w tym czasie już nie żyli, żadnych dokumentów po nich nie posiadał. Oficjalne odpowiedzi z Żytomierza i Chmielnickiego, czyli obwodów, skąd pochodzili odpowiednio ojciec i matka Wiktora nie ujawniały narodowości jego rodziców i miały charakter raczej formalny. Natomiast w dokumentach archiwalnych Tarnopola różnie określano ich narodowość. Np. w książce aktów stanu cywilnego, w archiwum urzędu sprawiedliwości obw. tarnopolskiego, Wiktor odszukał świadectwo urodzenia swego ojca Borysa S. z wpisem narodowości „Ukrainiec-Polak”. W rzeczywistości ojciec Wiktora nazywał się Bolesław i był Polakiem po ojcu i matce.
Wiktorowi odmówiono wydania kopii świadectwa urodzenia ojca. Otrzymał odpowiedź na blankiecie zatytuowanym: „Wniosek o zmiany, uzupełnienia i poprawienia wpisu do aktu stanu cywilnego z… sierpnia 2008 r.”. Treść odpowiedzi brzmiała następująco: „… Dlatego uważam, za celowe udzielić Wiktorowi S. odpowiedzi odmownej na wniosek o zmianie w jego akcie urodzenia…: poprawić narodowość ojca z „Ukrainiec” na „Polak””. Innymi słowy, według tej decyzji, to jej, urzędniczce wydziału sprawiedliwości, dano prawo wyznaczać narodowość człowieka.
Leon, syn Karola S. wraz z żoną Teodorą z Wolańskich (fotografia weselna)
Przykre doświadczenie z tym urzędem w Tarnopolu miało miejsce również wcześniej, przed 2005 r. Odmówiono wtedy wydania kopii aktu zgonu pewnej obywatelki II RP, zmarłej przed wojną na terenie woj. tarnopolskiego. „Wydajemy tylko standardowe zaświadczenia. Kopii pan nie otrzyma! Proszę składać apelacje nawet do ministra sprawiedliwości” – taka była odpowiedź.
Jeżeli brakuje życzliwości, trudno oczekiwać sprawiedliwości. Dla rozwiązania tego problemu Wiktorowi zaproponowano wytoczyć urzędowi sprawę sądową, co ciągnęło za sobą znaczne straty finansowe. Tym czasem, w Tarnopolu Wiktorowi trafiło do rąk ogłoszenie z numerem telefonu, pod którym można było załatwić wszelkie problemy, stojące na przeszkodzie w uzyskaniu Karty Polaka. Gdy Wiktor zatelefonował na ten numer, dowiedział się, że wartość usługi wynosi… 7 tys. euro! Na to stać go nie było.
Pozostawało jedyne wyjście – osobiście jechać na Żytomierszczyznę i szukać śladów polskości po ojcu i dziadkach. Jego pradziadkowie po tej linii jeszcze w końcu XIX w. osiedli się na tej ziemi, zachwyceni urokiem Polesia. Przewędrowali z centralnej Polski, przez Litwę, w poszukiwaniu pracy jako dobrzy stolarze. Z tego zawodu rodzina słynęła aż do II wojny światowej. Dziadek Wiktora Leon (1902 r. ur.), syn Karola, ożeniwszy się z Teodorą z Wolańskich, miał pięcioro dzieci, w tym syna Bolesława, urodzonego w 1922 r. – ojca Wiktora.
Klementyna Zalewska z rodziną: mężem Kazimierzem i dziećmi Stanisławem, Marią, Antonim i Józefem na zesłaniu w Karelii (1936 r.)
O rodzinie babci Wiktora z rodu Wolańskich, można pisać oddzielnie. Przywołam jedynie przykład, gdy jej brata Kazimierza Wolańskiego, oficera armii carskiej, zmuszono w 1917 r. Do zmiany imienia i nazwiska na Kuźma Wołyńczuk.
Poszukiwania w archiwum żytomierskim okazały się bezskuteczne. Żeby wgłębić się w biografię ojca Wiktora, trzeba było zwracać się do urzędów rosyjskich. Tylko tam, w centralnym archiwum MO Federacji Rosyjskiej (w Podolsku, nieopodal Moskwy) zgromadzono dokumenty wszystkich uczestników II wojny światowej, poborowych z terenu ZSRR. Ojca Wiktora zmobilizowano na początku niemiecko-sowieckiej wojny w czerwcu 1941 r. Jego młodszy brat Władysław później wstąpił do AL., dodawszy sobie kilka lat. Po wojnie pozostał we Wrocławiu, ale niezbyt przyznawał się do rodziny, gdyż uważał, że Polaków na terenie ZSRS już nie ma.
Los zdemobilizowanego z końcem wojny Bolesława S. był nieco inny. Założył rodzinę, ożeniwszy się z Marią, z domu Zalewską i osiadł na Ziemi Tarnopolskiej. Z tego małżeństwa narodziła się dwójka dzieci – Wiktor, o którym mował i Lidia. Kiedy zmienił imię z Bolesława na Borys, nie udało się ustalić. Można przypuszczać, że ktoś poradził mu tak uczynić dla bezpieczeństwa. Być Polakiem było wtedy bardzo niebezpiecznie.
Ojciec Wiktora S. był srogim i małomównym człowiekiem. Do polskości Wiktor doszedł dzięki matce. Jej przodkowie, jak również Bolesława S. komunizmowi nie służyli, z NKWD – KGB nie współpracowali. Pomimo osobistych, niewymownie trudnych lat dzieciństwa i młodości, ta kobieta potrafiła przekazać synowi właściwą prawdę o polskich korzeniach. Maria Zalewska, córka Grzegorza urodziła się w 1926 r. w małej miejscowości, położonej na wschodnim krańcu pogranicza Wołynia z Podolem. Miejscowość ta zamieszkana była przez Polaków, doprowadzonych przez carat rosyjski, po powstaniach narodowych do stanu tzw. „jednodworców”. Chodziło o ich schłopienie i wynarodowienie. Większość nazwisk tam spotykanych po dzień dzisiejszy można również odszukać na liście szlachty, sporządzonej w latach 1764-1766 r. przez Eucharysta Andrzeja hr. Kuropatnickiego. Jego list do króla Stanisława Augusta warto przytoczyć chociaż częściowo:
„Gdy los Ojczyzny z wyroków Niebios rozrządził razem losem Obywateli, odrywając ich z pod Berła Panującego W. K. Mci, a tym samym odjął im i mnie w szczególności słodką powinność służenia Panu i Ojczyźnie…, ułożyłem Dzieło o Klejnocie Szlachectwa Polskiego dla którego wiadomości Obywateli Ojczyzny mojej, a poddanych W. K. Mości przygodne oraz dla objaśnienia Młodzi Szlacheckiej nader użyteczne. …Daj Boże dobry, aby te Zacne Domy, te liczne krajowe podpory, jako w tym dziele w jedno zebrane, tak umysłami zjednoczone, bez rozerwania dążyły do dobra Rzeczypospolitej…”
W drugiej połowie XIX w. Jan Zalewski podzielił 10 ha swojego pola pomiędzy synami Ksawerym i Antonim – po 5 ha każdemu. Z tego „majątku” mieli utrzymywać własne rodziny. Ksawery, jako starszy syn, ożenił się wcześniej, z Feliksą z domu Przełucką i miał z nią synów – Cezarego, Grzegorza, Józefa oraz córki – Marię, Klementynę, Leontynę. Odpowiednio Antoni, ożeniony z Franciszką z domu Kwiatkowską, miał córki: Annę, Anielę, Leontynę, Jadwigę i Marcelinę.
Losy dzieci tych braci nie bardzo różniły się między sobą z tym, że w czasach sowieckich, nie z własnej woli, oderwano ich od ziemi rodzinnej i większość już nigdy tam nie powróciła. Przyczyną był sprzeciw przeciwko wprowadzeniu kołchozów. W czasie pierwszej masowej deportacji miejscowych Polaków w 1935 r. wysiedlono do Karelii (Północna Rosja) Klementynę z rodzeństwem. Na Syberię wywieziono Annę (do Irkucka), a później i Leontynę – córki Antoniego. Rok później, czyli w 1936 r. do Kazachstanu wysiedlono Anielę. Cezaremu udało się uciec z kołchozu na Donbas. W tym czasie można tam było „zgubić się” wśród ludu, ściąganego często pod przymusem do „węglowego regionu” Ukraińskiej SRR. Jego brat Grzegorz wraz z żoną Pauliną, z domu Sinicką, w tym czasie już nie żyli. Umarli z głodu, zorganizowanego przez władzę sowiecką w latach 1932-1933, jak wielu innych mieszkańców tej miejscowości. Dzieci Grzegorza i Pauliny Zalewskich – Marię (później matkę Wiktora S.) i Juliana umieszczono w wiejskim sierocińcu. Oczywiście trudno pomyśleć, że pozostawiono im jakiekolwiek dokumenty czy fotografie po rodzicach. W latach okupacji hitlerowskiej Marię wraz z Julianem wywieziono do prac niewolniczych w Niemczech. Po ukończeniu wojny w drodze powrotnej Julian Zalewski zginął „w nieznanych okolicznościach”.
Katedra w Żytomierzu
Na początku XX w., a i później w latach 20. i 30. - mieszkańców innych narodowości, prócz polskiej, w miejscowości gdzie urodziła się Maria Zalewska (w 1926 r.)nie było. Wiktorowi S. poświadczyli to na piśmie miejscowi staruszkowie, a po sprawdzeniu również i ich duszpasterz obrządku rzymsko-katolickiego. Niestety ich poświadczenie okazało się małowartościowym dokumentem dla pozytywnej decyzji o przyznanie mu Karty Polaka. Na szczęście, w tym czasie pewnemu prawnikowi udało się uzyskać z archiwum poświadczenie o polskiej narodowości Leona S., czyli jednego z dziadków Wiktora. Nie warto wskazywać nazwiska tego prawnika i jego narodowości, bowiem uczciwość ludzka jest pojęciem ponadnarodowym.
Podsumowanie
Tak naprawdę dzięki komu czy czemu Wiktorowi S. w końcu przyznano Kartę Polaka?
Poszukując odpowiedzi na to pytanie, można wspomnieć słowa hr. Kuropatnickiego.
Wiktor S. wspomina też podróż do Żytomierza, gdzie obok Katedry pod wezwaniem św. Zofii zapoznał się z młodą Polką. Ta śmiała dziewczyna na rowerze potrafiła zwiedzić całą Ukrainę, przyjechawszy tam z pod Gdańska przez Lwów, Odessę, Krym i Kijów.
Św. Zofio, opiekunko Wiary, Nadziei i Miłości, módl się za nami!
Aleksander Niewiński tekst
zdjęcia archiwum prywatne autora
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?