Cwetan Genkow (w środku) w meczu z Arką, z lewej Ante Rozic, z prawej Paweł Zawistowski Fot. PAP/Adam Warżawa
WISŁA. Dziś pierwszy tegoroczny mecz "Białej Gwiazdy" u siebie. Stawką półfinał Pucharu Polski.
W starciu z wiceliderem I ligi wiślacy są zdecydowanym faworytem. - Szanuję rywala, ale my jesteśmy Wisła Kraków i prezentujemy lepszą jakość od Podbeskidzia. Zdaję sobie sprawę, że w pucharach krajowych może dochodzić do niespodzianek, tak jak to przykładowo dzieje się w Anglii. My przede wszystkim chcemy wygrać. Traktuję ten mecz bardzo poważnie. Przygotowujemy się do niego, jak do spotkania ligowego. Jestem pewien, że w szczególności nowi zawodnicy będą chcieli się pokazać z jak najlepszej strony przed własną publicznością - podkreśla trener Wisły Robert Maaskant. - Dla mnie liczy się każde trofeum, Puchar Polski ma wielką wartość. Chcę wygrać wszystko.
Trener Maaskant przyznaje, że w dzisiejszym spotkaniu będzie kilka zmian w wyjściowej jedenastce w porównaniu do piątkowego ligowego meczu, wygranego 1-0 z Arką w Gdyni. Do składu wraca Radosław Sobolewski, który w Gdyni nie mógł zagrać z powodu żółtych kartek. To oznacza, że tym razem na ławce może zasiąść wyróżniający się w spotkaniu z Arką Cezary Wilk. Z powodu drobnych problemów zdrowotnych zabraknie też Erika Cikosa, którego trener oszczędzi na piątkowy mecz ligowy z Ruchem Chorzów. Otwiera się więc szansa przed Łukaszem Burligą, bowiem przy ustalaniu składu nie będzie brany też pod uwagę wracający do formy po urazie Serge Branco. Trener Maaskant będzie chciał dać pograć pięciu zawodnikom pozyskanym w zimowym oknie transferowym (Siergiej Pareiko, Kew Jaliens, Michaił Siwakow, Maor Melikson, Cwetan Genkow), aby pierwszy raz zaprezentowali się przed własną publicznością. W Gdyni strzału na bramkę nie oddał Genkow, który ma zdobywać gole jak Paweł Brożek. A mecz PP to znakomita okazja do odblokowania się. Wie coś o tym Maciej Żurawski, który w meczu 1/8 finału PP z Widzewem wszedł na boisko w końcówce i zdobył zwycięską bramkę.
Tym razem wiślaków czeka przeprawa z teoretycznie słabszym rywalem, bowiem grającym klasę niżej, ale zajmującym pozycję dającą nadzieję na awans do ekstraklasy. - Powinniśmy wygrać, ale jeśli Podbeskidzie nadal będzie tak grać, to może zagramy z nimi w następnym sezonie, w ekstraklasie - mówi Maaskant.
Zespół z Bielska-Białej przyjeżdża do Krakowa z zamiarem sprawienia niespodzianki, osiągnięcia dobrego rezultatu przed rewanżem. Na oficjalnej stronie Podbeskidzia można przeczytać: "Górale w żadnym wypadku nie lekceważą Pucharu Polski i nie mają zamiaru skupiać się tylko na lidze". Trener Robert Kasperczyk jasno określa cele zespołu na wiosnę: - My mamy cel awansować do ekstraklasy i osiągnąć jak najlepszy wynik w PP, czyli go zdobyć.
Organizatorzy meczu informują, że stadion będzie otwarty od godz. 18 i zachęcają, aby kibice nie odkładali kupna biletów na ostatnią chwilę. Dziś będą one sprzedawane od godz. 11. Warunkiem do wejścia na stadion jest wzięcie ze sobą karty kibica.
(TYM)