Wystarczyłoby, żeby „Jankes” wykorzystał po jednej sytuacji w meczach z Górnikiem Łęczna, Koroną Kielce czy z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza, a dzisiaj „Biała Gwiazda” miałaby więcej punktów i była wyżej w tabeli.
- Nie potrafię wykończyć akcji - przyznaje Maciej Jankowski. - Czasami może trzeba zamknąć oczy, mocno uderzyć, zamiast kombinować. W innych sytuacjach z kolei może trzeba trochę spokoju, nie oddawać tak szybko strzału. Na pewno trzeba jeszcze mocniej popracować nad wykończeniem sytuacji, żeby pewne rzeczy robić w czasie meczu automatycznie.
Jankowski podkreśla, że analizuje swoją grę. Ogląda powtórki sytuacji, w których mógł strzelić bramkę. Zastanawia się, skąd wzięła się ta strzelecka niemoc.
- Fizycznie czuję się dobrze, jeśli chodzi o samą grę, jest podobnie - mówi „Jankes”. - Pod bramką natomiast jest jakaś blokada. Od paru spotkań mam bardzo dobre sytuacje, a piłka nie chce wpaść do siatki.
Piłkarz Wisły tłumaczy, że na treningach sporo czasu poświęca na doskonalenie wykończenia akcji i podczas zajęć nie ma z tym większego problemu. Ten pojawia się w czasie meczów.
- Mamy dużo treningów strzeleckich. I właśnie to jest ciekawa sprawa, że na treningach dobrze to wygląda, piłka wpada do siatki, a później przychodzi mecz i gola nie ma - kręci głową Jankowski.
Gdy sugerujemy, że to może być wynik stresu meczowego, innej presji niż na treningu, gracz Wisły nie zgadza się z taką tezą i mówi: - Nie sądzę, żeby to wynikało ze stresu meczowego. Miałem przecież wcześniej sytuacje, choćby w meczu z Lechią i dwie wykorzystałem. A teraz były podobne okazje, bardzo proste sytuacje i jakoś nie mogę trafić. Naprawdę, nie wiem, czego brakuje. Może trochę precyzji, może też odrobiny szczęścia, jak w meczu z Koroną, gdy piłka trafiła w __poprzeczkę.
Inna sprawa, że zawodnik „Białej Gwiazdy” nigdy nie był supersnajperem. W dwóch najlepszych swoich sezonach - jeszcze w Ruchu Chorzów - strzelił po osiem bramek. Jak jednak mówi, nie zakłada sobie przed startem rozgrywek, ile goli chciałby strzelić.
- Jakoś specjalnie nie zaglądam w statystyki - przyznaje Jankowski. - Staram się skoncentrować przede wszystkim na tym, żeby jak najlepiej grać w piłkę. Czy ja będę strzelał, czy ktoś inny, nie ma to dla mnie aż tak dużego znaczenia. Odczuwam taką samą satysfakcję wtedy, gdy strzelam bramkę, jak i wtedy, gdy komuś dokładnie dogram kluczową piłkę.
Mimo ostatnich wyników Maciej Jankowski z optymizmem patrzy w przyszłość. Dobrze czuje się na pozycji, na której gra, czyli za plecami Pawła Brożka.
- Nie wiem, czy to widać z boku, czy nie, ale to jest dla mnie optymalna pozycja. Dużo więcej mogę pomóc drużynie. Mogę więcej udzielać się np. w grze defensywnej. Lubię poruszać się między strefami obrony i ataku. Taka gra mi pasuje - tłumaczy zawodnik.
Uważa on też, że jest dużo przesłanek, które wskazują na to, że Wisła zacznie w końcu regularnie wygrywać.
- W naszej szatni nie ma mowy o __zrezygnowaniu - mówi z przekonaniem piłkarz. - Ostatni mecz pokazał, że gramy dobrze, że stwarzamy sobie sytuacje. Nie możemy po prostu się wstrzelić i to jest nasz główny mankament. Uważam natomiast, że zrobiliśmy duży postęp, jeśli chodzi o organizację gry obronnej całej drużyny. Tracimy mało bramek. Jeśli do tego dołożymy skuteczność, to będzie klucz do sukcesu. Ja mocno wierzę, że przełom nastąpi już w __Białymstoku. Wierzę, że Jagiellonia się otworzy, a to sprawi, że my będziemy mieli więcej miejsca w ataku. Tak jak lubimy. Wtedy może będzie łatwiej nam grać i __dzięki temu ogólnie będzie to ciekawszy mecz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?