Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Kot: Po schodach wychodzę już normalnie

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Maciej Kot i reszta złotej drużyny z mistrzostw świata w Lahti trenowali teraz w niemieckim Hinzenbach
Maciej Kot i reszta złotej drużyny z mistrzostw świata w Lahti trenowali teraz w niemieckim Hinzenbach Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Maciej Kot, skoczek narciarski z Zakopanego, opowiada o olimpijskich przygotowaniach i... mistrzostwach Europy w siatkówce.

Przygotowania do olimpijskiego sezonu idą pełną parą. Najtrudniejsze już za wami?
Można tak powiedzieć. Wciąż nie jest lekko, bo zaczęliśmy dzielić przygotowania między trening siłowy i motoryczny a zajęcia na skoczni, ale ja najbardziej nie lubię początku. Czyli tych katorżniczych treningów na siłowni, po których człowieka wszystko boli i nie ma siły wyjść po schodach. Teraz wprawdzie ćwiczymy więcej, bo dwa-trzy razy dziennie, ale samo skakanie jest już przyjemne. Powrót na skocznię był bardzo miły.

I jaki był ten pierwszy skok po dwóch miesiącach przerwy?
Całkiem niezły. Zresztą wszyscy zaczęliśmy z wyższego poziomu niż rok temu, wiedzieliśmy co i jak. Wtedy to była niewiadoma, bo to był początek naszej współpracy ze Stefanem Horngacherem. Pierwsze skoki służyły temu, żeby pokazać mu, jakie mamy nawyki, a dopiero potem mogliśmy omawiać i wprowadzać zmiany. Teraz było inaczej. Wciąż jest wiele do poprawy, ale od razu mogliśmy zacząć pracować nad konkretnymi rzeczami.

U Pana też coś wymaga gruntownych zmian?
Całość techniki odbicia jest naprawdę dobra. Najważniejsze to poprawić lot, który jest „krzywy”. Symetria jest w skokach bardzo ważna. I zostaje też praca na stabilnością pozycji dojazdowej, bo od tego wszystko się zaczyna.

Horngacher was zaskoczył jakimiś nowymi pomysłami?
To raczej jest fajna kontynuacja, twórcze rozwinięcie tego, co było. Jest kilka nowości, ale bez wielkich zaskoczeń. Trudno przecież zmieniać o 180 stopni sprawdzone metody. Doszły elementy, na które wcześniej nie było czasu lub możliwości. To taki udoskonalony trening.

Przykłady? Rok temu nowością było trening z platformami tensometrycznymi i kamery porozstawiane na rozbiegu skoczni.
No to można powiedzieć, że technologicznie nadal idziemy do przodu. Nowością jest choćby montowanie kamer na treningu w siłowni. Zawodnik na bieżąco ma informacje, czy ruch jest poprawny technicznie czy wszystko jest symetryczne. Wcześniej działało to na takiej zasadzie, że trener nagrywał to telefonem czy tabletem. Teraz ta analiza jest szybsza i pełniejsza. Szczegóły mają znaczenie.

Nad sprzętem na nowy sezon też już pracujecie?
Na razie bazujemy na tym, co nam zostało po zimie. Na letnie Grand Prix specjalnie się nie szykujemy, choć zapewne uszyjemy jakiś nowy kombinezon. Na pewno jednak to nie będzie tak dobra rzecz jak w zimie, nie chcemy wszystkiego wyciągać od razu na światło dzienne. Będą też drobne zmiany w przepisach, trzeba będzie wszystko sprawdzić i się dostosować. Materiały na kombinezony Michal Doleżal będzie wybierać już niedługo. Lato to jest dobry czas na testy, ale żeby miały one sens, to skoki muszą być dobre i ustabilizowane.

Z jednej strony dobra wiadomość jest taka, że w Wiśle zostanie zainaugurowany w listopadzie Puchar Świata. Z drugiej - związana jest z tym wymiana torów na lodowe, więc skocznia w Beskidach wypadnie wam z przygotowań. Na Wielkiej Krokwi trwa druga część remontu, więc może się zdarzyć się tak, że jesienią w Polsce nie będziecie mieć dużej skoczni do treningów.
Jest takie ryzyko. Są plusy i minusy, ale plusów jest mimo wszystko więcej. Pytanie, jak będzie wyglądać postęp prac na Wielkiej Krokwi. Gdy jestem w domu, to prawie codziennie robię tam inspekcję (śmiech). Robota jest widoczna. Może uda się tak wstrzelić z terminami, że kiedy zamkną Wisłę, to otworzą Zakopane i nie będzie problemu. Gorzej, jeżeli dwie duże skocznie będą zamknięte.

Wybiegając jednak w przyszłość: za rok będziecie mieć w kraju dwie skocznie z torami lodowymi. Bez przesady można powiedzieć - to będzie rewolucja w treningu.
Tak, może niektórzy to bagatelizują, ale dla nas to będzie duża sprawa. W październiku, gdy szuka się już torów lodowych, nie mieliśmy do tej pory wielkiego wyboru. Jest Hinzenbach, ale to jest jest mała skocznia, można pojechać na jeden-dwa treningi, żeby tylko poczuć lód pod nartami. Skocznia w Klingenthal jest często zamykana tylko dla Niemców. Zostaje Oberstdorf, gdzie jest daleko i zawsze zjeżdża się mnóstwo reprezentacji. Oddanie trzech-czterch skoków zabiera dwie godziny. Do windy jest kolejka. Nie dość, że w takich okolicznościach ciężko oddać jakościowo dobre skoki, to jeszcze bardzo ogranicza to możliwość testów. Jeśli więc w Zakopanem udałoby się przygotować skocznię na październik, to będziemy całkowicie niezależni.

Ma Pan taki zegar, który odlicza dni do igrzysk PjongCzangu?
Nie (śmiech). Wiadomo, że ta myśl o igrzyskach i wizja startu są wielką motywacją, ale staram się nie zaprzątać sobie tym cały czas głowy. Nie ma sensu pompować się już teraz, spokojnie trenuję. Ale dobrze wiem, co jest na końcu tej drogi, na którą już weszliśmy.

Będziecie mieć latem jeszcze chwilę oddechu?
W połowie sierpnia będzie czas na krótkie wakacje, planuję rodzinny wyjazd do Chorwacji. Poza tym jestem wielkim fanem siatkówki i chciałbym zobaczyć siatkarskie Euro. Na pierwszym miejscu jest oczywiście mecz otwarcia na Narodowym z Serbią. Chciałbym tam być. Mam nadzieję, że Polacy zajdą daleko, najlepiej do finału, wtedy zagrają w Krakowie i będę miał blisko.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Maciej Kot: Po schodach wychodzę już normalnie - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski