Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Sadlok: Chcemy poczuć smak zwycięstwa na wyjeździe

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Piłkarz Wisły Kraków Maciej Sadlok jest zadowolony po pierwszym meczu „Białej Gwiazdy” w wiosennej części sezonu. Krakowianie pokonali Koronę Kielce 2:0, a teraz już szykują się do meczu ze Śląskiem Wrocław. I robią to w komfortowych warunkach, skoro Sadlok mówi: – Dawno nie było takiej sytuacji w Wiśle, żeby była aż taka konkurencja. Ja odkąd jestem w Krakowie, spotykam się z czymś takim pierwszy raz. Ale z tego można się tylko cieszyć. Wszyscy na tym skorzystają.

– W okresie przygotowawczym odniósł Pan kontuzję kolana, ale na mecz z Koroną Kielce zdołał się Pan wykurować. Odczuwał Pan jeszcze skutki urazu w tym spotkaniu, czy wszystko było w porządku?
– Nie do końca było w porządku. Miałem kilka dni przerwy w treningach, nie zagrałem w ostatnich dwóch sparingach i przy ostrzejszych wejściach już w meczu ligowym, jeszcze podświadomie atakowałem piłkę trochę zachowawczo. Celem przed tym meczem było przede wszystkim, żebym w ogóle mógł z Koroną zagrać. Udało się, a teraz z każdym dniem, każdym treningiem jest lepiej. Na Śląsk będę już gotowy w stu procentach.

– Może Pan przypomnieć, jak w ogóle doszło do tej kontuzji?
– Było starcie z jednym z piłkarzy Żyliny. Kolano uciekło mi do środka, poczułem ból. Próbowałem jeszcze wrócić na boisko, ale jak tylko dostałem piłkę, noga sama się ugięła. Dlatego, żeby nie ryzykować poważniejszego urazu, zszedłem z boiska. Ostatecznie okazało, że więzadła były jedynie ponaciągane.

– Wiosnę zaczęliście dobrze, bo od wygranej, ale pewnie sami czujecie, że w meczu z Koroną nie pokazaliście jeszcze pełni swoich możliwości.
– Rozmawialiśmy dużo na ten temat w szatni i trochę ten mecz przebiegał tak, jak się spodziewaliśmy. Analizowaliśmy dokładnie grę Korony i wiedzieliśmy, że to jest zespół, który wychodzi wysoko do pressingu, ale jednocześnie zostawia przez to sporo miejsca na kontry. Jeśli ten pressing uda się ominąć, to jest pole do ataków. I tak chcieliśmy zagrać. Myślę, że sporo takich kontr wyprowadziliśmy. Niby rywale dłużej utrzymywali się przy piłce, ale można zapytać, co z tego wynikało? W drugiej połowie za wiele sytuacji nie mieli.

– Trener Maciej Bartoszek twierdzi jednak, że nie zasłużyli na porażkę…
– W piłkę gra się po to, żeby stwarzać sytuacje i strzelać bramki. My klarownych okazji na gole mieliśmy więcej niż Korona, więc niech to będzie odpowiedź na pytanie, kto na wygraną zasłużył bardziej. Może jednak trener Bartoszek odniósł się bardziej do tego, że jego zespół dobrze operował piłką. Bo to akurat prawda i ja też byłem trochę zaskoczony, że tak dobrze to wygląda z ich strony. Najważniejsze jednak, że wygraliśmy. Trzy punkty zostały dopisane, możemy myśleć o następnych spotkaniach.

– W zimie zarówno wiceprezes Wisły Manuel Junco, jak i trener Kiko Ramirez podkreślali, że podstawowym celem będzie poprawa organizacji gry obronnej. W meczu z Koroną rzeczywiście wyglądało to nieźle, pomocnicy bardzo wam pomagali, graliście agresywnie w obronie i co najważniejsze, nie straciliście gola.
– Rzeczywiście, w okresie przygotowawczym dużo czasu poświęciliśmy na organizację gry obronnej. Dużo na ten temat również rozmawialiśmy, sporo spraw zostało wyjaśnionych, jak kto ma się zachowywać na boisku, jakie zadania wykonywać. Gra obronna to nie tylko obrońcy. Czasami sama formacja defensywna może grać dobrze, ale jeśli nie ma wsparcia drugiej linii i tak straci bramkę. Myślę, że jesienią mieliśmy problem przede wszystkim z grą całej drużyny w defensywie. Poprawa tego elementu widoczna była już w meczu z Koroną.

– Sama obrona została przemeblowana w zimie. Doszedł Ivan Gonzalez, na prawej stronie zaczął grać Tomasz Cywka, ale w meczu z Koroną funkcjonowało to nieźle.
– Jeśli popatrzeć na ten jeden mecz, to wygląda na to, że udało nam się wszystko dobrze poukładać. W sparingach też wyglądało to zresztą dobrze. Na taką prawdziwą weryfikację i ocenę potrzeba jednak jeszcze trochę czasu. Cieszyć może jednak, że już w pierwszym meczu zagraliśmy „na zero” w tyłach.

– W ostatnich tygodniach wasza kadra mocno się poszerzyła. A choć na pierwszy mecz wyszło aż dziesięciu zawodników, którzy grali jesienią, to chyba większa konkurencja powinna pomóc.
– Dobrze jest czuć oddech rywala na treningu, bo wtedy już jakość zajęć się podnosi. Każdy walczy o swojej miejsce i każdy dzięki temu może się rozwijać. Dawno nie było takiej sytuacji w Wiśle, żeby była aż taka konkurencja. Ja odkąd jestem w Krakowie, spotykam się z czymś takim pierwszy raz. Ale z tego można się tylko cieszyć. Wszyscy na tym skorzystają.

– Te transfery to sygnał, że coś w klubie się zmienia na lepsze. Wy też tak to czujecie? Zaczynacie myśleć, że można będzie powalczyć o coś więcej już w tym sezonie?
– To, że zmienia się na lepsze pod każdym względem widać gołym okiem. Jeśli jednak chodzi o walkę o czołowe lokaty, to chyba jeszcze trochę za wcześnie na podobne deklaracje. Nie wiem, czy to pomogłoby nam w przygotowaniu do kolejnych meczów. Nie ma sensu już teraz nakładać na siebie nadmiernej presji. W ostatnim czasie najważniejszym celem było poukładanie wszystkiego w zespole na nowo, bo nie jest to prosta sprawa, gdy przychodzi tylu nowych zawodników. Wygląda na to, że wszystko układa się po naszej myśli, ale na prognozy, jak zakończymy ten sezon, chyba jeszcze za wcześnie.

– Wyjściowy skład na Koronę pokazuje jednak, że nikt z nowych piłkarzy za darmo miejsca w składzie nie dostanie.
– Trener Kiko Ramirez już pokazał, że nie jest osobą, która komukolwiek da miejsce z marszu w wyjściowym składzie. Każdy musi na nie solidnie zapracować. Wiemy, że cały sztab bardzo dokładnie analizował grę drużyny, że wszyscy zawodnicy zostali „prześwietleni”. Niech każdy powoli wchodzi do zespołu, a z meczu na mecz powinno to funkcjonować coraz lepiej. Dla całej drużyny najważniejsze jest jednak to, że ewentualne kartki czy kontuzje nie powinny już odbijać się na wynikach w takim stopniu, jak to bywało jeszcze niedawno.

– A jak jest z komunikacją w zespole, bo przyszło trochę zagranicznych piłkarzy i przede wszystkim trener, który mówi tylko po hiszpańsku?
– Początek był trochę trudny, bo przecież w ostatnich latach prowadzili nas tylko Polacy i trzeba było się przestawić. Kilka tygodni wspólnej pracy pozwoliło już nam oswoić się z nową sytuacją. Poznajemy trenera i już jest tak, że nawet jego gesty zaczynamy odczytywać we właściwy sposób. Dużą rolę odgrywa też osoba Goncalo Feio, który bardzo dobrze czuje futbol. Tłumacz tłumaczowi nierówny. Ktoś może świetne znać hiszpański, ale nie potrafić przekazać w odpowiedni sposób myśli trenera, bo język piłkarski jest specyficzny. Feio robi to jednak znakomicie i dzięki temu nie ma problemów z komunikacją.

– Przed wami teraz mecz ze Śląskiem we Wrocławiu, który jesienią miał ogromne problemy z wygrywaniem meczów u siebie. Pewnie nie mielibyście nic przeciwko temu, żeby to się nie zmieniło…
– Oczywiście chcielibyśmy, żeby ta ich passa trwała, ale nie zapominajmy, że jesienią my mieliśmy inny problem niż Śląsk. Oni nie wygrywali u siebie, my na wyjazdach, gdzie tylko jeden raz, w Płocku, cieszyliśmy się z trzech punktów. Dlatego teraz drużyna bardzo chce wygrać na wyjeździe, poznać wreszcie smak zwycięstwa poza Krakowem.

– Szybki atak to będzie klucz do sukcesu we Wrocławiu? Śląsk pewnie będzie musiał zaatakować na swoim terenie.
– Niech atakuje… Ja wierzę, że w obronie będziemy tak samo dobrze poukładani, jak ostatnio, a jeśli chodzi o kontry, to ma kto je u nas wyprowadzać. Mam nadzieję, że z Wrocławia będziemy wracać uśmiechnięci i z kompletem punktów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Maciej Sadlok: Chcemy poczuć smak zwycięstwa na wyjeździe - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski