Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Witucki: Polski Ład nie może bić w tych, którzy potrafią wyrwać Polskę z pułapki średniego rozwoju i przeciętnych wynagrodzeń

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
- Realne podwyżki wynagrodzeń nie biorą się z deklaracji polityków! Najwyższe zarobki są w krajach, w których ludzie wytwarzają największą wartość dodaną. Tymczasem głównym założeniem Polskiego Ładu jest dociążenie, a więc i zniechęcenie takich ludzi - ostrzega Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.
- Realne podwyżki wynagrodzeń nie biorą się z deklaracji polityków! Najwyższe zarobki są w krajach, w których ludzie wytwarzają największą wartość dodaną. Tymczasem głównym założeniem Polskiego Ładu jest dociążenie, a więc i zniechęcenie takich ludzi - ostrzega Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan. Fot. Archiwum Konfederacji Lewiatan
- Realne podwyżki wynagrodzeń nie biorą się z deklaracji polityków! Najwyższe zarobki są w krajach, w których ludzie wytwarzają największą wartość dodaną. Tymczasem głównym założeniem Polskiego Ładu jest dociążenie, a więc i zniechęcenie takich ludzi. Owszem, w tym programie jest wiele dobrych pomysłów, postulowanych przez nas od dawna, jak ulga robotyzacyjna czy rozszerzenie estońskiego CIT, ale one są przytłoczone generalnym celem, a teraz i przekazem: że władza idzie po pieniądze tych, którzy są Polsce najbardziej potrzebni, by ją wyrwać z pułapki średniego wzrostu i średnich dochodów. Czyli po środki przedsiębiorców, specjalistów, wysokiej klasy fachowców. Także wykwalifikowanych robotników w przemyśle - mówi Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan.

- Żyjemy w świecie już nie skrajnych, lecz totalnie ekstremalnych opinii i sprzecznych narracji. Muszę więc zapytać na początek: Polski Ład to samo dobro, czy samo zło?
- Odpowiem cytatem z jednej z porannych audycji radiowych: Polski Ład to jest mieszanka bardzo wielu pomysłów prorozwojowych stworzonych wcześniej przez bardzo wiele partii politycznych i wcale nie są to pomysły najgorsze. Tylko, niestety, owa mieszanka została przytłoczona podstawowym najwyraźniej celem rządu, jakim jest znalezienie pieniędzy na transfery społeczne.

- Ależ pieniądze mają iść na zdrowie. Przyzna pan, że po doświadczeniach pandemii, w trakcie której zmarło najwięcej Polaków od czasu II wojny, trzeba wzmocnić ten superważny obszar.
- Oczywiście, że trzeba. Weźmy to jednak na chłopski rozum: skoro wydajemy dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych w Polskim Ładzie na transfery społeczne i jednocześnie zbieramy dodatkowe kilkadziesiąt miliardów złotych z tytułu zmian w tak zwanej składce zdrowotnej, to znaczy, że per saldo w kasie państwa nie zostanie ani złotówka więcej, więc ja nie rozumiem, w jaki sposób Polski Ład ma się przyczynić do poprawy stanu zdrowia i opieki zdrowotnej Polaków.

- Politycy PiS przekonują, że 90 proc. obywateli na Polskim Ładzie zyska, a tylko 10 proc. tych, którzy i tak mają bardzo dużo, albo wręcz za dużo, trochę straci.
- Słyszę, że to jest program w obronie najmniej zarabiających oraz w interesie klasy średniej, która zaczyna się rzekomo od 4 tys. zł brutto. A ucierpieć miałaby jedynie tak zwana „klasa wyższa”. Mamy tu kompletne pomieszanie pojęć, z powrotem do przebrzmiałych haseł. Jeśli przyjrzymy się bliżej pomysłowi na odciążenie osób najmniej zarabiających oraz temu, kto ma ten pomysł sfinansować, to okaże się, że Polski Ład jest sprzeczny z obowiązującą rządową Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

- Jej realizacja, delikatnie mówiąc, niekoniecznie się powiodła.
- Owszem, krytycy chętnie wskazują nieziszczone zamierzenia, jak milion aut elektrycznych czy podbój kosmosu, ale najważniejszy był i pozostaje główny cel tej strategii, czyli wyrwanie Polski z pułapki średniego wzrostu i średniego dochodu. Istnieje dość powszechna zgoda, że jest to cel ambitny – ale słuszny. Tymczasem Polski Ład oznaczać będzie pozostawianie Polski w pułapce średniego rozwoju. W efekcie będziemy nadal świetnym krajem dla inwestorów zagranicznych i polskich firm produkujących rzeczy o niewielkiej wartości dodanej. Takim przedsiębiorcom potrzebni są pracownicy wykonujący proste czynności za relatywnie niskie pensje.

- Jarosław Kaczyński podkreśla, że cel Polskiego Ładu jest odwrotny: pensje w Polsce mają wzrosnąć do poziomu bogatych krajów zachodnich.
- Realne podwyżki nie biorą się z deklaracji polityków! Najwyższe zarobki są w krajach, w których ludzie wytwarzają największą wartość dodaną. Tymczasem głównym założeniem Polskiego Ładu jest dociążenie, a więc i zniechęcenie takich ludzi. Owszem, w tym programie jest wiele dobrych pomysłów, postulowanych przez nas od dawna, jak ulga robotyzacyjna czy rozszerzenie estońskiego CIT, ale one są przytłoczone generalnym celem, a teraz i przekazem: że władza idzie po pieniądze tych, którzy są Polsce najbardziej potrzebni, by ją wyrwać z pułapki średniego wzrostu i średnich dochodów. Czyli po środki przedsiębiorców, specjalistów, wysokiej klasy fachowców. Także wykwalifikowanych robotników w przemyśle.

- Wicepremier Jarosław Gowin zapowiada wprowadzenie rozwiązań, które będą te ważne grupy chronić.
- Po pierwsze – ja znam dobrą wolę, ale nie znam aktualnej mocy sprawczej wicepremiera; po drugie – to wszystko prowadzi do dalszego komplikowania, i tak już chaotycznego, systemu podatkowego, a firmom potrzebny jest system prosty; po trzecie - jak słyszę, że my wracamy do opowiadania o walce klas, o tym, że specjalista, albo ten wykwalifikowany robotnik zarabiający 10 tys. zł to jest – nie wiem – współczesna arystokracja, burżuazja gospodarki, to mi się robi słabo. Prawdziwa gra toczy się o to, czy Polska będzie bardziej jak Singapur, czy też bardziej jak Shenzhen.

- Polski Ład prowadzi do…?
- Shenzhen, czyli wciąż pozostajemy konkurencyjnym miejscem do składania różnych rzeczy, samochodów, pralek, lodówek czy baterii, pozostajemy krajem, którego ambicją jest przekopanie Mierzei Wiślanej, ale przestajemy być krajem, w którym szybko wzrasta liczba miejsc pracy w sektorach opartych na wiedzy, na innowacjach.

- Takie sektory ciągną ostatnio Kraków, który dzięki nim przetrwał pandemię w relatywnie dobrej kondycji. Politycy przekonują, że ten trend się nie zatrzyma, że globalne korporacje nie wycofają się z Krakowa, Polski…
- Centra rozwojowe i centra usług zapewne nie wyjadą. Natomiast jest pewne, że nie otworzą się kolejne. Konkurencja w tym zakresie jest w świecie i Europie bardzo ostra, a w Polsce dodatkowo wyczerpują się zasoby siły roboczej. Czyli z jednej strony będziemy mieli coraz mniejszy wybór talentów, a z drugiej – za sprawą działań rządu, nowych obciążeń – ich praca będzie zasadniczo droższa. To osłabia naszą konkurencyjność i jest groźne. Maleją bowiem nasze szanse na wyjście z pułapki średniego wzrostu.

- A może nie ma sensu się szarpać o miejsce w światowej ekstraklasie?
- W sumie taki jest, niestety, główny komunikat Polskiego Ładu do przeciętnej Polki i przeciętnego Polaka, w tym młodych: po co się dziewczyno, chłopaku starasz, po co się uczysz, po co chcesz coś tworzyć, wymyślać, wynajdywać, po co pragniesz zmieniać świat i trafić do tej podejrzanej i znienawidzonej „klasy wyższej”, skoro możesz składać jakiś podzespół albo pracować w innej montowni.

- Przerysowuje pan.
- Trochę tak, ale widać wyraźnie, że rząd zmierza do porzucenia ambicji, które legły u podstaw Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju. Wydaje mi się przy tym, że politycy oderwali się od realiów, bo pracownicy na liniach montażu samochodów zarabiają w Polsce między 5 a 7 tys. zł, zaś 10 tys. zł wyciąga często ktoś, kto ma rzadki zawód, albo troszkę wyższe kompetencje. Podobnie przedsiębiorca ponoszący przy tym wszelkie ryzyka. I takich ludzi nazywa się dziś bogaczami.

- W rządowej telewizji widzę te finansowe elity - wredne i ohydne…
- No właśnie… Z drugiej strony politycy jeżdżą też ciągle na wieś i jakby nie zauważyli, że tam już prawie nie ma rolników, są mieszkańcy wsi. Nieliczni rolnicy, ci prawdziwi, prowadzą produkcję na setkach, a nawet tysiącach hektarów. Reszta nie ma z rolnictwem wiele wspólnego. Wiem, bo sam pochodzę ze wsi. Tymczasem politycy wciąż odwołują się do ikonicznego gospodarza, który wyjeżdża swoim starym traktorem kilka hektarów obrabiać. I tworzą politykę, by mu dogodzić, choć grono takich ludzi jest wąskie i cały czas się kurczy. Zresztą: jaki typ Polaka chcemy promować na te najbliższe kilkanaście lat? Kim chcemy się stać w obecnej perspektywie europejskiej? Ambitnymi twórcami zarabiającymi po te kilkanaście tysięcy złotych, czy odtwórczą „klasą średnią” z 4 tys. zł brutto?

- Polska gospodarka to dziś globalny czempion, który przeszedł pandemię jak nikt, czy wydmuszka, która niebawem skończy jak Grecja?
- Kondycja polskiej gospodarki jest względnie dobra, co jest zasługą świetnej i ciężkiej pracy przedsiębiorców i ich pracowników, ale też dobrego wsparcia z tarcz. Z punktu widzenia przedsiębiorców, pandemia miała trzech bohaterów: Pawła Borysa, prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR), prof. Gertrudę Uścińską, prezes ZUS oraz Zbigniewa Jagiełłę, byłego już prezesa PKO BP. Pierwsza dwójka wykazała się wyjątkowo proprzedsiębiorczym myśleniem i działaniem w momentach krytycznych dla polskiej gospodarki, prezes Jagiełło uruchomił jako pierwszy dostęp do publicznych platform przez system bankowy, co było niezwykle pomocne podczas pandemii.

- Dziś dla polskich przedsiębiorców absolutnie kluczowe jest…
- Przejrzyste, stabilne, przewidywalne prawo. Bo nawet jeśli w Polskim Ładzie znajdą się najlepsze ulgi inwestycyjne, czy inne rozwiązania np. o fundacji rodzinnej, to polscy przedsiębiorcy nie będą inwestować ani zakładać fundacji w Polsce w obawie przez nagłymi zmianami.

- Założą raczej fundacje w Luksemburgu?
- Tak, nawet jeśli tam przepisy są gorsze. A zrobią to dlatego, bo im tam żaden książę Luksemburga, ani członek parlamentu nie zmieni nagle prawa twierdząc, że robi to dla obrony przed kapitałem zagranicznym, jak to jest teraz przy lex-TVN.

- Premier Morawiecki zarzuca wam często: „Nie inwestujecie”.
- Ja mu na to odpowiadam, że polscy przedsiębiorcy nie są inni niż przedsiębiorcy niemieccy, francuscy czy włoscy. Jak bóbr wychodzi z rzeki, to po to by ściąć jakieś drzewo, przedsiębiorca wychodzi z domu do firmy żeby zainwestować – taka natura. Ale jest jeden ważny warunek: że ten przedsiębiorca nie dowie się następnego dnia, że w ramach nowego ładu jego inwestycja ma inną opłacalność niż ta, którą zakładał wczoraj, bo uchwalone przepisy to była taka tylko reklamówka. A to jest dziś, niestety, polska norma.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski