Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Żurawski: Wisła potrzebuje impulsu

Rozmawiał Bartosz Karcz
Maciej Żurawski w derbach Krakowa grał cztery razy. Trzy mecze wygrała Wisła, jeden raz był remis
Maciej Żurawski w derbach Krakowa grał cztery razy. Trzy mecze wygrała Wisła, jeden raz był remis fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. – Najmilej wspominam mecz z jesieni 2010 roku, gdy wygraliśmy 1:0 po golu Boukhariego. Te derby były bodźcem, który sprawił, że drużyna „odpaliła”. Chciałbym, żeby podobna historia wydarzyła się w piątek – mówi były piłkarz Wisły, a dzisiaj Porońca MACIEJ ŻURAWSKI

– Jak to się stało, że przestał Pan być skautem Wisły Kraków?

– Zakończyliśmy współpracę z Wisłą i tyle. Nie widzę sensu, żeby to szerzej komentować.

– Może Pan zatem skoncentrować się na przygotowaniach do sezonu z Porońcem. W Poroninie budujecie prawdziwy dream team jak na warunki trzecioligowe.

– Rzeczywiście, do drużyny dołączyło kilku nowych zawodników z doświadczeniem z ekstraklasy czy I ligi. Piłkarzy wiekowych, ale ciągle w dobrej dyspozycji, więc drużyna będzie jeszcze lepsza.

– Pan trenuje normalnie z całym zespołem, czy będzie do dyspozycji trenera Przemysława Cecherza jedynie na mecze?

– Trenuję, trenuję, choć im człowiek starszy, tym potrzeba więcej czasu na regenerację. Dlatego staramy się z trenerem tak to układać, żebym nie przeciążył niektórych partii mięśni.

– Czuje się Pan jak magnes w Poroninie dla innych piłkarzy, którzy mogą pomyśleć, że skoro Maciej Żurawski gra w tym klubie, to pewnie warto związać się z Porońcem?

– Staram się raczej skromnie podchodzić do swojej osoby i nie chciałbym, żeby tak stawiać sprawę, że ktoś do nas przychodzi, bo gra w drużynie Żurawski. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że mam rozpoznawalne nazwisko, ale nie myślę o tym. Wolę patrzeć na treningi, na mecze i na to, żeby czerpać przyjemność z gry i strzelanych bramek.

– Rywalizacja w III lidze ciągle daje Panu taką pozytywną piłkarską adrenalinę?

– Tak. Moje doświadczenie procentuje, a że staram się być cały czas w dobrej formie fizycznej, to czerpię dużą przyjemność z gry. Zdaję sobie sprawę z tego, że lata lecą i z roku na rok lepiej nie będzie. Widzę po sobie, że im jestem starszy, tym muszę bardziej uważać na szczegóły.

– Gdyby udało się wam wywalczyć awans do II ligi, będzie Pan w stanie w niej grać?

– Gdybym miał dziś odpowiedzieć na to pytanie, to dałbym radę. Ja jednak oceniam swoje możliwości w cyklach rocznych. Poprzedni sezon był udany, więc to był dla mnie sygnał, że warto to ciągnąć. Zobaczymy, co będzie w kolejnym sezonie. Czy będę dobrze się czuł, czy będą omijały mnie kontuzje i czy będę dawał drużynie tyle, ile chciałbym.

– Prócz gry w Porońcu robi Pan coś jeszcze?

– Na razie nie. Łączenie kilku rzeczy nie jest łatwe. Łączenie skautingu w Wiśle z grą w Poroninie było już dla mnie trudne. Chodziło o sprawy techniczne. Bywało, że po przejechaniu wielu setek kilometrów samochodem na Słowenię czy Węgry i z powrotem wychodziłem od razu na trening czy mecz. To nie sprzyjało odpoczynkowi, regeneracji.

– Pan z kolegami z Porońca przygotowuje się do sezonu, a Wisła już go rozpoczęła. Oglądał Pan mecz z Górnikiem Zabrze?

– Byłem na meczu i pewnie teraz padnie pytanie, jak oceniam tę przebudowaną Wisłę...

– A jak Pan ocenia?

– Po tym pierwszym meczu trudno mówić o pozytywach. Jest nim na pewno bramka Crivellaro, bo zachował się bardzo przytomnie. Było też kilka dobrych momentów, ale też było mnóstwo takich, które nie mogą cieszyć. To nie był dobry mecz Wisły. Można jeszcze cały czas mówić o tym, że to pierwszy mecz i że trzeba dać drużynie trochę czasu. Kilka kolejek pewnie musi przejść, żeby nowa druga linia funkcjonowała w pełni tak, jak wszyscy tego oczekują. Na dzisiaj trudno o obiektywną ocenę. Pytanie, kiedy to wszystko „odpali” i na co tę drużynę będzie stać.

– Pewnie kibice Wisły patrzyliby na tę drużynę inaczej i rzeczywiście dali jej więcej czasu na zgranie, gdyby nie terminarz. Już w najbliższy piątek derby Krakowa, w których „Biała Gwiazda” faworytem nie będzie.

– Po pierwszej kolejce można tak chyba stwierdzić. Pamiętajmy jednak, że to są derby. Wiele razy w przeszłości te mecze pokazywały, że bez względu na miejsce w tabeli, czy siłę drużyn na dany moment, padają zaskakujące wyniki. Ja całym sercem będę za Wisłą i mocno liczę, że wywalczy trzy punkty.

– Pan w derbach Krakowa zagrał cztery razy. Jak wspomina Pan te mecze?

– Najmilej wspominam ten z jesieni 2010 roku, gdy wygraliśmy 1:0 po golu Boukhariego w doliczonym czasie gry. To też był taki trudny moment dla Wisły, bo też była w przebudowie i potrzebowała pozytywnego impulsu. Te derby były właśnie takim bodźcem, który sprawił, że drużyna „odpaliła”. Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby podobna historia wydarzyła się w najbliższy piątek.

– Seria dziesięciu meczów bez porażki Cracovii imponuje Panu?

– Fajny wynik, zwłaszcza że jeszcze niedawno mieli zupełnie inne serie i nie wiadomo było, czy w ogóle się utrzymają. Przyszedł jednak nowy trener, poukładał drużynę i zaczęli osiągać dobre wyniki. Nie chcę jednak wypowiadać się szerzej na temat Cracovii, bo szczerze mówiąc, nie oglądałem zbyt wielu meczów tej drużyny.

– Ale pewnie w piątek w konfrontacji z Wisłą ją Pan obejrzy. Będzie Pan oglądał mecz na stadionie przy ul. Kałuży?

– Nie. Zasiądę przed telewizorem. Na pewno jednak nie odpuszczę takiego meczu. Jak są derby, to po prostu trzeba to oglądnąć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski