Paweł Głowacki: DOSTAWKA
Odwieczna rytualna teza o wszechstronnej wyższości Polek nad niewiastami innych plemion świata jest wprawdzie co najmniej dyskusyjna, lecz właśnie teraz, gdy kilka chwil przed Euro 2012 człowiek przygląda się z politowaniem, co też na Ukrainie wyprawia szparka Żenia z rewolucyjnego oddziału Femen – dyskusja o wyższości naszej Jadzi sens traci zupełnie. Wszystko jasne. Jasne jak na prasowej fotografii uwieczniony brzuch od pasa w górę gołej Żeni z Femen, na którym inna Żenia z Femen czarną farbą maźnęła brawurowe hasło: "Fuck Euro 2012”. Jasne jak blask wystawionego na publiczny widok Euro Pucharu Henri Delaunaya, tego srebra cudnego, co go Żenia z czarną pogardą dla futbolu wokół swego zdobnego w kulkę łożyskową pępka ostro atakuje w proteście. I jasne jak na tej samej fotografii uwiecznione koszule ochroniarzy, którzy puchar przed gołą rewolucją ratując, panicznie kombinują, za co szarżującą Żenię ucapić, by w kryminale nie wylądować za próbę gwałtu na placu miejskim.
Nie ma co kryć, szczycić się należy – nasza Jadzia jest jednak na wyższym poziomie ewolucji. Owszem, w wielu kwestiach życia codziennego pyskuje ona, wydziwia i opór stawia, lecz jeśli o futbol chodzi – nie śmie. A już z pewnością nigdy nie przyszłoby Jadzi do głowy, by na pohybel piłce nożnej – z biustonosza wyskoczyć, brzuch debilnym hasłem fajdać i błazna z siebie publicznie zrobić, odstawiając na rynku operetkę "Dyndająca szarża na Puchar Delaunaya”. A na święte przekonanie wielogłowej Żeni z Femen, że mianowicie Euro stworzy haniebne "pole do rozkwitu pijaństwa i prostytucji” – jak reaguje Jadzia? Słysząc sugestie, że odcięci od muraw mężczyźni natychmiast popadną w wiekuistą abstynencję i nastąpi wybujały rozkwit wyłącznie rodzinnego życia nocnego – co czyni nasza gruntownie doświadczona Jadzia? Uśmiecha się tylko, podziwiając pensjonarską naiwność Ukrainek.
Tak, nasza Jadzia jest, Boga chwalić, gdzie indziej. Jadzia zrozumiała, co ongiś usłyszał pewien osesek, o których chyba Janusz Zaorski opowiadał. Otóż – był mundial, rok 1974, 1978 albo 1982. Obojętne. Prywatne mieszkanie na drugim piętrze, moc mężczyzn w fotelach, kluczowy mecz w telewizji – a tu osesek, dziecko pana domu, ku otwartym na balkon drzwiom ostro raczkuje, już jest wśród pelargonii... Wtedy ojciec daje oseskowi ostatnią radę: "Uważaj, bo wypadniesz – i nikt po ciebie nie pójdzie!”. Po prostu – Jadzia już dawno pojęła tę w istocie ocalającą życie prawdę, że gdy nastaje mundial bądź Euro i grają nasi, nastaje też czas radzenia sobie samej, ze wszystkim. To wiedząc, wie zarazem, że nie ma co protestować, pyskować i wydziwiać, bo nawet gdyby się ośmieliła – dzielność skończy się tak, jak skończyć się musi.
Nie protestuje więc Jadzia, nie pyskuje, nie wydziwia – nie zdziera z siebie biustonoszy. Na kilka dni przed pierwszym meczem w Warszawie – nie cierpi katuszy z powodu widma nieuchronnego braku dostępu do telewizora przez następny miesiąc, ba, cieszy się nawet, gdyż brak ekranu – to dobre dla oczu. Spokojnie szykuje worki do wynoszenia butelek, znosi piwa zawsze dobre na świt, godzi się na dziury po petach w obrusie i na rozwrzeszczaną w pokoju obok nieobecność mężczyzny jej życia, ostrzy noże do szybkiego robienia kanapek, uczy się piękna starożytnej frazy "milczenie jest złotem”, a także dzwoni do koleżanek z pytaniem, czy – jak by co – nie mogłaby się u nich przespać. Niestety, nie mogłaby, bo koleżanki o to samo pytają. Tak, wszystkie nasze Jadzie będą w czerwcu w identycznej sytuacji. I odwrotnie niż chorobliwie nerwowe Żenie – spokojnie i godnie przetrzymają to, co nieuchronne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?