Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mądry trener, wielki zespół

Jerzy Filipiuk
Mistrzynie Polski 1984/85 – od lewej siedzą: Jolanta Rząsiecka, Beata Golik, Bogusława Dąbrowska, Alicja Główczak, Lidia Siodłak, Małgorzata Hołda; od lewej stoją: Elżbieta Madej, Wanda Wójcik, Dorota Pawłowska, Ilona Sasnal, Zofia Figas, Genowefa Gorzkowska, Kazimiera Tomaszewska
Mistrzynie Polski 1984/85 – od lewej siedzą: Jolanta Rząsiecka, Beata Golik, Bogusława Dąbrowska, Alicja Główczak, Lidia Siodłak, Małgorzata Hołda; od lewej stoją: Elżbieta Madej, Wanda Wójcik, Dorota Pawłowska, Ilona Sasnal, Zofia Figas, Genowefa Gorzkowska, Kazimiera Tomaszewska FOT. ALEKSANDRA KLUK
Piłka ręczna. Trzy dekady temu Cracovia, po 18 latach oczekiwań, odzyskała upragniony tytuł mistrza Polski. I uczyniła to w pięknym stylu.

– Każdy zespół wpada w psychiczny dołek, ale mnie się udało tak przygotować podopieczne, że szybko zdobyły przewagę punktową w lidze. Na­wet, gdy przytrafiała się im niedys­pozycja, odbijało się to na ich grze, ale nie na wynikach – nie kryje satysfakcji trener Edward Surdyka, który w 1985 roku poprowadził piłkarki ręczne Cra­covii do jedynego w historii sekcji dubletu – mistrzos­twa kraju i Pucharu Polski.

Dziś, 30 lat po tamtych sukcesach, z nostalgią spogląda na zdję­cie swej drużyny. Cracovia po 18 latach przerwy znów była najlepsza w kraju. Tytuł zapewniła sobie na 4 kolejki przed zakończeniem sezonu.

85-letniego dziś Surdykę pamięć nie zawodzi. Cracovia po I rundzie – w której z 18 spotkań wygrała 15, a tylko dwa zremisowała i jedno przegrała – miała aż siedem punktów przewagi nad następ­nym zespołem w tabeli, czyli Skrą Warszawa.

Pierwszej porażki krakowianki w mistrzowskim sezonie doznały dopiero w 12. kolejce – w Szczecinie z Pogonią 21:24. Zwykle były bardzo dobrze przygotowane pod względem fizycznym, wtedy jednak zagrały słabiej i musiały uznać wyższość gospodyń.

– Nad kondycją pracowaliś­my głównie podczas letnich obozów, kiedy dziewczyny biegały w górach. Mieliśmy je w ośrodku Startu w Wiśle i COS w Zakopanem – wspomina Surdyka. I do­daje: – Dziś, gdy trenuje się rano i po południu, drużyny rozgrywają w weekendy po jednym meczu, a wtedy – choć były dwa lub trzy treningi tygodniowo, bo brakowało obiektów do zajęć, dziewczyny studiowały i uczyły się – grało się w sobotę i niedzielę. I piłkarki to wytrzymywały!

To właśnie dzięki żelaznej kondycji Cracovia potrafiła w 10. kolejce odrobić straty w stolicy w meczu „na szczycie” ze Skrą. Wygr­­a­ła 29:25, rewanżując się rywalkom za pechowy (strata gola na 23 sekundy przed końcem spotkania) remis 24:24 dzień wcześniej.

Zanim rozpoczęła się runda rewanżowa, Cracovia w styczniu 1985 roku zdobyła Puchar Polski. Wcześniej, w turnieju eliminacyjnym w Lublinie, grała bez... nominalnej bramkarki. Alicja Głów­czak i Bogusława Dąbrowska dostały bowiem powołanie do kadry, dlatego między słupkami stanęła... skrzydłowa Dorota Pawłowska. I poradziła sobie bardzo dobrze.

– Byłam bardzo zaskoczona, gdy trener Surdyka powiedział mi, że mam bronić. Jakoś sobie jednak poradziłam. Miałam dużo szczęścia, pomogły mi też koleżanki, które grały rewelacyjnie – wspomina Pawłowska.

W finałowym turnieju, który odbył się w hali Wawelu, Cracovia pokonała Start Elbląg 29:23, zremisowała z liderem II ligi Zgodą Bielszowice 19:19 i rozgromiła broniący trofeum Ruch Chorzów 22:16. W końcowej klasyfikacji wyp­rzedziła Zgodę lepszą różnicą bramek. Nie zaprezentowała wielkiej formy, ale – jak mówił Surd­yka – nie odbiło się to na uzyskanych przez nią wynikach.

Siłą Cracovii był bardzo mocny, wyrównany skład. Jego trzon tworzyło 12-13 zawodniczek.

– Gdy któraś zastępowała koleżankę, na bois­ku nie było widać różnicy w grze drużyny. Moje podopieczne były dobrze wyszkolone technicznie i taktycznie. Wtedy wzrost i siła nie odgrywały takiej roli jak teraz. Dziewczyna mierząca 180 centymetrów była uważana za wysoką. Starałem się jak najlepiej wykorzystać możliwości zespołu. Miałem dziewczyny bardzo sprawne, szybkie. No i miałem szczęście do bramkarek. Dążyliśmy więc do szybkiej gry, z kontry. Wykorzystywaliśmy rzuty z drugiej linii oraz ze skrzydeł – wylicza Surdyka.

Swoje boiskowe zalety Cra­covia potrafiła przekuwać na punkty także w drugiej rundzie ligowych rozgrywek, choć zaczęła ją od wpadki – porażki u siebie z przedostatnim w tabeli AZS Katowice 24:26 – a potem straciła szalejącą na skrzyd­le Zofię Figas (złamała nogę).

Cracovia uciekała przed pogonią Skry i... Pogoni Szczecin. Po 26 kolejkach miała już nad nimi odpowiednio 10 i 11 punktów przewagi. Potem w dwumeczu podejmowała Skrę. Najpierw uległa jej 22:29, a w rewanżu pokonała ją 26:25.

W wielu kolejkach poszczególne zawodniczki popisywały się koncertowymi, indywidualnymi występami. To też stanowiło o sile drużyny. W meczu ze Ślęzą we Wrocławiu Dąbrowska obroniła aż siedem, a Głów­czak dwa rzuty karne. W spotkaniach ze Startem w Elblągu i Ślęzą Wrocław u siebie Ka­zi­miera Tomaszewska zdobyła po tuzinie goli, w meczu z AZS Wrocław Figas dziesięć razy pokonała bramkarkę rywali, podobnie jak Tomaszewska i Beata Golik – także w Krakowie – w dwumeczu z Pogonią.

Team samograj? Pozornie tak, ale nie byłoby złota, gdyby drużyny nie trzymał w ryzach doświadczony szkoleniowiec. Umiał dotrzeć do psychiki dziewcząt, wydobyć z nich to co najlepsze, zbudować świetną atmosferę w drużynie.

– Mądrość trenera Surdyki polegała między innymi na tym, że nam ufał. Wiedział, kiedy może nas „przycisnąć” na zajęciach lub nam „odpuścić”, kiedy trzeba podnieść na nas głos lub przymk­nąć oko, gdy na przykład na obozie za długo sobie posiedziałyśmy wieczorem. I to się przekładało na naszą grę – mówi Beata Golik.

O świetną atmosferę dbały też same zawodniczki, tworząc, jak same przyznają, zgraną paczkę na parkiecie i poza nim.

– Po meczu nie ma mowy o kłótni, zwracamy sobie po prostu nawzajem uwagę. Nie ma podziału na zawodniczki młodsze i starsze. Jest jeden zespół – mówiła po zakończenie mis­trzowskiego sezonu Małgorzata Hołda, a jej opinie podzielają po latach koleżanki z drużyny.

– Myśmy się bardzo dobrze dobrały charakterologicznie. Lubiłyśmy się, urządzałyśmy sobie na przemian czwart­kowe obiady, chodziłyśmy razem do teat­ru – potwierdza Golik.

Wypracowanej przewagi krakowianki nie zmarnowały. Już w trakcie sezonu były pewne, że po 18-letniej przerwie odzyskają upragniony tytuł.

– Uwierzyłyśmy w mistrzos­two po zakończeniu rundy jesiennej. Wiedziałyśmy, że jeśli teraz nie wygramy, nie wygramy nigdy – zapewniała Hołda.

Finisz Cracovii był skuteczny. W 29. i 30. kolejce pokonała u siebie Pogoń 23:19 i 28:23. Potem pojechała do Chorzowa. W pierwszym meczu przegrała 25:35, ale dzień później wyg­rała z Ruchem 27:24, zapewniając sobie tytuł. Na cztery kolejki przed zakończeniem rozgrywek miała aż 10 punktów przewagi nad Skrą, która przeg­rała we Wrocławiu z AZS 18:27.

Następny dwumecz krakowianki grały u siebie z ustępującymi mistrzyniami kraju. Kwiaty, szampan, gratulacje chyba je rozkojarzyły, bo pierwszy mecz przegrały 23:24, ale dzień później pokazały, kto teraz rządzi w polskiej piłce ręcznej. Pewnie wygrały 32:26. Mist­rzowskie berło trafiło w bardzo dobre ręce.

Dwa lata później Cracovia, występując w niemal tym samym składzie, po raz ostatni zdobyła tytuł mist­rza Polski (ósmy w historii „siódemek”; cztery zdobyła w „jedenastkach”). Potem, niestety, nastały dla niej gorsze czasy. I trwają do dzisiaj.

„ZŁOTE” DZIEWCZYNY OKIEM EDWARDA SURDYKI

BOGUSŁAW DĄBROWSKA (bramkarka) – nie miała najlepszych warunków fizycznych, ale imponowała świetnym refleksem, grała widowiskowo. Pracuje w Szkocji.

ZOFIA FIGAS (skrzydłowa) – była bardzo szybka, miała urozmaicony rzut, była wówczas jedną z najlepszych skrzydłowych w polskiej lidze. Mieszka we Francji.

MAŁGORZATA HOŁDA (kołowa) – potrafiła ostro walczyć ze swoimi rywalkami, była dosyć skuteczna rzutowo. Jest przedstawicielką handlową w Krakowie.

ALICJA GŁÓWCZAK (bramkarka) – była wtedy najlepsza na swojej pozycji w Polsce, miała wielki talent i świetne warunki fizyczne. Mieszka w Danii.

BEATA GOLIK (rozgrywająca) – dys­ponowała dobrym rzutem z drugiej linii, miała dobry przegląd sytuacji. Jest nauczycielką wf w gimnazjum w Krakowie.

GENOWEFA GORZKOWSKA (rozgrywająca) – nie do końca wykorzys­tała swych możliwości, naturalnej swobody w grze, mocnego rzutu. Jest fizjo­terapeutką w Wiedniu.

ELŻBIETA MADEJ (kołowa) – była najmłodsza w zespole, mocna fizycznie, ale często przegrywała pojedynki. Pracuje w szkole podstawowej w Chrzanowie.

DOROTA PAWŁOWSKA (skrzydłowa) – była impulsywna w grze, przeżywała to, co się działo na boisku. Pracuje w Krakowie, zajmuje się ubezpieczeniami.

RENATA GARNCARZ (rozgrywająca) – była zmienniczką w zespole, rzadko występowała. Jest fizjo­terap­eut­ką w Krakowie.

JOLANTA RZĄSIECKA (skrzydłowa) – była jedną z rezerwowych zawo­dniczek. Jest dyrektorką Zespołu Szkół numer 2 w Chrzanowie.

ILONA SASNAL (skrzydłowa) – grała dynamicznie, czasami jako kołowa, prezentowała zmienną formę. Porwadzi dzialalność gospodarczą w Krakowie.

LIDIA SIODŁAK (rozgrywająca) – posiadała bardzo dużą siłę rzutu, była za mało bojowa na boisku, mogła być jeszcze bardziej skuteczna. Pracuje w Niemczech.

KAZIMIERA TOMASZEWSKA (rozgrywająca) – nie łapała kontuzji, sama także nie grała ostro, technicznie była bardzo dobra. Trenuje grupy młodzieżowe w Austrii.

JOLANTA WOJTOŃ (rozgrywająca) – miała mocną konkurencję w zespole na swej pozycji, stanowiła jego uzupełnienie. Mieszka w USA.

WANDA WÓJCIK
(rozgrywająca) – miała dobrą technikę oraz rzut, potrafiła niekonwencjonalnie zagrać na boisku, była leworęczna. Zmarła w 2012 roku. (FIL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski