Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magda Bożyk: Czasem na próbach zdarza mi się poryczeć

Rozmawiał Paweł Gzyl
Magda Bożyk woli skupiać się na muzyce, nie na jej promocji
Magda Bożyk woli skupiać się na muzyce, nie na jej promocji fot. Andrzej Banaś
Muzyka. Niedaleko pada jabłko od jabłoni – prawdziwość tego przysłowia potwierdza Magda Bożyk, krakowska wokalistka, która debiutując płytą „Yearning”, oddaje hołd słynnemu stryjowi.

– Pasję do muzyki wyniosła Pani z rodzinnego domu?

– Tak. W domu zawsze się śpiewało. Moi rodzice poznali się nawet na wspólnym śpiewaniu za studenckich czasów.

– Ale na pewno największy wpływ miał na Panią stryj – znany krakowski piosenkarz Jurek Bożyk, którego występy gromadziły w klubie Awaria tłumy.

– Wychowałam się przy przebojach Jurka, nasiąkałam nimi od dzieciństwa. Z siostrami zawsze nudziłyśmy go, żeby nam zaśpiewał nasze ulubione piosenki, których sens może nie do końca rozumiałyśmy. Byłyśmy przeszczęśliwe, kiedy się zgadzał i zaczynał koncert. Jurkowi zawdzięczam mnóstwo, przede wszystkim to, że uwierzył we mnie wtedy, kiedy ja w siebie wątpiłam i kiedy śpiewanie publiczne było dla mnie niewyobrażalne.

– To dzięki stryjowi sięgnęła Pani po jego ulubiony jazz i blues?

– Na pewno. Ale też przez moich rodziców. W domu były całe sterty winylowych płyt, w tym Arethy Franklin czy Elli Fitzgerald. W podstawówce bardzo dużo ich słuchałam. Kiedy natomiast widziałam Jurka na scenie, zachwycała mnie jego siła, ekspresja. Ile razy go słyszę, czy w domu, czy w klubie, zawsze mnie wzrusza. Ma niesamowitą charyzmę. I te dźwięki, skale, harmonie gdzieś się we mnie zapisały. Chciałabym, żeby moje piosenki również tak ludzi poruszały.

– Pani stryj przeżywał różne koleje losu jako wokalista. To nie działało na Panią odstraszająco?

– Wręcz przeciwnie. To ciężki kawałek chleba, ale Jurek jest szczęśliwy. Kiedy pracowaliśmy nad jego płytą „Drive”, sama się o tym przekonałam. To jest jego żywioł, sens życia, spełnienie. To jest chyba najważniejszą lekcją, jaką od niego otrzymałam.

– Pracuje Pani w branży nieruchomości. Czy to sprzyja śpiewaniu?

– Myślę, że tak. Mogę zarabiać gdzie indziej, a jednocześnie mam możliwość realizowania swojej pasji. To daje wielki komfort. Najpierw sfinansowałam Jurkowi nagranie i wydanie płyty „Drive”, a potem przeznaczyłam pieniądze na studio i na własny album „Yearning”. U wielu innych muzyków myśl o braku finansów działa destruktywnie i hamująco. Ja nie mam takich frustracji. Poza tym nie założyłam jeszcze rodziny, więc łatwiej było mi zająć się stroną finansową projektu.

– Nie wolałaby Pani żyć z muzyki?

– Obawiam się, że przełożyłoby się to na myślenie w rodzaju: „Czy to się sprzeda?”. A ja tak nie chcę. Wolę skupić się na melodii, na tekście, na tym, co mam do powiedzenia. A nie zastanawiać się, czy to się spodoba ani jaki będzie tego odbiór.

– Łatwo było znaleźć w Krakowie muzyków, z którymi udaje się Pani dobrze porozumieć?

– Trochę to trwało. Najważniejsze jest to, że się po prostu lubimy. Trzonem zespołu jesteśmy ja i Radek Kopeć – a reszta chłopaków nie ma z tym problemów. To nie znaczy, że się nie kłócimy, ale to są twórcze kłótnie. Czasem na próbach zdarza mi się poryczeć z niemożności osiągnięcia tego, co chciałabym. Stoję więc przy mikrofonie, łzy mi lecą po policzkach, a oni przerażeni patrzą, co się dzieje. Kiedy moja furia mija – wracamy do roboty. Całe szczęście koledzy nie tylko są świetni technicznie, ale traktują granie jako swoją pasję. Nikt z nich nie wpada tylko na chwilę, nie patrzy na zegarek, kiedy będzie koniec próby. Dzięki temu robimy dobrą muzykę.

– Pokazaliście się niedawno w programie Kuby Wojewódzkiego.

– [śmiech] Koleżanka zadzwoniła do mnie i mówi: „Możecie wystąpić w TVN, trzeba tylko wysłać zgłoszenie. Co wam szkodzi?”. „Dajcie spokój” – zareagowałam, bo w ogóle nie mam telewizora i od liceum nie oglądam telewizji. No, ale porozmawialiśmy w zespole i wspólnie podjęliśmy decyzję, że w sumie nic nie ryzykujemy, więc czemu nie. Wysłaliśmy nagranie i wybrano nas. Ludzie z telewizji okazali się bardzo fajni – mili, serdeczni, profesjonalni, a jednocześnie na luzie. Po nagraniu poprosili nas o udzielenie krótkiego wywiadu. Powiedziałam jedno czy dwa zdania i od razu oddałam mikrofon, a producent na to: „Cały Kraków. Robią dobrą muzykę, ale PR mają beznadziejny”. Strasznie się z nas śmiali.

– Jest w tym jakaś prawda, bo niewielu młodym wykonawcom z Krakowa udało się ostatnio odnieść ogólnopolski sukces.

– Ja idę swoim torem. Nie wiem, kto jest kim, z kim się trzeba znać oraz gdzie trzeba bywać. Kariera oznacza dla mnie dużo grania. A co do Krakowa, to u mnie w zespole każdy jest z innej strony Polski. Mieszają się u nas różne wpływy, a Kraków jest miejscem naszego spotkania.

– Największym problemem muzycznego Krakowa jest to, że kluby wymuszają na młodych wykonawcach występy za darmo. Pani też się z tym spotkała?

– Jest w zespole dwóch chłopaków, którzy mają rodziny i utrzymują się z grania. Muszę to brać pod uwagę. Dlatego poza charytatywnymi występami nigdy nie gramy za darmo. Niby koncert trwa półtorej godziny, ale przecież my poświęcamy mnóstwo czasu, żeby się do niego przygotować.

– Nie rozczarował Pani polski show-biznes?

– Nie. Co prawda ,wszystko załatwiam teraz sama z Radkiem, ale nie mogę narzekać. Nam zależy teraz przede wszystkim na graniu i pisaniu muzyki, na tym się skupiamy. Dlatego może nasz PR trochę kuleje. No cóż, po prostu nie myślimy o tym, ale mimo to ciągle pojawiają się zamówienia na koncerty.

– Ale swój profil na Facebooku macie?

– Tak. Sama go prowadzę, tylko nie jestem do niego mentalnie „podpięta”. Zawsze chcę podziękować fanom za przyjście na koncert tuż po występie, a zwykle robię to dwa albo nawet trzy dni później [śmiech].

– Publiczność na koncertach dopisuje?

– Przeważnie mamy komplet. Oczywiście zdarzają się też występy dla skromniejszej liczby widzów. Za każdym razem jednak dajemy z siebie wszystko. Zawsze trzeba super zaśpiewać, bez względu na to, ile jest osób na sali. Kiedy jednak ma się full, wytwarza się niesamowita energia, to jest wyjątkowo przyjemne uczucie.

– A jak stryj ocenia płytę?

– Nawet nie wiem, czy słuchał. Dostał ją w prezencie. Ale Jurek żyje w swoim świecie.

– Planuje Pani kontynuować nagrywanie i koncertowanie?

– Tak. Niedawno zarejestrowaliśmy nowy utwór. W tym miesiącu przerywamy koncertowanie i zabieramy się do komponowania następnych. Nie wyobrażam sobie już życia bez muzyki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski