Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magiczne szczyty, śmiertelne szczyty. Na Kościelcu ginęli wybitni taternicy

Marek Lubaś-Harny
Kościelec stał się grobowcem m.in. Mieczysława Karłowicza (z lewej), wybitnego kompozytora przełomu wieków XIX i XX. Zginął w 1909 r. Śmierć spotkała tu także dwóch taterników: Mieczysława Świerza (zginął w 1929 r.) oraz Jana Długosza (1962 r., z prawej)
Kościelec stał się grobowcem m.in. Mieczysława Karłowicza (z lewej), wybitnego kompozytora przełomu wieków XIX i XX. Zginął w 1909 r. Śmierć spotkała tu także dwóch taterników: Mieczysława Świerza (zginął w 1929 r.) oraz Jana Długosza (1962 r., z prawej) Wikipedia, Muzeum Tatrzańskie
Tatry Wysokie. Ta niezwykła góra przyciąga wspinaczy, którzy często nie zdają sobie sprawy, jak jest groźna. Ma w sobie jednak coś niezwykłego, mówiło się, że to na tym szczycie miał spocząć Słowacki

Na najpopularniejsze i łatwo dostępne tatrzańskie szczyty w każdym letnim sezonie wchodzą tysiące turystów. Często bezrefleksyjnie. A przecież w takiej wyprawie niekoniecznie musi chodzić tylko o to, żeby zaliczyć górę, zrobić sobie selfie, wysłać do znajomych jako MMS, a po powrocie wrzucić na fejsa, żeby cały świat podziwiał i zazdrościł. Przez dziesięciolecia każdy z tych szczytów obrósł własną historią, legendą, magią. Kto bardziej wrażliwy i świata ciekawy, może przy okazji wzbogacić swoją wiedzę, a przez to i wrażenia z wycieczki mieć bogatsze. Kościelec, choć bliski i niezbyt wymagający, nadaje się do tego idealnie. O magii tego wierzchołka może świadczyć choćby projekt, z całą powagą rozpatrywany w początkach XX wieku, by umieścić na nim… sarkofag ze zwłokami Juliusza Słowackiego.

Non omnis moriar

Widok z niego jest nieco ograniczony, ale jak ponad sto lat temu zauważył Mieczysław Karłowicz: „tylko z Kościelca widoczne są wszystkie bez wyjątku Stawy Gąsienicowe”. Wydaje się, że był to jeden z ulubionych szczytów kompozytora. Z początkiem roku 1908 jako pierwszy, wspólnie z Romanem Kordysem, wszedł na Kościelec zimą.

Niestety, Karłowicz stał się też pierwszym znanym przykładem, że zauroczenie Kościelcem może okazać się śmiertelne groźne. Można uznać za paradoks, że autor „Rapsodii litewskiej” dokonał udanego pierwszego zimowego wejścia na szczyt, a znalazł śmierć u jego podnóża, w miejscu pozornie bezpiecznym, zasypany przez lawinę na trasie pod Małym Kościelcem w trakcie banalnej wycieczki fotograficznej. Stało się to 8 lutego 1909 roku, a wyprawa po jego zwłoki została uznana za pierwszą akcję TOPR-u.

Miał niespełna 33 lata i jedyna pociecha, że trzy tygodnie wcześniej jego „Odwieczne pieśni” zostały wreszcie entuzjastycznie przyjęte na koncercie w Filharmonii Warszawskiej.

Śmierć kompozytora upamiętnia „wanta Karłowicza”, głaz widoczny już ze ścieżki nad Czarny Staw. Widnieją na nim cytat z Horacego „Non omnis moriar”, czyli „Nie wszystek umrę” i... swastyka. Tę górale znali na długo przed Hitlerem, nazywali ją „krzyżykiem niespodzianym” i powszechnie używali w zdobnictwie. Ostatnio „wanta Karłowicza” coraz bardziej zarasta kosówką, więc może dobrze wiedzieć, że ona tam jest i rozumieć, co oznacza.

Ostatnia wyprawa

Niestety, Karłowicz nie był ostatni. Bliskość schroniska i stosunkowo łatwy dostęp sprawiają, że na Kościelcu co jakiś czas popadają w tarapaty niedoświadczeni turyści, co dla niektórych kończy się tragicznie. Ale nie tylko dla nich Kościelec bywa niebezpieczny. Jakieś fatum zrządziło, że właśnie tu znaleźli śmierć dwaj najwybitniejsi taternicy swoich czasów, Mieczysław Świerz w roku 1929 i Jan Długosz w roku 1962. Ten pierwszy przodował w latach 20. XX wieku, będąc jednym z pierwszych, dla których Tatry stały się już za ciasne. Pisał, że „samo doświadczenie tatrzańskie nie wystarczy do zdobycia Everestu. Marząc o najwyższych szczytach globu, poniósł śmierć na Kościelcu. Mówiono, że przeliczył się z siłami, dobiegając czterdziestki próbował dorównać wspinaczom następnego pokolenia, powtarzając trudną drogę na zachodniej ścianie góry, wytyczoną przez dziewiętnastolatka Wiesława Stanisławskiego. Sam zresztą przyznawał, że chce się pokazać młodym.

Ferdynand Goetel napisał potem w „Taterniku”: „Jak powiadają, miała to już być ostatnia wyprawa Miecia, ostatni dowód, że dawne taternictwo nawet pod względem sprawności nie ustępuje przed młodem.”

Najprawdopodobniej jednak zadecydował pech, ukruszył się chwyt, pękła sizalowa lina.

A oto jak opisano to zdarzenie w „Taterniku”, na podstawie relacji Tadeusza Ciesielskiego, towarzysza ostatniej wspinaczki Świerza: „Gdy doszli mniej więcej do połowy ściany, ś.p. Świerz asekurowany liną przez towarzysza, w odległości około 5 m trawersował odcinek będąc w danej chwili o jakiś 1 m wyżej od Ciesielskiego. Na drugim odcinku trawersu, po przejściu załamania ściany do komina, ś.p. Świerz chowa się według opowiadania towarzysza za ścianę komina, a Ciesielski widzi tylko jego rękę, szukającą chwytu. Nagle daje się słyszeć krzyk „oho - lecę” i Ciesielski czuje szarpnięcie liny, którą trzyma zabezpieczoną u haka, a zarazem widzi w tym momencie odpadającego towarzysza swego od ściany z blokiem w ręce.

Przez kilka nieskończenie długich sekund ciało odbija się od ściany kominka i spada na płytę. Wysokość ściany mogła wynosić około 80 m. Drugi koniec przerwanej liny pozostaje w rękach oszołomionego Ciesielskiego, który woła następnie o ratunek.”

Ikona swojej generacji

33 lata później Jan Długosz był u szczytu swoich możliwości, nie tylko wspinaczkowych. Już za życia stał się taternicką legendą, zwłaszcza po dokonaniu wraz z brytyjskimi alpinistami pierwszego przejścia słynnego filara Freney w masywie Mont Blanc. Także jego tatrzańskie dokonania na Kazalnicy i Mnichu należały do najwybitniejszych w historii taternictwa. Ponadto z powodzeniem próbował sił w literaturze. Jego górskie opowiadania, zebrane w tomie „Komin Pokutników”, są dziś najbardziej chyba kultową pozycją w polskiej literaturze taternickiej.

W dodatku do kolejnego wydania tej książki tak jej autora scharakteryzowała Ewa Dereń: „Swoisty mit otaczał tę postać już za życia - i bynajmniej nie za sprawą samych tylko sukcesów sportowych. Charyzma - to słowo przewija się we wszystkich wspomnieniach dawnych przyjaciół i znajomych, lecz co ciekawe - także konkurentów. (…) Młodzi taternicy uważali go za ikonę swojej generacji”.

Tym większym szokiem była śmierć Długosza na przepaścistej, ale łatwej grani Kościelców w trakcie kursu wspinaczkowego dla żołnierzy dywizji desantowej. Przechodząc od jednej grupy do drugiej, nagle zniknął. Na Kościelcowej Przełęczy została tylko jego kurtka. Dopiero kilka godzin później wezwani na pomoc ratownicy wypatrzyli leżące kilkadziesiąt metrów pod granią zwłoki.

Plotkowano, że Długosz lekceważył niebezpieczeństwo, spacerując po grani z rękami w kieszeniach. Inni podejrzewali, że było to samobójstwo.

Po głazach w kucki

Dobrze mieć te smutne zdarzenia w pamięci, aby uniknąć zaskoczeń. I nie być jak pewien internauta, który tak opisał swoją wycieczkę na Kościelec:

„Lata temu wybrałem się z grupą i przewodnikiem, ale nie zdawałem sobie sprawy, że przejścia są tam tak wąskie, że stopy trzeba wpychać pod głazy, a ja do tego miałem śliskie buty (czego przewodnik nie zauważył i nie uprzedził mnie). Pogoda była ładna, ale na górze okazało się, że jest mgła i lekkie oblodzenie. Był moment, że myślałem, iż się zesr... ze strachu. Ja wpychałem nie tylko stopy pod głazy, ale też ręce i zapierałem się, przechodząc w kucki fragmenty szlaku. Na szczycie czekała mgła, że widać było na 2 - 5 metrów. Zrobiłem kilka zdjęć kolegom na samym szczycie. Wyglądają jak w studio z białymi ścianami. Tamtejsze szlaki są niebezpieczne. Dodatkowo nie wszędzie są łańcuchy czy uchwyty. Ktoś powinien się zająć sprawą albo informować o skali trudności przed wejściem na dany odcinek. (...) A ja na dodatek mam lęk wysokości...”

Wpis ten wygląda wręcz na przewrotny żart, można się jednak obawiać, że nim nie jest. Jeszcze jeden argument, aby przed wyruszeniem czy to na Kościelec, czy na inny szczyt, dowiedzieć się o nim możliwie jak najwięcej, by nie musieć „przechodzić w kucki fragmentów szlaku”, a swoje wrażenia móc po powrocie wzorem Mieczysława Karłowicza opisać jako „czarowne”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski