Wychylam głowę z labiryntu kamiennych uliczek i gęstwiny cytrynowych sadów. Staję osłupiały. Atramentową czerń nocy rozcina kilkukilometrowy strumień wrzącej, ognistej magmy spływającej po oblodzonym stoku Etny.
Sytuacja, która wprawiła mnie w osłupienie, nie robi wrażenia na miejscowych. Jestem na stacji benzynowej. Mężczyzna kończy tankować, ogląda beznamiętnie płyny samochodowe w oknie wystawowym. Z odbiornika płyną przytłumione sycylijskie melodie. Zapala papierosa. Odjeżdża.
\\\
To już siódmy dzień naszej wyprawy. Po przejechaniu autostopem z Rzymu do Neapolu weszliśmy na zaśnieżony Wezuwiusz, po czym dotarliśmy na wyspę słońca, by zdobyć zimą główny cel naszej eskapady, ciągle dymiącą, masywną Etnę (3 340 m n.p.m.).
Monte Etna - jako nieodłączny symbol Sycylii - tragicznie zapisała się w historii regionu. W 1669 r. zalała lawą Catanię wraz z portem, rozległe miasto położone na zboczach góry, dziś odbudowane na skałach magmowych. Wcześniej - w 1169, 1329 i 1381 r. - lawa dotarła do morza, w 1979 r. w pobliżu głównego krateru zginęło dziewięć osób. W 1971 r. zniszczyła obserwatorium mające ostrzegać o niebezpieczeństwie, a całkiem niedawno, bo w 2002 r., leżącą na północnym stoku miejscowość wypoczynkową - Piano Provenzana. Od 1998 r. wulkan jest w stanie wzmożonej aktywności.
Naszym planom towarzyszyły niemałe obawy. Przecież stosunkowo niski Wezuwiusz zdobyliśmy, brnąc niemal po kolana w śniegu. Co będzie dwa tysiące metrów wyżej?
Mieliśmy sporo szczęścia. Droga do schroniska Rifiugio di Sapienza została odśnieżona, więc mogliśmy do niego dotrzeć autobusem, który odjeżdża z Piazza Giovanni XIII w Catanii o godz. 8.15 (o godz. 16.30 zabiera pasażerów na dół). Pozwala to spokojnie wejść na wulkan i nacieszyć oczy tym cudem natury.
\\\
Etna rośnie w oczach. Cały czas wpatrujemy się w jej dymiący wierzchołek. Wspinamy się brzegiem trasy narciarskiej. Kolejka, z której korzystają turyści i narciarze - spod Rifiugio di Sapienza do La Montagnola - nie kursuje z powodu silnego wiatru. Podczas naszej wędrówki spotkaliśmy tylko jednego narciarza. W pewnym momencie dochodzimy do małego budynku zatopionego w śnieżnej bieli - to schronisko.
Jest potwornie zimno, a zwały śniegu sięgają chwilami kilku metrów. W bardziej sprzyjających okolicznościach można wejść na boczny krater wulkanu; zabronione jest jednak przekraczanie wysokości 2 760 m n.p.m.
Na szczegółowych mapach topograficznych, które oglądaliśmy w schronisku, zaznaczono również ścieżkę na kolejny wierzchołek, leżący dwieście metrów wyżej. Rezygnujemy jednak. Wyjście wyżej mogłoby się okazać zbyt ryzykowne.
\\\
Do krateru głównego można podejść jedynie z wykwalifikowanym przewodnikiem. Nie wiadomo bowiem, kiedy znowu wybuchnie.
\\\
Na dole oglądamy jeszcze zdjęcie z 1984 r., kiedy erupcja trwała nieprzerwanie cztery miesiące. Na fotografii widać schronisko otoczone przez żarzące kule i masy bulgocącej magmy, tworząc iście piekielną scenerię.
ANDRZEJ MUSZYŃSKI
Fot. autor
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?