Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majdan został sam. Bez wsparcia Unii

Redakcja
Ukraińcy nie "wystali" nawet deklaracji, że wizy zostaną zniesione. Nie otrzymali jasnego oświadczenia unijnych przywódców, że mają szansę być w przyszłości członkiem Unii. Szyderczo zabrzmiały wypowiedzi polityków: skoro "nie są zdecydowani", nie możemy "za nich" zrobić kroku ku Europie.

Czas ostatnich konferencji i podsumowań. Za szerokimi oknami luksusowego hotelu lazur Morza Śródziemnego. W połowie grudnia to jedno z najcieplejszych miejsc Europy. Ktoś zagaduje w kuluarach: "Jak długo ludzie wytrzymają na Majdanie?".

- Proszę wracać, zaczynamy drugą sesję - tłumek znika w sali, spiesząc się na przemówienie jednego z ważniejszych francuskich polityków. Banalne zadanie - ma odpowiedzieć, jakie wydarzenia na świecie uważa za najważniejsze w 2013 roku. Iran, Syria, Republika Środkowoafrykańska. Ani słowa o Ukrainie. Kilka dni później Unia już oficjalnie pożegna się z sąsiadami ze Wschodu - w ustaleniach przywódców Unii Europejskiej znacznie ważniejsza okazała się sprawa Środkowej Afryki niż Ukrainy - a kilka zdawkowych słów o naszym wschodnim sąsiedzie zabrzmiało jak "wpadnij kiedyś na kolację". Zmarznięty Majdan został sam. Rzecz w tym, że historia nie zna większych ani dłuższych manifestacji pod unijnymi flagami. Catherine Ashton, szefowa unijnej dyplomacji, nigdzie chyba podczas swojej kilkuletniej kadencji nie była witana goręcej niż przez protestujących w Kijowie.

Paradoks polega na tym, że Ukraińcy nie "wystali" nawet deklaracji, że wizy zostaną zniesione ani jasnego oświadczenia unijnych przywódców, że Ukraina ma szansę być w przyszłości, nawet dalekiej, członkiem Unii. Dość szyderczo brzmiały wypowiedzi unijnych polityków, że skoro Ukraińcy "nie są zdecydowani", to nie możemy "za nich" zrobić kroku ku Europie. Od sierpnia było bowiem jasne, że głównym problemem Ukrainy jest bezprecedensowy nacisk Kremla, niemal we wszystkich możliwych dziedzinach: począwszy od religii, poprzez gospodarkę aż po propagandę antyunijną. Jak Ukraińcy mogli zniwelować nacisk, przed którym nie była w stanie uciec cała Unia? To prawda, Władimir Putin nie miał tak dobrej passy za całego swego panowania: sukcesy w polityce energetycznej wobec Unii, rozszerzanie obecności wojskowej w Europie Środkowej (Białoruś) i plany dozbrojenia Królewca, w sensie dyplomatycznym Syria i Iran dały Kremlowi polityczny impet do potyczki na Ukrainie. Ostatni moment na podpisanie umowy stowarzyszeniowej Bruksela-Kijów był właśnie pod koniec wakacji, kiedy pierwsze ukraińskie towary zostały zatrzymane na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Gdyby wtedy znalazł się w Unii ktoś, kto myślałby politycznie w kategoriach całej Europy, a nie urzędniczych prawideł unijnych instytucji, być może byłaby szansa na porozumienie z Ukrainą i powstrzymanie polityki Rosji w środku kontynentu.

Pewnie mają rację ci, którzy żartują, że Majdan powinien zostać wpisany do ukraińskiej konstytucji jako władza najwyższej instancji. Efektem pierwszego Majdanu, czyli protestów studenckich w 1990 roku, było odwołanie ostatniego komunistycznego premiera Witalija Masoła, efektem protestów w 2004 roku powtórzenie sfałszowanych wyborów i wybór Wiktora Juszczenki na prezydenta kraju. Majdan 2013 był największym i najdłuższym z masowych protestów na współczesnej Ukrainie, ale tym razem nie widać sensownego politycznego wyjścia z sytuacji. Euromajdan w większym stopniu niż dziewięć lat wcześniej był animowany przez młodzież, czyli generację, która nie miała styczności ze Związkiem Radzieckim. Doszło do dramatycznego napięcia. Kreml gra na nucie sentymentu do czasów radzieckich oraz dąży do jakiejś formy powrotu do strefy wpływów Rosji z poprzednich wieków, dąży do powstania Związku Celnego i rodzaju unii politycznej pomiędzy krajami dawnego ZSRR. Trafia to w ambiwalentne podejście do tych żądań ze strony politycznych elit w Kijowie, przekonanych, że Ukraina ma być strategicznie gdzieś "pomiędzy" Rosją a Zachodem, które to przekonanie de facto wzmacnia więzy z Rosją. Plus najważniejsze: niezdolność powiedzenia żądaniom rosyjskim jednoznacznego "nie" przez polityków z Kijowa. Jeśli uzupełnić to o więzy gospodarcze czy uzależnienie Ukrainy od dostaw energii z Rosji, to powstaje obraz jak mocne są te zależności.
Z drugiej strony są ambicje najmłodszych Ukraińców, którzy mają własną wizję przyszłości kraju. Dla nich postradziecki model rozwoju, jaki mogą obserwować w Rosji, nie stanowi atrakcyjnego punktu odniesienia. I nie chodzi tutaj ani o czystą politykę, ani o kierunki wymiany handlowej - w obu z tych dziedzinach nie mają jeszcze decydującego głosu. Ważniejsze jest ich zdecydowane przekonanie, że całościowo zachodnioeuropejski model rozwoju uważają za lepszy dla ich przyszłości. Symbolem tegorocznego protestu był strącony z cokołu kijowski Lenin. Po pierwsze, cały świat zorientował się, że on tam jeszcze był. Po drugie, choć nawet władza za bardzo go nie żałowała, strącić musiał go dopiero młody żywioł. Euromajdan stał się mentalnym zerwaniem z dziedzictwem komunizmu. Zastanawiającym, bo spóźnionym o dwie dekady. Być może upadek Lenina jest największym osiągnięciem zrewoltowanej Ukrainy.

Jednak ludzie z Majdanu nie pójdą od razu do rządowych gabinetów, nie zajmą stanowisk w dyplomacji. Nie ma możliwości osiągania celów związanych z ambicjami młodych Ukraińców, by na Ukrainie było "bardziej" jak w UE, bez sensownego przywództwa opozycji, która te cele jest gotowa realizować. W ukraińskich warunkach oznacza to znacznie głębsze przeoranie systemu prawnego i przyzwyczajeń ludzi, niż miało to miejsce w Polsce przed wejściem do Unii. Pierwszym poważnym etapem prowadzącym w tym kierunku miały być zasady prawne opisane w umowie stowarzyszeniowej. Nie ma też możliwości wsparcia ambicji Majdanu bez aktywności polityków Zachodu. Albo Unia postawi na "stabilizację", czyli nie zauważy tego, co się wydarzyło na Majdanie, przeczeka napięcia, albo postawi na głęboką transformację Ukrainy. Nie tyle chodzi o wspieranie opozycji, co wyciagnięcie wniosków z tegorocznego protestu młodego pokolenia. Najgorszy wariant to utrzymanie w pamięci przekonania o "zdradzie" Zachodu, porzuceniu ludzi na mroźnym placu i zostawieniu ich samych sobie.

W Boże Narodzenie Twittera obiega fotografia pobitej dziennikarki Tatiany Czornowił. Jeden z posłów do Parlamentu Europejskiego grozi reakcją Unii. Prof. Andrew Michta, znany amerykański analityk, przytomnie zauważył, że jest za późno, że pociąg odjechał. Tym razem milczenie Polski podczas grudniowego unijnego szczytu było wymowne: jakby wyrażało zawstydzenie za Ukrainę. Największym błędem polskiej polityki byłoby uznanie, że skoro nie dokonaliśmy tego, co nie udało się ani Niemcom, ani całej UE, ani USA, to chowamy się z zażenowaniem. Tymczasem dumą Zachodu powinna być mobilizacja młodej elity nad Dnieprem. Szansą Polski jest stworzenie nowego planu dla Ukrainy i przekonanie do niego UE.

W Kijowie nie tylko Polska, ale cała Unia spotkała się z Imperium Rosyjski - kolejnym wcieleniem państwa Romanowów i ZSRR - w jego bardzo spektakularnej formie i z jego postimperialną polityką rozpisaną na takty. Problem nie w tym, że Unia nie wypadła w tym zderzeniu dobrze. Istota tkwi w tym, że skuliła się w sobie i udaje, że nic się nie stało. Dla Polski wydarzenia na Ukrainie, nawet jeżeli w jakimś stopniu skończą się pozytywnie, oznaczają konieczność zmiany myślenia o naszym miejscu w Europie. Jeśli pod wpływem nacisku dosłownie w ciągu kilku dni jeden z najważniejszych krajów na kontynencie i nasz kluczowy sąsiad zmienia swoją politykę o 180 stopni, to niechybnie oznacza to, że poziom stabilizacji politycznej tuż za polską granicą jest znacznie niższy niż sądziliśmy. A skłonność sojuszników do dostrzegania tych podstawowych faktów minimalna.

Paweł Kowal, poseł do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski