Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Majdani wieprzowina

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Nantes to piękne portowe miasto nad Loarą, położone w zachodniej Francji. W ostatni weekend, jak powiedzieli mi alzaccy przyjaciele, Francuzi urządzili tam swój mały, lokalny majdan.

Porozstawiali namioty na placu, na którym miało być budowane lotnisko, a oni lotniska, rzecz jasna, sobie nie życzą. Gdy nie poskutkowało, zaczęli palić opony i, jak mówią, to już był prawdziwy majdan, jak w Kijowie.

Majdan wdziera się do słowników: zapomniane słówko, prawdopodobnie pochodzenia tureckiego, robi karierę jako symbol protestu i władzy ludu, który o swoje się upomina. Na Ukrainie rzecz w tym, by dać szansę najmłodszemu pokoleniu, by choć trochę rozszczelnić oligarchię, czyli system, w którym najbogatsi Ukraińcy (pierwsza setka) posiadają nawet 80 proc. własności i wpływ na wszystkie partie.

I na Ukrainie, i we Francji rzecz w tym, by władza słuchała się ludzi. Czyli majdan to szansa na wyrwanie zgnuśniałej Europy nie tylko z oligarchii finansowej na Ukrainie, ale i oligarchiczno-politycznych struktur w Europie Zachodniej. Przed rokiem protesty w sprawie ACTA pokazały, że każdy rząd w Europie może mieć swój majdan. Szkoda jednak, że współczesne majdany najczęściej po gwałtownym wybuchu rozchodzą się po kościach i wiele z nich nie zostaje.

Inna sprawa, że ryzyko jest i takie, że majdan stanie się lekarstwem na każdą sprawę: na Ukrainie ludzie zechcą nie tylko symbolicznie zatwierdzić pierwszy porewolucyjny rząd, ale na przykład każde rozporządzenie każdego ministra, że majdanić będą zawsze, gdy decyzja władzy im się nie spodoba, a majdanienie zastąpi wybory, że majdan urządzą w domu zbuntowane dzieci, uczniowie w klasie i tak dalej.

Tymczasem swoją wersję majdanu urządza na Krymie Kreml. Gdy chodzi o politykę Rosji wobec porewolucyjnej Ukrainy, jest pewne, że Rosja zastosuje te same metody. Do tego szykuje się już nie majdan, ale inna znana taktyka Kremla, czyli blokada. Historia z mięsem i innymi produktami rolnymi powtarza się jak po pomarańczowej rewolucji, gdy sprawa handlu wieprzowiną stała się politycznym tematem numer jeden, dokładnie tak jak dzisiaj.

Dwa chore dziki w Polsce spowodowały wstrzymanie eksportu. Te same chore dziki na Ukrainie nie były problemem do ucieczki Janukowycza, a od czwartku stanowią przeszkodę w jedzeniu ukraińskiej szynki przez moskwian i petersburżan. Poczciwy komisarz ds. zdrowia Tonio Borg widzi, że sprawa jest beznadziejna, ale wybiera się do Moskwy negocjować w imieniu Unii. A do tego jeszcze Francja, Dania i kilku innych członków UE podobno planuje podpisanie jakichś osobnych porozumień z Rosją w sprawie handlu. Biedna ta Europa – aż żal patrzeć, jak sobie nie radzi i daje się rozgrywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski