– Jest Pan kolekcjonerem złotych medali mistrzostw Polski. 12 tytułów na koncie to imponująca liczba. A cała przygoda zaczęła się w 2000 roku w Krakowie...
– Tak, wtedy Kraków na stadionie AWF organizował mistrzostwa Polski seniorów. Przyjechałem jako junior. W konkursie pchnięcia kulą byłem siódmy.
– Pamięta Pan swój wynik?
– Jeszcze nie był imponujący, bodaj ponad 16 metrów (16,72 m – przyp. JO). Cóż, to były początki. Na serię wygranych nie musiałem czekać zbyt długo. Dwa lata później w Szczecinie już zwyciężyłem. Z najwyższego stopnia podium niemal nie schodziłem. Był tylko jeden wyjątek, w 2006 roku miałem kontuzję, przechodziłem rehabilitację i to była jedyna moja absencja w mistrzostwach Polski. Na rok musiałem oddać tron rywalom.
– Teraz przyjedzie Pan do Krakowa po trzynasty tytuł mistrzowski?
– Oczywiście, taki jest mój plan, a w tym przypadku trzynastka musi oznaczać szczęście. Przed Krakowem mam jeszcze mityng w Monako, a we wtorek zamelduję się na stadionie AWF po lepszy wynik niż 15 lat temu (śmiech).
– Będzie to popis jednego aktora?
– Raczej nie. Poziom pchnięcia kuli w Polsce podniósł się i teraz jest najwyższy za moich czasów. Kiedyś wygrywałem z wielką przewagą. W tym sezonie Jakub Szyszkowski pchnął już 20,55 i, podobnie jak ja, ma minimum na mistrzostwa świata. Postępy czyni Konrad Bukowiecki, na swym terenie pewnie dobrze wypadnie Michał Haratyk. W Krakowie w kuli powinien być konkurs ciekawy i na dobrym poziomie. Podobno zapowiadają ładną pogodę, to nam pomoże.
– Poza zwycięstwem, na jaki rezultat Pan liczy?
– Trudno powiedzieć. Chcę wykorzystać wszystkie sześć kolejek konkursu i poprawić najlepsze tegoroczne osiągnięcie 20,76. Jak będzie – zobaczymy, bo moja forma w tym sezonie jest różna.
– Z czego to wynika?
– Mam problemy techniczne w kole, muszę jeszcze sporo nadrobić w przygotowaniach. Niemniej celuję w trzynasty tytuł, a za rok w kolejny. Mój wielki poprzednik, mistrz olimpijski z 1972 roku w Monachium Władysław Komar, był 14-krotnym mistrzem Polski. Świetnie byłoby wyrównać za rok jego osiągnięcie. Poprawiać nie zamierzam. Już sobie mówię: 14 i dość. Za rok mamy sezon olimpijski, wtedy uzyskanie prymatu w Polsce i wyjazd do Rio de Janeiro byłyby ładnym ukoronowaniem mojej drogi sportowej.
– Kulomioci są długowieczni. Zanim dojdzie do igrzysk w Rio, w sierpniu mamy mistrzostwa globu w Pekinie. W tym roku ma Pan 17. wynik na świecie. Na co liczy Pan w Pekinie?
– Prognozuję ostrożnie, choć liczę, że forma jeszcze pójdzie w górę. Planem podstawowym jest wejście do czołowej ósemki. W finale zobaczymy, jak będzie, bo w wielkich imprezach zawodnicy różnie reagują, jest presja psychiczna. Będę robił, co w mojej mocy, ale o medal będzie trudno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?