KOLARSTWO. W 70. Tour de Pologne dziś dzień przerwy. Jutro start z Krakowa.
Kolarze ledwo żyją, gdy wjeżdżają na tę świętą dla kolarstwa górę. Ich jednak nie widoki przyprawiają o zawrót głowy, ale wysiłek, jaki ich czeka. Dość powiedzieć, że na szczycie ponad 10-kilometrowego podjazdu stoją dwa pomniki. Jeden poświęcony legendarnemu włoskiemu mistrzowi Fausto Coppiemu. W restauracjach, których jest tu kilka, wisi pełno jego czarno-białych zdjęć, gdy samotnie wspina się wśród nieprzebranych tłumów kibiców (większość w eleganckich płaszczach i garniturach) na Passo Pordoi. Sto metrów dalej stoi kamień, na szczycie którego ustawiono rower kolarski. Nowoczesny model - z 2011 roku. Właśnie na nim finiszował tu wówczas Gilberto Simoni. Ostatni z 38 zwycięzców etapów Giro d'Italia, które kończyły się na Pordoi.
Na Pordoi kończył się drugi etap 70. Tour de Pologne. Wyścigu, który będzie już do końca "naj". Najcięższy, najciekawszy, najdroższy i oczywiście historyczny, bo przecież po raz pierwszy zaczynał się sobotę we Włoszech, a skończy za tydzień Krakowie.
Jak ciężkie były te dwa dni, świadczą straty gwiazd światowego peletonu, które jadą w TdP. Już w sobotę Vincenzo Nibali (Astana), aktualny zwycięzca Giro d'Italia, oraz Bradley Wiggins (Sky) - triumfator ubiegłorocznego Tour de France, na mecie także trudnego, ale jednak dużo lżejszego etapu z Rovereto do Madonna di Campiglio stracili do zwycięzcy (Włocha Diego Ulissiego z Lampre) ponad 9 minut. W niedzielę brytyjski mistrz olimpijski w jeździe na czas miał ponad 15 minut straty. Nibali o 8 minut więcej. Włoch przynajmniej był jednak widoczny - wziął udział w ucieczce, z której ostatecznego ataku dokonał zwycięzca etapu Christophe Riblone z grupy AG2R.
Francuz na 7,5 kilometra przed metą stanął na pedały i odjechał jak pociąg TGV. Grupka kilkunastu kolarzy, w której był m.in nasz Rafał Majka, goniła wściekle, ale nie dali rady dogonić Francuza. Na mecie miał minutę przewagi nad Austriakiem Thomasem Rohreggerem z Radioshack Leopard Trek, który wysforował się przed goniącą grupę, i 1,18 min nad swoim rodakiem Georgiem Priedlerem (Argos Shimano).
Z grupy najszybciej finiszował Kolumbijczyk Henao Montoya z ekipy Sky. Tuż za nim metę przeciął Majka. Obaj bili się o pozycję do ostatniego metra. Obaj wiedzieli, że walczą o koszulkę lidera, bo Riblon wyprzedził ich o 1,35 min, a to było za mało, by włożył żółty trykot.
Przywdział go ostatecznie Majka, który ma zaledwie 4 sekundy przewagi nad Kolumbijczykiem w klasyfikacji generalnej. Dalej też jest ścisk. Dość powiedzieć, że 11. w generalce, wielki włoski gwiazdor z ekipy Cannodale Ivan Basso (triumfator Giro z 2010 roku) ma tylko 20 sekund straty do Majki i na pewno też będzie walczył o końcowe zwycięstwo w tegorocznym Tour de Pologne.
- Mój cel to dojechać w żółtej koszulce do ostatniego etapu - zapowiada Rafał Majka. - Henao jest groźny, ale nie tylko on. W Zakopanem i Bukowinie też będzie walka. Jestem na nią gotów. Mój zespół również.
Dziś w TdP dzień przerwy. A jutro etap z Krakowa do Rzeszowa, na którym powalczą zapewne sprinterzy.
Robert Małolepszy z Włoch
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?