Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Malarze snów

Redakcja
Kiedy Grzegorz Sienkiewicz zobaczył wiszące obok swoich obrazy Marca Chagalla, pokręcił nosem. - Maluje jak siedemdziesięcioletni dziadek! - skonstatował tonem znawcy. Usłyszał też, że jego dzieła podobają się bardziej. Rzecz działa się w Galerii "Tak", w Poznaniu, gdzie uczestnik Warsztatów Terapii Zajęciowej w Haczowie prezentuje swe prace obok obrazów nieżyjącego wielkiego artysty.

- Maluję tematy z myśli, ze snu też, z książki, z chmur - mówi Grzegorz Sienkiewicz

   W katalogu wystawy czytamy:
   "Jako pierwszy objawił się moim oczom anioł" - pisał/śnił Chagall w swojej powieści autobiograficznej "Moje życie", wydanej w 1931 roku w Paryżu.
   I malował...
   "Wylądował anioł i uszkodził sobie jedno skrzydło. Ptaki myślą, że ten anioł to ptak i zlatują się do niego" - opowiadał/śnił Sienkiewicz.
   I malował...
   Sienkiewicz wygaduje różne niestworzone rzeczy.
   - Bo ja jestem papla! - dorosły mężczyzna, jak małe dziecko, zamyka usta dłonią.

1.

   Budynek Warsztatów Terapii Zajęciowej ginie w porannej mgle. Trudno tu trafić, bo wybudowano go niemal na samym końcu wsi, przy bocznej drodze.
   - Kiedy tu stanąłem pierwszy raz, rozejrzałem się wokół i zobaczyłem szczere pole, tak daleko było do świata - wspomina kierownik Rafał Gużkowski. - A teraz to nie świat do nas przychodzi, tylko my do niego stąd wychodzimy.
   Gdy obejmował stanowisko, warsztaty, prowadzone przez haczowskie koło Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym, działały już od kilku lat.
   Przychodzą tu różni ludzie, przeszło trzydziestu. Mniej lub bardziej upośledzeni. Z wszystkimi ubytkami na zdrowiu, jakie tylko można sobie wyobrazić.
   - Głównie z kalectwem sprzężonym - mówi Gużkowski. I wylicza: - Epilepsja, padaczka, zespół Downa, do tego wady ruchu, słuchu, mowy...
   Lista jest długa.
   WTZ miały być dla nich startem w zawodowe życie. Miały dać im fach do ręki. Zgodnie z założeniami osoba niepełnosprawna przychodzi tu, zdobywa zawód i idzie do pracy.
   Jednak przy obecnym braku pracy, kiedy na rynku zajęcia nie ma nawet dla osób w pełni sprawnych, założenia stają się niemożliwe do zrealizowania. Szczególnie na Podkarpaciu, gdzie bezrobocie jest duże, a zakład aktywności zawodowej dla niepełnosprawnych - tylko jeden.

2.

   Czterdziestotrzyletni mężczyzna wchodzi do pokoju w zielonej koszuli, dżinsach i z ręką w kieszeni. Jak przystało na prawdziwego artystę.
   - Uno sera! Wiesz, co to znaczy? - rzuca na powitanie.
   Nie wiem.
   - To po rumuńsku "Dzień dobry"!
   Nawet jeśli w rzeczywistości oznacza to coś całkiem innego i w całkiem innym języku, albo wcale nic nie oznacza, dla Grzegorza Sienkiewicza nie ma to większego znaczenia. Ma swój świat. Lubi się bawić słowami: "kondziorno", "jutro dobra", "dżinajdżin"...
   Oderwał się właśnie od sztalugi. Obraz: kobieta z rozwianym włosem płonie na stosie. Ponoć na rynku w Koszalinie, ale do końca nie wiadomo, czy rzeczywiście. - Byłem tam dawno i nie pamiętam.
   Twierdzi, że mówi w różnych językach: północnych, południowych, północno-zachodnich... Nauczył się ich sam. - Bo po co do szkoły chodzić? - pyta zawadiacko.
   Urodził się w 1962 roku na Kujawach. W Haczowie na Podkarpaciu, gdzieś w połowie drogi między Krosnem i Brzozowem, mieszka od sześciu lat - u rodzeństwa. W swoim długim życiu imał się różnych zajęć, mocno odbiegających od malarstwa.
   Był pomocnikiem ochroniarza, wypiekał chleb w piekarni, układał towary na półkach sklepowych, zdobył doświadczenie jako wytwórca taboretów. Chodził do budowlanki, ale zrezygnował, skończył za to kurs konserwatorów zabytków. Ma sześciu braci.
   Tyle da się wyczytać o nim w oficjalnym życiorysie, publikowanym w katalogach kolejnych wystaw. A te miał już m.in. w: Gdańsku, Warszawie, Düsseldorfie, Krakowie, Radomiu, w Muzeum Sztuki Ludowej w Otrębusach... Teraz wystawia w Poznaniu.
   - W ogóle maluję tematy z myśli, to co mi po głowie chodzi, ze snu też, z książki, z chmur - siada i opowiada. Mówi jak gwiazdor. Bo media zrobiły z niego gwiazdora. Stał się najbardziej znanym uczestnikiem WTZ w Haczowie. - Różne postacie i tematy maluję. Nieraz to aż chciałbym zdjęcia robić i wieszać, żeby nie patrzeć na puste ściany, ale jakby to było, jakbym tak zdjęcia robił? Ludzie by pomyśleli, że chory jestem albo co?
   Otrzymał orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej.

3.

   Anna Rysz, instruktorka pracowni plastycznej, ma pięcioro podopiecznych. Wśród nich szczególnych jest dwoje: Grzegorz i Joanna Madej.
   Kiedy przyszła tu do pracy, miała wykształcenie plastyczne i siedmioletni - ani duży, ani mały - staż w szkole. To ona odkryła, że w Grzegorzu drzemie talent.
   - Trzeba dużo rozmawiać, dobrać technikę, poprowadzić - opowiada o swoim sukcesie.
   Sukcesie, bo przecież nikogo innego z warsztatów nie zaproszono na wspólną wystawę z Markiem Chagallem, o nikim innym nie mówi się "haczowski Nikifor", o obrazy nikogo innego nie dopominało się Muzeum Etnograficzne w Warszawie.
   - Najpierw trzeba było się poznać - opowiada instruktorka. - Metodą szkolną: jeden temat, jedna technika, najprostsze rzeczy: rysunki. Po tym się widzi: ten jest w czymś lepszy, coś lepiej pojął.
   Kiedy Grzegorz pojawił się na warsztatach, nie wiedział, że ma dar. Chociaż wcześniej malował dzieciom z rodziny, bratankom, "różne takie rzeczy".
   - _W każdej z tych osób drzemie jakiś talent, mniejszy lub większy, jak w nas, zdrowych. Grzesiek trafił w odpowiednim momencie, w odpowiednie miejsce i na odpowiednich ludzi. Tak było z Nikiforem i jemu podobnymi - _porównuje Rafał Gużkowski.

4.

   Tak było też z Joanną Madej.
   Joanna jest dużo młodsza i o wiele skromniejsza od Grzegorza. Ma problemy z wysławianiem się, mówi powoli, jakby szukała odpowiednich wyrazów i nie mogła ich znaleźć. Za to instruktorka zna jej myśli doskonale.
   Nad biurkiem kierownika wisi niewielki, ale za to niezwykle kolorowy obrazek, na którym z bujnych koron drzew wyrastają w niebo kamienice z rozświetlonymi oknami. Joanna uczęszczała wcześniej na warsztaty w Krośnie.
   - Tuszem i piórkiem rysuję takie różne kreski - opowiada. - Cieszę się z tego, co robię, to jest dla mnie ważne.
   Urodziła się w Brzozowie, dwadzieścia siedem lat temu. Brała udział w każdej zbiorowej wystawie organizowanej przez WTZ. Jej szczególnym osiągnięciem był udział w ogólnopolskim plenerze "Architektura w obrazach", który cztery lata temu odbył się w Krakowie.
   Prócz przyrody, wiele swojej pracy poświęca właśnie architekturze, a zwłaszcza staremu, drewnianemu kościołowi - haczowskiej perełce. Mniej ma własnej inwencji, ale kiedy otworzy jej się album fotograficzny, potrafi stworzyć udoskonalone przez siebie interpretacje.
   Teraz zmaga się z zabytkami Sącza.

5.

   Nadal wiele osób niepełnosprawnych przesiaduje w domach.
   - Po pierwsze, nie ma na tyle placówek wspierania: warsztatów i środowiskowych domów samopomocy. Po drugie, rodzina, nie do końca uświadomiona, obawia się, niesłusznie, że straci rentę socjalną, która nieraz jest jedynym źródłem jej utrzymania. I do tego dochodzi jeszcze wstyd - _mówi Rafał Gużkowski.
   Te osoby nie mają szans, że ktoś odkryje ich mocne strony, że zaangażuje się w ich doskonalenie. Że zechce leczyć przez sztukę.
   W WTZ w Haczowie prócz pracowni plastycznej jest również pracownia wikliniarska, rzeźbiarska, ceramiczna, rękodzieła artystycznego, gospodarstwa domowego.
   Działa teatr, który za uwspółcześnionego "Syna marnotrawnego" przywiózł całkiem niedawno - po raz drugi z rzędu - specjalną nagrodę z XIII Festiwalu Piosenki, Teatru i Plastyki w Łęcznej.
   Dwóch podopiecznych triumfowało też w konkursach kulinarnych: dostali potem oferty pracy, a jeden publikuje przepisy w znanym kobiecym piśmie. Jego specjalność to "kurczak po haczowsku orientalnie przyprawiony".
   Bo to także sztuka, zrobić potrawę tak, by ładnie wyglądała, a do tego była smaczna. Podobnie jak sztuką jest nauczyć roli albo wiersza kogoś, kto nie potrafi czytać.
   Widać efekty. - _Chorzy stają się bardziej śmiali, otwarci, swobodni - _mówi Anna Rysz. Całkiem inaczej, niż gdyby siedzieli zamknięci w czterech ścianach domu.
   - _To doskonały sposób rehabilitacji. Przez kilka godzin w tygodniu ci ludzie są szczęśliwi w swoim świecie
- dorzuca Gużkowski.

6.

   Do Grzegorza przemawiają kolory. Kiedy maluje na pilśniowej desce (zaczynał na kartonach, ale szybko wybrano mu trwalszy podkład), wszystko do niego mówi. To jego największy sekret.
   - Barwy wszystkie mówią. Tylko spokój musi być. Każdy kolor mówi, mówi po imieniu, różne tajemnice, historyjki, że pęknąć można - zdradza.
   Kolory powiedziały mu na przykład, że Bursztynowa Komnata ukryta jest w Petersburgu, a kości mamuta wykopać można koło Chrobaka - oczywiście w Haczowie.
   Powiedziały mu też, że jego kolegę zje kura, bo ciało każdego po śmierci zamienia się w robaka.
   Albo przejedzie go samochód.
   Dlaczego on słyszy te głosy, a inni nie? - Może ja jestem... jakiś inny - zastanawia się.
   Maluje przede wszystkim anioły i diabły. I jeszcze postaci z mitologii i Biblii. Bardzo kolorowe.
   Woli diabły, bo z nimi trzeba żyć w zgodzie. Zresztą, z nieba łatwiej spaść na ziemię, a z piekła nie ma już dokąd.
   Jeszcze niedawno Sienkiewicz miał długie włosy. Śmiał się, że Matejko nosił podobne.
   - Myśleli, że ja jestem baba. Szedłem z kolegą, a ludzie do niego mówili: "Ale sobie dziewczynę poderwałeś! - opowiada. Ściął je, mimo że podśmiechują się, że malarz bez długich włosów i brody to nie malarz. Mimo że - jak twierdzi - krótkowłosi żyją krócej, a długowłosych nie trzymają się grzechy.
   Chodziło jednak tylko i wyłącznie o higienę.
   Bo opieka instruktora nie ogranicza się tylko do uczestnictwa Grzegorza w zajęciach. Przecież trzeba go przygotować na wernisaże, poprasować koszule, przypilnować, by odpowiednio wydał kieszonkowe.
   Grzegorz jest świadomy swojej rosnącej popularności. Dlatego zachowuje się jak bohater.
   - No i co jeszcze? - pyta zaczepnie w czasie rozmowy.
   Nie wyobraża sobie życia bez malowania. Kilka lat temu, kiedy nie mógł uczestniczyć w warsztatach, dostawał pozwolenie na zabieranie materiałów plastycznych do domu. To wtedy stworzył obraz z najnowszym typem samolotu, który nazwał "Samolot leci, Gapek szczeka i na gości czeka" (- Tytuły z rytmem sobie układam - mówi), a zaraz potem terroryści zaatakowali Amerykę.
   Dumny jest z tego, że ludzie rozpoznają go na ulicy, pozdrawiają z daleka. - Jakby człowiek nie malował, to kto by go znał? - podkreśla.
   - Gdyby nie malowanie, to Sienkiewicza po prostu by nie było - nie ukrywa Anna Rysz.

7.

   Jeśli spojrzeć na obrazy Sienkiewicza i Chagalla, widać podobieństwo. I tematyki, i motywów. W poznańskiej galerii w tytule wystawy "Sny" najpierw wymieniono nazwisko haczowskiego prymitywisty, a dopiero potem uznanego malarza.
   Już samo zestawienie jest ewenementem.
   Trochę się oburza, kiedy dowiaduje się, że zawisło tam dwadzieścia pięć, a nie - jak planowano wcześniej - trzydzieści jego obrazów.
   - A niech sobie robią, co chcą - macha zaraz ręką.
   Stworzył ich już czterdzieści. O różnorakiej tematyce. Wśród nich "Bitwa morska anielsko-diabelska" albo "Diabły obżarte ludzkimi myślami". Takie dzieła zwie się art-brutem, sztuką prymitywną.
   - Każdy obraz powstaje powoli, leniwie, długimi tygodniami. Im większy format płyty, tym ma więcej do namalowania i powiedzenia. Towarzyszą temu różne emocje, które udzielają się innym - twierdzi opiekunka pracowni.
   Nie miał wcześniej kontaktu ze sztuką Chagalla, więc nie można zarzucić mu, że się nim inspiruje. Podobnie jak nie inspiruje się innymi malarzami. Nie uznaje ich. Nie chce oglądać.
   W swoim mniemaniu jest po prostu najlepszy.
   Za obraz "Diabelska stajnia" otrzymał niedawno pierwszą nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Plastycznym dla WTZ, który zorganizowało Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie.
   Piszą o nim "łowca kolorów", "malarz snów", czasem porównują z Nikiforem.
   - Z obrazów to bardziej Chagall, a ze stylu życia rzeczywiście Nikifor - ocenia Rafał Guzkowski.
   Nieco innego zdania jest Anna Rysz: - To ani jeden, ani drugi. To po prostu Grzesiek Sienkiewicz.
PIOTR SUBIK
Zdjęcia: autor
   Prace Grzegorza Sienkiewicza można oglądać na stronach: www.artbrut-sienkiewicz.pl lub www.galeriatak.pion.pl. Wystawę "Sny" w galerii "tak" w Poznaniu będzie można obejrzeć do 3 grudnia br.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski