Dr Sergiusz Trzeciak
Jakie są główne atuty Andrzeja Olechowskiego?
- Jest odbierany jako kandydat ponadpartyjny. To jedna z dwóch najważniejszych silnych jego stron. Nie zmienia tego fakt, że Andrzej Olechowski jest popierany przez Stronnictwo Demokratyczne Pawła Piskorskiego.
Dlaczego?
- Ponieważ wyborcy widzą Olechowskiego na tle kandydatów jednoznacznie i mocno utożsamianych ze swoimi partiami: Lechem Kaczyńskim czy Jerzy Szmajdzińskim.
Druga silna strona Olechowskiego to...
- Jest kandydatem centrowym, co w praktyce oznacza, że może "urwać" nieco głosów elektoratu prawicowego i lewicowego.
A co zalicza Pan do słabych stron Olechowskiego?
- Jest ich kilka i to poważnych. Przede wszystkim nie ma solidnego zaplecza politycznego. Stojące za nim Stronnictwo Demokratyczne, a właściwie jego część, to stanowczo za mało. Wydaje się, że nie ma też odpowiednio dużych pieniędzy na kampanię. Truizmem jest przypominanie, że bez zaplecza politycznego, organizacyjnego i finansowego szalenie trudno jest wygrać jakiekolwiek wybory, a tym bardziej prezydenckie. Kolejną przeszkodę stanowi niemal powszechnie panująca opinia o Andrzeju Olechowskim, że nie jest najbardziej pracowity, a dosadniej mówiąc - iż jest leniwy.
Z pracowitością na ogół łączy się determinacja i konsekwencja w działaniach.
- To bardzo ważne cechy dla polityków, a tym bardziej ubiegających się o najwyższą godność w państwie polskim. Andrzej Olechowski - podobnie jak Włodzimierz Cimoszewicz - nie jest postrzegany jako osoba zdeterminowana i konsekwentna. Ta słabość jest mocno widoczna na tle obecnego prezydenta. Wyborcy raczej nie lubią i nie cenią kandydatów, którzy demonstracyjnie pokazują, że mogą, ale nie muszą. Zapewne rywale przypomną Olechowskiemu w czasie kampanii, że kilka lat temu deklarował, iż nie będzie już startował w wyborach. Analogicznie sprawa ma się z Cimoszewiczem. Szanse obu obniża to, że wyborcy nie mają pewności, czy w ostatniej chwili nie wycofają się. Więcej - ludzie wyczuwają, że Olechowskiemu i Cimoszewiczowi na zwycięstwie nie bardzo zależy.
Andrzej Olechowski może jednak w czasie kampanii przekonywać społeczeństwo, że mógłby być prezydentem wszystkich Polaków, a jego atutem jest właśnie brak zacietrzewienia, umiar czy niezależność od partii politycznych.
- I pewnie będzie wszystkie te kwestie starać się wykorzystywać. Praktyka jest jednak taka, że im bliżej dnia wyborów, tym walka wyborcza zaostrza się, przeciwne obozy wyciągają przeciwko sobie coraz potężniejsze armaty i nie przebierają w atakach. Kandydaci, którzy przedstawiają się jako mężowie opatrznościowi, stojący ponad polityką, często nie wytrzymują niewybrednych uderzeń w siebie lub najbliższych. To nie tylko przypadek Włodzimierza Cimoszewicza z poprzedniej kampanii, ale też Andrzeja Olechowskiego. Kilka lat temu został zaatakowany przez Jana Rokitę za to, że nie chciał bronić hasła "Nicea albo śmierć". Zamiast walczyć, obraził się i właściwie już wtedy odszedł z Platformy Obywatelskiej.
Ubieganie się Olechowskiego o prezydenturę może być na rękę prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, pod warunkiem, że Olechowski nie przejdzie do drugiej tury. To oznacza, że jego udział w wyborach może stanowić zagrożenie dla prezydenta. Pamiętajmy, że Olechowski w 2000 r. wyeliminował z wyborów prezydenckich Mariana Krzaklewskiego.
Jerzy Szmajdziński może liczyć na sukces?
- Gdyby uzyskał solidne kilkanaście procent, to start w wyborach mógłby uznać za zakończony powodzeniem. Na zwycięstwo, niemal na pewno, nie ma szans.
Dlaczego?
- Jest postrzegany jako kandydat wyłącznie Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Ma łatkę funkcjonariusza partyjnego i bardzo trudno będzie mu się jej pozbyć.
Jakie mocne strony ma Szmajdziński?
- Olbrzymie doświadczenie polityczne. Pełnił wiele kierowniczych funkcji zarówno w partii, jaki i w rządzie, łącznie z posadą ministra. Jego życiorys polityczny wskazuje, że jest odporny na ciosy. Zwracam uwagę, że w przypadku Szmajdzińskiego, podobnie jak kandydatów PSL i innych mniejszych partii, celem nie jest wygrana, bo ona jest w praktyce nierealna, ale udane zaprezentowanie podczas kampanii swojego stronnictwa. Ugrupowanie, które nie wystawi kandydata, wiele na tym straci, tym bardziej, że po wyborach prezydenckich czekają nas niemal natychmiast samorządowe, a prawdopodobnie kilka miesięcy później parlamentarne.
Czy fachowcy od kreowania wizerunku polityków mogą zasadniczo poprawić obraz kandydata?
- Mogą wiele, ale nie wszystko i trzeba mieć odpowiednią ilość czasu. Niepowodzeniem zakończyły się wysiłki specjalistów, którzy na dwa miesiące przed wyborami prezydenckimi chcieli diametralnie odmienić wizerunek Mariana Krzaklewskiego. Hasło "Krzak - tak" i obraz wyluzowanego, młodzieżowego lidera AWS były w oczywisty sposób zbyt sztuczne. Można ocieplić wizerunek kandydata, ale zmiana musi być spójna, potencjalnie wiarygodna.
Rozmawiał Włodzimierz Knap
Dr Sergiusz Trzeciak
Jest konsultantem politycznym, w Collegium Civitas wykłada marketing polityczny, w latach 2006-2008 kierował Instytutem Sobieskiego, autor m.in. "Kampania Wyborcza - strategia sukcesu" czy "Gra o Europę. Negocjacje akcesyjne Polski z Unią Europejską".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?