MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mali ratownicy

Redakcja
- Fundacja powstała po to, by szkolić dzieci w zakresie pierwszej pomocy. Skąd taki pomysł?

Rozmowa z Katarzyną Szoch-Jędrys, założycielką fundacji Świat Dzieciom

- Fundacja powstała z pobudek nieco egoistycznych: chciałam czuć się bezpieczna, chciałam, by moje dzieci potrafiły mi udzielić pierwszej pomocy. Tak zaczęły się rozmowy z prof. Januszem Andresem, szefem Polskiej Rady Resuscytacji, a potem trafiliśmy na brytyjski program "Serce na start", który pilotażowo zaczął działać w Szkocji w 1999 roku, a obecnie jest wdrażany w całej Wielkiej Brytanii. W 2003 roku powstała nasza fundacja Świat Dzieciom, a w 2005 roku ruszyły pierwsze szkolenia.
- Dlaczego fundacja organizuje szkolenia dla dzieci, a nie dla dorosłych?
- Wcześniej nikt nie myślał o szkoleniu dzieci z pierwszej pomocy na tak szeroką skalę, bo wydawało się, że dzieci są do tego za małe. Nieprawda. Nie są za małe, by wezwać pomoc i odróżnić, czy ktoś reaguje, czy nie. Szkolenia przeszło już 100 tys. dzieci i widzimy, jak one angażują się w ten program. Chcą być odpowiedzialne. Dzieci uczą się poprzez zabawę, ale mają świadomość, że mogą komuś uratować życie. Oczywiście, mówimy dzieciom, że nie zawsze podjęta akcja ratunkowa zakończy się sukcesem, ale trzeba przynajmniej spróbować. Dorośli bardzo często boją się, że zaszkodzą takiej nieprzytomnej osobie i wolą stać obojętnie. A dzieci nie mają tej bariery strachu.
- A czy można zaszkodzić nieumiejętnie przeprowadzoną resuscytacją?
- Nie można. Mamy tak naprawdę tylko kilka minut. Jeśli nie podejmiemy żadnego działania, by przywrócić oddech osobie, u której doszło do zatrzymania krążenia, to ta osoba po prostu umrze. Trzeba więc przynajmniej spróbować.
- Jak wyglądają szkolenia dla dzieci?
- Prowadzimy szkolenia w trzech grupach wiekowych: 5 - 8 lat, 8 - 11 lat i 11 - 15 lat. Pięciolatek może sprawdzić, czy osoba jest bezpieczna, czy w pobliżu nie ma włączonego gazu, czy nie ma ostrych przedmiotów. Może też ocenić, czy ta osoba jest przytomna, czy reaguje i może wezwać pogotowie. Uczymy dzieci jak to zrobić, że należy się przedstawić, w miarę możliwości podać lokalizację, opisać to, co się stało i stan osoby poszkodowanej. I tu jest ważna rola dyspozytorów, aby nie lekceważyli takich zgłoszeń.
Natomiast 10-latek może już podjąć czynności resuscytacyjne, bo jest już na tyle silny. Uczymy, w jaki sposób trzymać ręce, jak wykorzystać ciężar ciała podczas uciskania klatki piersiowej. Poza tym pokazujemy, jak zatamować krwawienie i co zrobić, kiedy ktoś się zadławi. To są wypadki, które mogą się zdarzyć wszędzie: w domu w szkole i dzieci wiedzą jak reagować w takich sytuacjach.
- Czy wystarczy jednorazowy kurs, by nauczyć dziecko ratowania życia?
- W resuscytacji najważniejsze jest praktyczne ćwiczenie czynności, dlatego najlepiej byłoby, gdyby przez cały okres kształcenia - od przedszkola do gimnazjum - dzieci mogły co roku odbywać te kursy. Niestety, szkoły nie mają pieniędzy, by regularnie organizować kursy, a władze miasta nie zawsze chcą współpracować. Mimo tych finansowych kłopotów, do programu przystąpiło już ponad 300 szkół z 6 województw Polski. Przeszkoliliśmy 550 nauczycieli, którzy mogą przekazywać tę wiedzę swoim podopiecznym. Poza tym każdy przeszkolony nauczyciel, to kolejna osoba na ulicy, która umie udzielić pomocy, a przecież chodzi o to, by jak najwięcej osób potrafiło odpowiednio zareagować w sytuacji zagrożenia życia.
Rozmawiała:
Magdalena Oberc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski