– Sto sześćdziesiąt dwa występy oraz szesnaście goli w ekstraklasie. Do tego dwa mecze w reprezentacji, no i w sumie dopiero 30 lat. Zapytam w taki sposób: co Pan robi w pierwszej lidze?
– Po spadku Bełchatowa z ekstraklasy trenowałem tam jeszcze trzy może cztery tygodnie, ale nagle w dwadzieścia cztery godziny wszystko się zmieniło. Rozwiązano ze mną kontrakt, a wcześniej z nikim z klubu nawet o tym nie rozmawiałem. Zostało mało czasu do rozpoczęcia sezonu, więc nie chciałem zostać na lodzie. A że z Sandecji przyszła szybka, konkretna oferta, to się zdecydowałem. Kroku nie żałuję.
– Nowy Sącz zdążył Pan już poznać?
– Tak, zdążyłem. Zresztą, miasto nie jest duże, więc nie mam problemów komunikacyjnych. Piękne tereny, góry... Naprawdę, mamy co z dzieciakami robić. Krynica też jest bardzo ładna. A dodatkowy plus, że po raz pierwszy nie gram w górniczym klubie.
– Właśnie, pochodzi Pan z Jastrzębia-Zdroju, więc stosunkowo niewielka odległość na Śląsk miała pewnie znaczenie?
– Nie. Po prostu, życie pisze różne scenariusze, a dla mnie napisało akurat taki. My-piłkarze pretensje o spadek Bełchatowa mamy przede wszystkim do siebie, ale przepisy pozmieniały się tak, że kluby w takiej sytuacji mogą zrobić z zawodnikami praktycznie co chcą. Nie zaglądam już jednak w przeszłość.
– Ale w przyszłości pewnie znów Pan widzi się w ekstraklasie.
– Zobaczymy, jak to wszystko będzie. Na razie nie chcę składać żadnych deklaracji. Póki co, moja gra nie jest jakaś super, ale słaba też nie. W tej chwili najważniejszy jest każdy kolejny mecz.
– O Nowym Sączu mówi się, że to, nomen omen, kopalnia talentów.
– Jest kilku fajnych chłopaków, ale nie mam zamiaru nikomu robić reklamy, bo przed każdym z nich jeszcze wiele pracy. W każdym razie dwóch może trzech z nich za rok czy dwa poradzi sobie jednak w ekstraklasie.
– Za Sandecją już siedem kolejek i dziewięć punktów. Mogło być ich więcej.
– Zgadza się. Szkoda przede wszystkim meczu z Chrobrym u siebie, kiedy rywal grał w dziesięciu, a straciliśmy bramkę. Bardzo dobra była w naszym wykonaniu druga połowa na stadionie Zawiszy, kiedy do końca walczyliśmy o zwycięstwo. Nie udało się i z remisu nie byliśmy zadowoleni. No i ostatnie spotkanie z Wisłą: super pierwsza połowa, ale druga nie po naszej myśli. To jednak nauczka. Musimy grać mądrzej, bo przy prowadzeniu powinniśmy kontrolować grę, a chcieliśmy jak najszybciej zdobyć drugiego gola. Zostaliśmy skarceni. Dobrze zaczęliśmy, ostatnio dwa razy trochę słabiej się spisaliśmy, ale jestem dobrej myśli przed kolejnymi spotkaniami.
– Jutro mecz w Katowicach, czyli akurat dla Pana to będą takie prywatne derby.
– Na pewno można tak powiedzieć. Pamiętam jeszcze mecze Jastrzębia z Katowicami. Przychodziło bardzo dużo ludzi, z obu miast. Spotkania były emocjonujące. Na stadion w Katowicach wrócę po kilku latach, fajnie będzie znów tam zagrać.
– Możliwe, że walczyć Pan będzie z Maciejem Bębenkiem, w którego poniekąd miejsce trafił do Nowego Sącza.
– Nie podchodzę do tego w taki sposób. To Pan o tym wspomniał, ja wcześniej nawet przez chwilę nie pomyślałem o czymś takim.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?