Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mało płacimy wiceministrom, ale za to mamy ich najwięcej

Włodzimierz Knap
Polski rząd należy do najliczniejszych w Unii Europejskiej. Więcej ministrów jest tylko w Rumunii
Polski rząd należy do najliczniejszych w Unii Europejskiej. Więcej ministrów jest tylko w Rumunii fot. Bartek Syta
W samej tylko Kancelarii Premiera jako ministrowie i sekretarze stanu pracuje 14 osób. Mniej ministrów konstytucyjnych zasiada w rządzie 60-milionowych Włoch czy gabinecie premiera blisko 48-milionowej Hiszpanii

W Unii Europejskiej nie ma kraju, w którym tak duża grupa ludzi zajmowałaby posady ministrów i wiceministrów, jak to jest w Polsce. Beata Szydło mówi o swoim gabinecie „moja drużyna”. Można dodać: duża, bo szefowej rządu podlega ok. 120-osobowa ekipa ministerialna (ministrów konstytucyjnych, sekretarzy i podsekretarzy stanu).

- Monstrualna liczba ministrów wynika między innymi z faktu, że mamy w Polsce w istocie trzy rządy - mówi prof. Witold Kieżun, światowej sławy specjalista ds. zarządzania. - Radę Ministrów, Kancelarię Premiera oraz prezydenta z jego kancelarią. Utrzymywanie takiej patologicznej struktury musi skutkować tym, że stanowisk ministerialnych i dyrektorskich przybywa - tłumaczy ekspert.

W samej tylko Kancelarii Premiera na ministerialnych posadach - jako ministrowie i sekretarze stanu - pracuje 14 osób. To więcej niż ministrów konstytucyjnych zasiada w rządzie 60-milionowych Włoch czy blisko 48-milionowej Hiszpanii (w obu tych krajach ministrów jest po 13). Mniej resortów niż ministerialnych etatów w kancelarii Beaty Szydło liczy węgierski rząd Viktora Orbana (11) czy belgijski (13). 14-osobowym gabinetem kieruje natomiast kanclerz Angela Merkel, ale Niemcy są 82-milionowym państwem.

Choć dziś ministerialna ekipa PiS jest potężna, najliczniejsza w Unii, to jednak w dziejach III RP mieliśmy niemal równie liczne. Gdy rządem kierowali Donald Tusk i Ewa Kopacz z PO, powołali od 18 do 20 ministrów i 91 wiceministrów.

Bijemy rekordy nie tylko pod względem liczby ministerialnych posad, ale też niskiego poziomu wynagrodzeń na tych stanowiskach. Podsekretarz stanu zarobić może maksymalnie - jak wyliczyliśmy - 10,4 tys. zł brutto (tyle samo co m.in. wojewoda), czyli 7,4 tys. netto. Gdy kilka lat temu ówczesna minister rozwoju Elżbieta Bieńkowska mówiła, że „tylko złodziej albo idiota pracowałby za 6 tys. zł”, posypały się na nią gromy. - Mamy ogromne problemy z pozyskaniem podsekretarzy stanu do ministerstw, bo są tak niskie zarobki, że nikt nie chce przejść - przyznaje dziś Henryk Kowalczyk, przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów.

„Drużyna” Szydło to 120 ministrów, sekretarzy i podsekretarzy stanu

Każda ekipa, która przejmowała władzę w III RP, gromiła poprzedników za rozrost administracji centralnej i deklarowała, że sama pójdzie w odwrotnym kierunku. Zawsze kończyło się na słowach.

Bijemy rekordy

Beata Szydło mówi o swoim gabinecie „moja drużyna”. Używając terminologii wojskowej, rządzi kompanią, czyli około 120-osobą ekipą ministerialną (ministrów konstytucyjnych, sekretarzy i podsekretarzy stanu). W Unii Europejskiej nie ma kraju, w którym tak duża grupa ludzi zajmowałaby posady ministrów i wiceministrów.

Dziś Rada Ministrów składa się z 22 konstytucyjnych ministrów. W Unii tylko rząd rumuński Sorina Grindeanu ma więcej ministrów (27). Lichym pocieszeniem dla nas może być to, że na Ukrainie jest tyle samo ministrów co w Polsce, a Rosja ma ich aż 30.

- Monstrualna liczba ministrów wynika między innymi z faktu, że mamy w Polsce w istocie trzy rządy - mówi prof. Witold Kieżun, światowej sławy specjalista ds. zarządzania. I wylicza: Radę Ministrów, kancelarię premiera oraz prezydenta z jego kancelarią.

- Plaga wiceministrów jest konsekwencją przyjętego systemu funkcjonowania Rady Ministrów - mówi z kolei Piotr Trudnowski, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Minister ma stosunkowo niewielkie pole manewru zmian na stanowiskach urzędniczych w resortach, zwłaszcza takich, które wymagają wysokich kwalifikacji merytorycznych. Swoje władztwo nad ministerstwem może zwiększać natomiast przez otoczenie się sporą liczbą sekretarzy i podsekretarzy stanu - dodaje.

Wielka kancelaria

W samej tylko Kancelarii Premiera na ministerialnych posadach - jako ministrowie i sekretarze stanu - pracuje 14 osób.

Beata Szydło może bronić się, że zatrudnia u siebie mniej ministrów i sekretarzy stanu niż szefów departamentów ma pod sobą prezydent USA. Donald Trump w swoim gabinecie ma ich 15. Bernard Cezeneuve, premier Francji, kieruje większą liczbą ministrów, bo aż 17. Francja liczy jednak 66 mln mieszkańców, a USA ma ich 320 milionów. 14-osobowym gabinetem - takim jak nasza premier - może pochwalić się kanclerz Angela Merkel, ale Niemcy są 82-milionowym państwem.

Są jednak kraje, w których administracja otaczająca osobę kierującą rządem nie jest aż tak rozbudowana. W rządzie 60-milionowych Włoch czy blisko 48-milionowej Hiszpanii zasiada 14 ministrów konstytucyjnych, a więc o jednego mniej niż jest ministerialnych pokoi w budynkach przy Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Mniej resortów niż ministerialnych etatów w kancelarii Beaty Szydło liczy węgierski rząd Viktora Orbana (11) czy belgijski (13).

Jaki premier, taka...

O kancelarii Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska mówiono, że to „bizantyński dwór”. Ale dziś wcale nie jest lepiej.

Kaczyński jako premier zatrudniał 8 sekretarzy i 2 podsekretarzy stanu. Tusk o jednego mniej. W kancelarii Leszka Millera i Marka Belki było czterech sekretarzy i trzech podsekretarzy. U premiera Jerzego Buzka (po reformie kancelarii) pracowało 2 sekretarzy i 4 podsekretarzy. A i wtedy narzekano na nadmiar wiceministrów.

Prof. Witold Kieżun twierdzi, że urzędnicy Kancelarii Premiera powinni ograniczyć się do obsługi Rady Ministrów i premiera oraz pomocy w ułatwieniu współpracy pomiędzy poszczególnymi resortami. - Kancelaria Premiera jest jednostką usługową, a nie organem samodzielnie podejmującym decyzje - przypomina ekspert.

Zdaniem prof. Antoniego Dudka, „siła sprawcza” kancelarii szefa rządu jest w gruncie rzeczy pochodną pozycji premiera. - Za tak zwanych silnych szefów rządów, czyli Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego, znaczenie kancelarii było bardzo duże, można powie- dzieć, że wtedy była ona swego rodzaju nadrzędnym organem w państwie. Za słabszych, jak choćby obecnie, jej rola jest skromniejsza - przekonuje prof. Dudek.

Trzeba więcej płacić

- Wiele zależy od tego, kto zostaje wiceministrem - podkreśla Piotr Trudnowski. Analityk z Klubu Jagiellońskiego za konieczne uważa podniesienie płac wiceministrom, by chęć przyjścia na takie posady mieli fachowcy z prawdziwego zdarzenia, którym firmy prywatne nie szczędzą pieniędzy

Podsekretarz stanu może maksymalnie zarobić (jak wyliczyliśmy) 10,4 tys. zł brutto (tyle samo co m.in. wojewoda), czyli 7,4 tys. netto. Ma trochę przywilejów, m.in. bezpłatne przejazdy, w dodatku z kierowcą.

Elżbieta Bieńkowska, obecna unijna komisarz, gdy była członkiem rządu Tuska, zasłynęła słowami (nagranymi nielegalnie przez tzw. kelnerów): „Tylko złodziej albo idiota pracowałby za 6 tys. zł”. Miała na myśli pracę na posadzie wiceministra. Ówczesna opozycja te słowa wykorzystała w walce propagandowej. Ale kiedy PiS doszedł do władzy, to minister Henryk Kowalczyk przyznał otwarcie: - Mamy ogromne problemy z pozyskaniem podsekretarzy stanu do ministerstw, bo są tak niskie zarobki, że nikt nie chce przejść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski