Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małopolska bezradna wobec takiego żywiołu

Maciej Pietrzyk, Wojciech Chmura, Katarzyna Hołuj
Mieszkańcy zalanych miejscowości sprzątają swoje podwórka po przejściu nawałnicy
Mieszkańcy zalanych miejscowości sprzątają swoje podwórka po przejściu nawałnicy FOT. KATARZYNA HOŁUJ
Nocna ulewa. Tereny górskie są szczególnie narażone na powodzie i podtopienia po gwałtownych opadach deszczu. Problem w tym, że nie da się dokładnie przewidzieć nadejścia nawałnic ani zabezpieczyć przed ich skutkami.

Zniszczonych kilkanaście dróg i mostów, podtopionych ponad 400 budynków, około 3,5 tys. mieszkańców bez prądu po zerwaniu linii energetycznej w Kasince Małej oraz zalany parter szpitala w Szczyrzycu. To tylko część skutków nawałnicy, jaka przeszła w nocy z wtorku na środę nad Małopolską. Żywioł najdotkliwiej odczuli mieszkańcy powiatów limanowskiego i myś­lenickiego.

W ciągu zaledwie sześciu godzin na te tereny spadło aż 96 mm deszczu, czyli 96 litrów wody na metr kwadratowy. Tak ogromna ulewa zaskoczyła wszystkich.

– Dostaliśmy wprawdzie we wtorek rano ostrzeżenia, że na terenie Małopolski mogą przejść silne burze z gradem. Ale dotyczyło to popołudnia. Nie było mowy, że konkretnie na naszym terenie i to jeszcze w środku nocy przejdzie taka nawałnica – mówi Jacek Czepiel z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Myśle­nicach.

Monika Kaseja z Centralnego Biura Prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) w Krakowie tłumaczy, że przed burzami nie da się ostrzec z odpowiednio dużym wyprzedzeniem. – Można przewidzieć jedynie, że warunki ogólne będą sprzyjały występowaniu burz. Nie da się jednak określić dokładnego miejsca i czasu ich pojawienia się – mówi Monika Kaseja.

Piotr Żurowski ze Stowarzyszenia Łowcy Burz wskazuje, że najczęściej jak już się uda określić, gdzie wystąpią opady i jak gwałtowne będą, to jest zbyt późno, żeby ostrzec przed nimi mieszkańców konkretnych miejscowości. – Burze są zjawiskiem tak dynamicznym, że na kilkanaście godzin przed opadami, możemy przewidywać co najwyżej, na terenie jakiego województwa wystąpią. Nic więcej – mówi przedstawiciel Stowarzyszenia Łowcy Burz.

Dlatego mieszkańcy miejscowości, przez które przeszła nawałnica nie mieli szansy wcześniej przygotować się na tak poważne skutki żywiołu (choćby przez przeniesienie swoich rzeczy na wyższe piętra domów). – Nie wiedzieliśmy, że w tak krótkim czasie spadnie aż tyle deszczu i rzeki zaczną wylewać – podkreśla Jacek Czepiel ze straży pożarnej w Myślenicach.

Niestety niewykluczone, że podobne sytuacje będą się w Małopolsce powtarzać. – Przy intensywnych opadach deszczu właściwie nie ma szans, żeby uniknąć gwałtownych wzrostów wody, szczególnie na mniejszych ciekach – mówi Anna Śmiech z Biura Prognoz Hydrologicznych IMGW. Dodaje, że obszary górskie są szczególnie narażone na tzw. szybkie powodzie. Niewielkie potoki i rzeki szybko bowiem nabierają wody i spadają gwałtownie w dół, zalewając doliny.

Małopolska czeka na program ochrony przeciwpowodziowej, ale podjęte w jego ramach działania i inwestycje zmniejszą zagrożenie tylko na terenach płaskich i w zabudowie wzdłuż większych rzek. Podniesienie i wzmocnienie wałów, budowa małych zbiorników retencyjnych i wyznaczenie terenów zalewanych nadmiarem wody w razie groźby powodzi nie uratują przed skutkami nagłej nawałnicy mieszkańców obszarów górskich.

Kataklizm jakiego nie było
Trwa szacowanie strat po ulewie, jaka przeszła nad kilkoma miejscowościami w Małopolsce. Minister administracji i cyfryzacji zapewnia, że już w najbliższych dniach wszystkim poszkodowanym będą wypłacane jednorazowe zapomogi do 6 tysięcy złotych.

Nawałnica nad powiatami myś­lenickim i limanowskim rozpoczęła się we wtorek przed północą, a zakończyła wczoraj o świcie. Tak intensywnych opadów i rwącej wody nie pamiętają najstarsi mieszkańcy zalanych miejscowości.

– Nie było widać świata, dookoła miałam jedno wielkie morze, nigdy czegoś podobnego nie przeżyłam – opowiadała nam roztrzęsiona Stanisława Łacna z Kasinki Małej.

– Mamy w wiosce masakrę, pozrywane mosty odcięły ludzi od świata – potwierdziła sołtyska Kasinki Małej Helena Kania. Dyrektorka miejscowej szkoły podstawowej nr 2 Czesława Łabuz mówi, że woda z potoku Kasinka była przez moment tak wysoka, że wlewała się do budynku przez okna na parterze.

Otarli się o śmierć

Niewiele brakowało, by wzburzone wody Kasinki doprowadziły do tragedii. O godz. 3 w nocy przez wieś przejeżdżała ciężarówka. Kierowca nie mógł wiedzieć, że przed chwilą woda porwała fragment mostu, przez który wiodła jego trasa.

– Moja sąsiadka widziała ten samochód i zaczęła za nim biec, żeby go ostrzec. Krzyczała, ale on nie usłyszał – mówi Justyna Mądrala, mieszkająca około 300 m od mostu. – Zaraz potem zobaczyła, jak kabina przechyla się w kierunku rwącej Kasinki. To cud, że ta ciężarówka tylko zawisła na moście a nie wpadła do koryta rzeki – kręciła głową kobieta.

O śmierć otarła się 81-letnia emerytka z Kasinki Małej. – Kobieta wyszła przed dom, by zobaczyć, co dzieje się na jej posesji. Upadła i zachłysnęła się wodą, która wdzierała się na teren jej obejścia – informuje kpt. Andrzej Jurowicz, szef wydziału operacyjnego limanowskiej straży pożarnej. Emerytka przebywa teraz na oddziale intensywnej terapii szpitala w Limanowej.

Przewodniczący Rady Gminy Mszana Dolna Jan Chorąg­wicki próbował dotrzeć w najbardziej niedostępne miejsca – Przeżyłem wiele powodzi, ale tak zrujnowanej gminy nie widziałem. Apeluję już dziś o pomoc. Pomóżcie nam – prosił Cho­rąg­wicki.

W obliczu takiej klęski burmistrz Mszany Dolnej Tadeusz Filipiak mógłby mówić o szczęściu, ale i on jest przerażony tym co się stało. – Nie miałem nocy. Objechałem cały teren. Potok Słomka narobił zniszczeń, pozalewał ludziom domy – relacjonował nam burmistrz.

Koniec świata

Anna Cygal ze Szczyrzyca przypomniała sobie wielką powódź z 1997 roku.

– Była straszna, ale to, co się teraz działo, nie da się do niej porównać. W nocy był jeden huk. Rano zobaczyłam zalane domy, wokół błoto, przewrócone znaki drogowe, jakby to był koniec świata – mówi mówiła mieszkanka Szczyrzyca.

W tej miejscowości woda podtopiła też parter szpitala. Budynek został odcięty od prądu i gazu, a kilku pacjentów z najcięższym stanem zdrowia przeniesiono do innych placówek.

– Rzeka Stradomka wezbrała w jednej chwili. Przypływ wody spowodował zalanie kotłowni szpitala oraz korytarzy na parterze – relacjonuje wicedyrektor szczyrzyckiego szpitala Marek Huber.

Na pomoc szpitalowi oraz w miejsca najbardziej zrujnowane na terenie powiatu lima­nowskiego ruszyły 33 zastępy straży zawodowej i ochotników. Strażacy przedzierali się od domu do domu, pomagając, gdzie trzeba było.

Woda po parapety

W powiecie myślenickim nawałnica duże straty wyrządziła w gminach Wiśniowa, Raciechowice, Dobczyce i Pcim. Z wodą walczyło 30 zastępów Ochotniczej Straży Pożarnej, strażacy z Komendy Powiatowej PSP w Myślenicach, a ponadto do pomocy ściągnięto także elewów ze Szkoły Aspirantów Pożarnictwa.

Wszędzie podkreślano niesłychaną intensywność opadów i szybkość, z jaką przybierała woda. Zwłaszcza w Krzyworze­ce i jej dopływach.

Krzyworzeka wyrządziła szkody między innymi w Stadnikach, gdzie rozlała się szeroko podtapiając kilka domów. Woda na zewnątrz stała na wysokości parapetów. Dostała się do wnętrza domów. Mieszkańcy są załamani. – Nie mamy wody, szambo się cofnęło, dwójkę dzieci musiałam wywieźć do rodziny – mówiła pani Bernadeta. Trzy- i ośmioletnie dzieci ewakuowali w nocy rodzice przy pomocy strażaków.

Mieszkańcy Stadnik narzekają, że problemy z wylewającą Krzyworzeką zaczęły się odkąd powstał nowy most. Kiedy przychodzi większa woda, nie mieści się pod nim i rozlewa na bok podtapiając im domy, warsztaty i samochody.

– Miesięcznie spłacam po 1,5 tys. zł kredytu za dom i co mam teraz zrobić? – mówiła powstrzymując się od płaczu jedna z poszkodowanych kobiet pokazując zamulone podłogi. W sąsiedztwie mężczyzna stracił kilkanaście ton zboża.

Także w gminie Wiśniowa to nie pierwszy raz, kiedy żywioł pokazał swoje groźne oblicze. Jeszcze nie zdążono się uporać ze zniszczeniami, jakie wyrządziła tam woda przed kilkunastoma dniami, a już trzeba było walczyć następnymi podtopieniami. Tylko do godziny 8 rano strażacy pompowali tam wodę 80 razy.

Zaczęło padać przed północą. Dwie, trzy godziny później przeszła fala kulminacyjna.

– Woda płynęła ponad głównym mostem w centrum Wiśniowej – mówił Stanisław Kus, prezes OSP Wiśniowa, którego dom stoi zaraz obok mostu – Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Ani ja, ani nawet starsi ode mnie mieszkańcy nie pamiętają, aby woda była tak wysoka. Musiała mieć chyba ze cztery metry albo i więcej.

W następnej wsi – Czas­ławiu (gmina Raciechowice) ta sama Krzyworzeka zabrała pół drogi wojewódzkiej na odcinku około 100 metrów. Odpadł równo jakby został ucięty nożem. To uniemożliwiło przejazd tędy w kierunku Dobczyc i odwrotnym – do Kasiny Wielkiej. Rzeka podtopiła także domy oraz przedszkole i szkołę.

Będzie pomoc

Minister administracji i cyfry­zacji Rafał Trzaskowski zapowiedział wczoraj, że wszyscy poszkodowani przez kataklizm mieszkańcy Małopolski będą mogli liczyć na szybką wypłatę jednorazowych zasiłków.

– Na dniach będą mogli otrzymać pomoc w kwocie do 6 tysięcy złotych – zapewnił wczoraj minister Trzaskowski, który wizytował Kasinkę Małą.

To jedynie doraźne zapomogi. O odszkodowania za straty mieszkańcy powiatów myśle­nickiego i limanowskiego oraz dotknięte kataklizmem miejscowości będą mogli się ubiegać po oszacowaniu swoich strat.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski