Małopolska tak mocna w polityce nigdy nie była

Czytaj dalej
Fot. Marek Szawdyn/Polska Press
Grzegorz Skowron

Małopolska tak mocna w polityce nigdy nie była

Grzegorz Skowron

Z Krakowa wywodzi się prezydent Polski Andrzej Duda, premierem polskiego rządu przez dwa lata była Beata Szydło z Brzeszcz. Niewiele brakowało, by marszałkiem polskiego Sejmu została Małgorzata Wassermann lub Ryszard Terlecki. To pokazuje dobitnie, że w kończącej się właśnie kadencji parlamentu politycy z naszego regionu odgrywali kluczowe role w polskiej polityce.

Czy można się temu dziwić? Przecież Małopolska to matecznik Prawa i Sprawiedliwości. Skąd jak nie z Małopolski powinny się więc wywodzić najważniejsze osoby w państwie rządzonym przez PiS? Ale partia Jarosława Kaczyńskiego jeszcze więcej zwolenników ma na Podkarpaciu, tyle że to województwo nie miało aż tak silnej reprezentacji w ekipie rządzącej. Teraz nie ma nawet marszałka Sejmu, bo Marek Kuchciński poległ na zbyt częstym lataniu rządowymi samolotami.

Małopolska w rządzie

Wprawdzie Małopolska nie ma już swojego premiera, ale to i tak nie jest w stanie zmienić obrazu kadencji 2015-2019 jako tej, w której politycy z naszego regionu mieli największy wpływ na to, jak sprawowane są rządy.

Dla zwolenników PiS premier Beata Szydło jest twarzą dobrej zmiany. Tej dającej 500 złotych na dziecko, przywracającej wiek emerytalny sprzed reform rządu PO-PSL czy przyznającej darmowe leki dla seniorów. Dla krytyków PiS symbolem rządów Beaty Szydło będzie choćby chowanie flag Unii Europejskiej czy porażka w próbie zablokowania kandydatury Donalda Tuska na szefa Rady Unii Europejskiej. Jednak bez względu na to, kto i jak ocenia Beatę Szydło, to premier z Małopolski przez połowę kadencji miał ogromny wpływ na to, co działo się w Polsce.

Ale nie tylko Beata Szydło znalazła się u steru władzy państwowej. W składzie Rady Ministrów było i nadal jest kilka innych osób związanych z naszym regionem.

Nie da się ukryć - po części wynikało to z układu sił wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy. Bo to nie tylko PiS, ale i Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry i Polska Razem Jarosława Gowina. I obaj ci politycy jako szefowie swoich ugrupowań musieli znaleźć się w rządzie PiS. Jarosław Gowin został wicepremierem oraz ministrem nauki. Zbigniew Ziobro (poseł z Kielc, ale przecież rodem z Krakowa) objął resort sprawiedliwości, a gdy tekę ministra połączono z funkcją prokuratora generalnego, stał się jedną z najpotężniejszych postaci na polskiej scenie politycznej. I to on odpowiada za to, jak przebiegają zmiany w wymiarze sprawiedliwości - sądach i prokuraturze.

Do rządu wszedł także Andrzej Adamczyk, który został ministrem infrastruktury i budownictwa. Trudno zliczyć, ile razy pojawiały się spekulacje dotyczące jego dymisji. Po odejściu z rządu Beaty Szydło wydawało się, że jego dni jako ministra są policzone. Wprawdzie odebrano mu budownictwo, ale nadal odpowiada za inwestycje drogowe i kolejowe, i jest członkiem rządu Mateusza Morawieckiego.

Weszła do niego także - jako minister przedsiębiorczości - Jadwiga Emilewicz. Stało się to w ramach rozdziału ministerialnych tek dla ugrupowania Jarosława Gowina. Emilewicz posłanką do tej pory nie była, teraz kandyduje z... Poznania. Dla jednych to oznaka jej słabej pozycji, bo zabrakło dla niej miejsca na liście w Małopolsce, ale danie jej jedynki w obcym dla niej okręgu to przecież nic innego jako uczynienie z niej pewniaka do zdobycia miejsca w Sejmie.

Mając na myśli wpływ Małopolan na rządy trudno też pominąć postać Daniela Obajtka. Były wójt Pcimia, rozsławiony w kampaniach wyborczych PiS jako „Daniel Obajtek wszystko mogę”, najpierw został szefem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, potem prezesem grupy energetycznej Energa, a w końcu spółki PKN Orlen. Gdy po majowych eurowyborach kilkoro ministrów odeszło z rządu do Parlamentu Europejskiego, Obajtka wskazywano jako szefa mającego powstać resortu przemysłu. Takiego ministerstwa jednak do tej pory nie ma.

Ważne funkcje w Sejmie

Małopolanie objęli też ważne funkcje w Sejmie.

Wicemarszałkiem został Ryszard Terlecki. To on własnym ciałem zasłaniał prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, gdy posłowie opozycji chcieli mu coś wręczyć lub położyć mu na pulpicie sejmowej ławy. To on nie krył, że podczas słynnego posiedzenia Sejmu w sali kolumnowej krzesła były celowo tak ustawione, by zablokować posłów opozycji i w ten sposób uniemożliwić im składanie jakichkolwiek wniosków. To on równie często jak marszałek Kuchciński wyłączał mikrofon posłom opozycji i nakładał na nich kary finansowe.

Jedną z najważniejszych sejmowych funkcji w tej kadencji pełniła posłanka Małgorzata Wassermann. Partia rządząca powierzyła jej kierowanie komisją śledczą ds. Amber Gold, która miała pogrążyć Donalda Tuska i jego ekipę. Najbardziej w pamięci pozostała jednak wpadka posła Marka Suskiego, który od jednego ze świadków zażądał podania nazwiska carycy Katarzyny. Małgorzata Wassermann była też kandydatką PiS na prezydenta Krakowa podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych. J ej nazwisko, podobnie jak Ryszarda Terleckiego, padało również w kontekście wyboru marszałka Sejmu po rezygnacji Marka Kuchcińskiego. Ostatecznie zastąpiła go jednak Elżbieta Witek.

PiS głosuje, nie pyta

Posłom, którzy nie zostali ministrami i nie dostali eksponowanych funkcji, trudno było się pokazać. Ale to nie oznacza, że nie pracowali. Jednym z podstawowych obowiązków posłów jest udział w głosowaniach, czyli uchwalanie ustaw. Nie wszyscy małopolscy posłowie rygorystycznie podchodzili do wypełniania tego obowiązku.

Najlepiej wychodziło to Markowi Polakowi, który brał udział w 99,7 proc. głosowań. Taka frekwencja dała mu 14. miejsce wśród posłów najczęściej głosujących. Wysoko w tym zestawieniu są też Wiesław Janczyk (99,3 proc., 26. miejsce), Urszula Rusecka (99,15 proc., 30. miejsce), Józef Leśniak (99,11 proc., 31. miejsce) i Anna Czech (98,82 proc., 43. pozycja).

Warte zauważanie jest to, że w czołówce posłów z najlepszą frekwencją dominują przedstawiciele PiS. Wytłumaczenie jest proste - rządzący musieli trzymać dyscyplinę, by mieć większość potrzebną do uchwalania ustaw. Pierwszy przedstawiciel innego ugrupowania to Józef Brynkus z Kukiz’15 - udział w 98,49 proc. głosowań, 62. pozycja. To i tak bardzo dobry wynik, bo wielu naszych przedstawicieli nie brało udziału w co dziesiątym głosowaniu - to np. Dorota Niedziela, Józef Lassota czy Ireneusz Raś.

A jeszcze gorzej pod tym względem wypadła poseł Beata Szydło, która brała udział w niespełna 80 proc. głosowań. Podobnie jak Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro.

O aktywności posłów może świadczyć również to, ile razy zabierali głos z sejmowej mównicy. Niekwestionowanym liderem wśród naszych parlamentarzystów jest Jerzy Meysztowicz. Poseł Meysztowicz miał 649 wypowiedzi, większą liczbą może się pochwalić jedynie Mirosław Suchoń (PO-KO).

W pierwszej dziesiątce posłów najczęściej zabierających głos zmieścił się Marek Sowa (370 wypowiedzi). Józef Brynkus miał 221 wypowiedzi (34. pozycja), Józefa Lassota - 189 (51. miejsce), Lidia Gądek (PO) i Anna Paluch (PiS) - po 157 (70. i 71. miejsce). Na drugim biegunie są Jacek Osuch (PiS) - 4 wypowiedzi, Sławomir Hajos (PiS) - 5 i Małgorzata Wassermann - 9.

Kolejna forma aktywności poselskiej to interpelacje. Norbert Kaczmarczyk, nie tak dawno Kukiz’15, dziś PiS, złożył ich 479. Ten wynik stawia go na pozycji lidera w gronie małopolskich parlamentarzystów najczęściej pytających, ale daje mu dopiero 21. miejsce w całym Sejmie. Rekordzista - Paweł Pudłowski ma na koncie 1644 interpelacje.

Zaledwie raz interpelowała Anna Paluch. To może o tyle dziwić, że w poprzedniej kadencji złożyła ponad 100 poselskich zapytań. Ale i tu wytłumaczenie jest proste - przedstawiciele partii rządzącej rzadziej korzystają z interpelacji niż opozycja, bo pytania traktowane są często jako interwencja i krytyka rozwiązań stosowanych przez rząd. W tym kontekście interpelacja posła PiS może być potraktowana jako wytykanie błędów rządowi PiS. Z tego schematu można się wyłamać - posłanka Anna Sobecka z 1070 interpelacjami jest czwarta w zestawieniu najczęściej pytających posłów tej kadencji. Ale nie ma się co dziwić, że Beata Szydło nie złożyła w tej kadencji ani jednej interpelacji.

Tak jak wśród liderów rankingu interpelacji trudno znaleźć posłów PiS, tak samo w gronie parlamentarzystów często referujących sprawozdania z prac nad ustawami raczej nie ma posłów opozycji. Zwłaszcza w tej kadencji inicjatywy ustawowe to domena partii rządzącej, wszystko co zgłosi opozycja trafia do kosza lub szuflad. A projekty PiS muszą być referowane przez ludzi sprawdzonych i zaufanych.

Do takich należy więc Anna Paluch, która ma koncie 61 sprawozdań, najwięcej w tej kadencji. Taką samą liczbą może się pochwalić Andrzej Matusiewicz z Krosna. Często sprawozdania składają też Urszula Rusecka (21), Barbara Bartuś (20), Józef Leśniak (15), Wiesław Janczyk (14) i Jan Duda (13).

Ważne zadanie to również reprezentowanie Sejmu w rozprawach przed Trybunałem Konstytucyjnym. Posłanka Barbara Bartuś występowała w 39 sprawach konstytucyjnych, Arkadiusz Mularczyk - w 22. Daje im to trzecie i piąte miejsce wśród posłów broniących stanowiska parlamentu w Trybunale Konstytucyjnym.

Znowu sprawa senatora

Nasi parlamentarzyści rzadko są bohaterami afer obyczajowych czy korupcyjnych. Ale tak jak w poprzedniej kadencji negatywnym bohaterem był senator z Małopolski - Bogdan Pęk (gdy opublikowano zdjęcia pokazujące, jak leży na korytarzu hotelu sejmowego), tak i w tej znów dotyczy to senatora - Stanisława Koguta (któremu postawiono zarzuty korupcyjne).

Jeszcze dwa lata temu popularny na Sądecczyźnie senator był jednym z najbardziej wpływowych polityków partii rządzącej. Nie bał się nawet publicznie krytykować władz partii za przyjęcie pod skrzydła tych, którzy po katastrofie smoleńskiej opuścili szeregi PiS i krytykowali Jarosława Kaczyńskiego. Ale 19 grudnia 2017 roku to on zaczął mieć poważne kłopoty, gdy do Sejmu wpłynął wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie mu immunitetu. Tego samego dnia władze PiS zawiesiły go w prawach członka, potem Kogut stał się senatorem niezrzeszonym. Mimo to byli koledzy partyjni nie zgodzili na jego aresztowanie, choć przed posiedzeniem Senatu w tej sprawie sam Jarosław Kaczyński przekonywał senatorów PiS, że trzeba głosować za.

W styczniu 2018 r. śledczy postawili Stanisławowi Kogutowi zarzut przyjmowania łapówek od prywatnych firm w zamian za załatwienie różnych spraw. Według ustaleń Centralnego Biura Antykorupcyjnego, łapówką było m.in. warte 170 tys. zł kruszywo do budowy boiska we wsi Stróże pod Nowym Sączem, gdzie działa założona przez Stanisława Koguta Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym, a także oświetlenie tegoż boiska (warte 24 tys. zł). Ponadto znaczne kwoty miały trafiać na konta krewnych senatora.

Stanisław Kogut twierdzi, że jest niewinny. Zamierza wystartować w wyborach do Senatu jako kandydat niezależny. Przez ostatnie wybory jako kandydat PiS deklasował swoich konkurentów. Teraz jako niezależny będzie bardzo groźnym konkurentem dla kandydatki PiS, radnej sejmiku Marty Mordarskiej.

Powrót do korzeni

Wart zauważenia jest też przypadek posła Marka Sowy. Cztery lata temu ówczesny marszałek małopolski startował w wyborach z listy PO. Po roku zasiadania w Sejmie zmienił barwy klubowe - przeszedł do Nowoczesnej. To była spora niespodzianka, bo Marek Sowa uchodzi za konserwatystę, przyznaje się do praktyk religijnych, a wiele postulatów Nowoczesnej jest sprzecznych z nauką kościoła. Teraz, gdy Nowoczesna idzie do wyborów parlamentarnych z PO jako Koalicja Obywatelska, Marek Sowa niejako wraca do korzeni politycznych.

Końcówka kadencji Sejmu to okres, kiedy częściej dochodzi do zmiany barw politycznych. Tym razem dzieje się to za sprawą głównie rozpadu klubu Kukiz’15. Posłanka Agnieszka Ścigaj będzie ubiegać się o reelekcję pod szyldem PSL, z kolei Norbert Kaczmarczyk znalazł się na liście PiS. Oboje dali się poznać wyborcom, ale nie odgrywali kluczowych roli. Te przypadły posłom PiS. I też nie wszystkim.

Grzegorz Skowron

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.