Małopolska - jako całość - nie jest bastionem żadnego stronnictwa, jak Pomorze dla PO czy Podkarpacie dla PiS. I w całych dziejach III RP nigdy nie należała do jednej partii.
W latach 90. silna tutaj była Unia Demokratyczna (UW), potem AWS, a swoje trzy grosze skutecznie wtykały SLD i PSL. W kolejnej dekadzie najpierw prym wiódł Sojusz. Następnie za bary wzięła się PO z PiS i we wzajemnym podwójnym nelsonie trwają od niemal dekady.
Choć dziś przypomina to bajkę, to wyborcy z Sądecczyzny czy ziemi tarnowskiej wybierali posłów SLD. - Tak naprawdę ważny jest nastrój społeczny - mówi Stanisław Rydzoń, były poseł SLD z okręgu chrzanowskiego; dziś kandydat Zjednoczonej Lewicy. - Rok 2001 sprzyjał SLD, więc i w Małopolsce mieliśmy najwięcej posłów - dodaje.
Trzy okręgi dla PiS?
- Wszystko wskazuje na to, że tym razem nie w dwóch, lecz w trzech na cztery małopolskich okręgach wyborczych do Sejmu wyraźną przewagę uzyskają kandydaci PiS - uważa dr hab. Rafał Matyja, politolog z Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania.
Cztery lata temu PiS zdobyło najwięcej mandatów na Sądecczyźnie (7 na 10) i na ziemi tarnowskiej (5 na 8). W okręgu chrzanowskim padł remis. Po cztery mandaty zgarnęli posłowie PO i PiS.
- W najbliższych wyborach łupem PiS paść może bezdyskusyjnie okręg chrzanowski - prognozuje dr Matyja. Uważa, że PO popełniła poważny błąd, nie wystawiając w nim przeciw Beacie Szydło znanego, silnego konkurenta. Cztery lata temu kimś takim był Paweł Graś, który zebrał 37 tys. głosów, przegrywając o 6,5 tys. głosów z obecną kandydatką PiS na premiera. Pozostali kandydaci, także Krzysztof Szczerski, obecny minister w kancelarii prezydenta, stanowili tło. Teraz „jedynką” PO w tym okręgu jest Marek Sowa, marszałek województwa małopolskiego. - Z całym szacunkiem dla pana marszałka, ale przeciw oficjalnemu pretendentowi PiS na szefa rządu liderzy PO powinni wystawić postać znacznie wyrazistszą - mówi Rafał Matyja.
W jego ocenie, mało prawdopodobne, by w okręgach nowosądeckim, tarnowskim i chrzanowskim choćby jeden mandat zdobyła inna partia niż PiS i PO. W tych okręgach liczy się nazwisko powiązanie z szyldem wyborczym obu wielkich partii.
Odrębny Kraków
W Krakowie natomiast pojedyncze mandaty mogą uzyskać, zdaniem dr. Matyi, ugrupowania, które przekroczą próg wyborczy. Dlaczego? Zarówno on, jak i prof. Andrzej Piasecki z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie zgodnie twierdzą, że zupełnie inaczej należy patrzeć na okręg krakowski. - Kraków politycznie był, jest i zapewne pozostanie „kolorowy” - mówi prof. Piasecki.
W Krakowie głosuje wiele osób, zwłaszcza młodych, które kierują się mniej nazwiskami, a bardziej szyldem partyjnym. - Dlatego szanse na zdobycie mandatu mają tam kandydaci z mniejszych formacji - dodaje dr hab. Matyja.
Prof. Piasecki radzi zwrócić uwagę na to, że istotne jest nie tylko poparcie dla samych partii, lecz też swoją wagę ma osobisty elektorat czołowych polityków. Narzeka jednak, że nie ma obecnie na krakowskim rynku politycznym pojedynków, które kiedyś przyciągały uwagę całej Polski. Ma na myśli zwłaszcza rywalizacje z udziałem m.in. Jana Rokity, Zbigniewa Ziobry czy Jarosława Gowina. Ten ostatni walczy co prawda z Krakowa, ale z ostatniego miejsca, co powoduje, że jego szanse na świetny wynik są znikome (w 2007 roku Gowin uzyskał 160 tys. głosów, a Ziobro - 164 tys.).
Przez dziesięciolecia ziemia tarnowska była matecznikiem ruchu ludowego. To już historia. Od 2005 r. PSL ma tam tylko jednego posła. - Teraz Władysław Kosiniak-Kamysz w okręgu tarnowskim mandat może uzyskać. Ale tylko on - uważa Rafał Matyja.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
