Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mały Kraków z dala od Galicji

Redakcja
Kiedy przyjedziecie do Świdnicy, najpierw zajrzyjcie na odrestaurowany Rynek. Spacer po nim to powrót do dawnych czasów. Zabytkowe centrum zalicza się bowiem do najcenniejszych - obok wrocławskiego - zespołów staromiejskich na Śląsku. Rynek z barokowym ratuszem, czterema zabytkowymi fontannami oraz imponującą kolumną św. Trójcy otaczają bogato zdobione kamienice.

Świdnica przepięknie wygląda wieczorami, gdy podświetlone zabytki przywracają magię dawnych dni

M**ieszkała tu niezwykła kobieta, która dała imię jednemu z**kraterów na**Wenus, a**także Czerwony Baron, najsłynniejszy lotnik z**czasów I**wojny światowej. Niemal obok siebie stoją dwie wyjątkowe świątynie -**protestancki Kościół Pokoju, zbudowany bez użycia jednego gwoździa oraz monumentalny kościół pod**wezwaniem Świętych Stanisława i**Wacława, z**najwyższą -**po**częstochowskiej -**wieżą w**Polsce. Świdnica na**Dolnym Śląsku nazywana**jest czasami Małym Krakowem, i**na**to miano całkowicie zasłużyła. **

Warto wejść również w boczne uliczki, powałęsać się zaułkami, a także zajrzeć w rynkowe bramy, w których kryją się urocze restauracje, podwóreczka, przejścia...
W kamienicy z numerem osiem, znanej jako "Dom pod Złotym Chłopkiem" żyła ongiś jedna z najsławniejszych mieszkanek Świdnicy - Maria Kunitz. Kobieta, która w XVII wieku nie wahała się przebrać za mężczyznę, żeby tylko móc pobierać nauki. Wystarczy prześledzić listę jej talentów; władała siedmioma językami; łaciną, greką, mówiła po polsku, niemiecku, francusku, włosku i hebrajsku, miała zdolności matematyczne, uczyła się malarstwa i muzyki, grała na licznych instrumentach, zachwycała również śpiewem. Aż korci zapytać, co miała z młodości, ale chyba obcowanie z nauką sprawiało jej wielką przyjemność.
Miłość do astronomii odziedziczyła po ojcu, kochała gwiazdy i bardzo chciała je zrozumieć, co jednak nie znajdowało przychylności, głównie miejskich rajców. Oni właśnie skarcili panią astronom za nocne obserwacje nieba, a co za tym idzie, za wylegiwanie się w czasie dnia. W tamtych czasach kobiecie nie wypadało tak się zachowywać, zaś zamiłowanie do nauki wydawało się u płci pięknej czymś mocno podejrzanym. Wypadało natomiast wychodzić za mąż. Tak też uczyniła nasza Marysia i oddała serce Eliaszowi Kraetschmainowi, rzecz jasna astronomowi.
Wspólnie z mężem Maria napisała wiekopomne dzieło astronomiczne "Urania propitia...", dedykowane Ferdynandowi III. Książka zawierała 144 strony i 286 tablice astronomiczne, opis krążenia Saturna, Jowisza, Marsa, Wenus, Merkurego i Księżyca. Ściśle obliczyła i skorygowała trajektorie planet Układu Słonecznego, wykonała pierwsze obserwacje planety Wenus i Jupitera, określiła kształt planety Wenus oraz zmiany jej faz oświetlenia.
Dzięki jej obliczeniom trajektorii planet możliwe były podróże kosmiczne statków bezzałogowych na Marsa i Wenus oraz załogowych na Księżyc. Jej nazwiskiem oznaczono jeden z największych kraterów na Wenus o średnicy 48,6 km. W czasie szwedzkiego potopu pani Kunitz postawiła horoskop królowi Janowi Kazimierzowi.

Czerwony Baron

O ile Maria Kunitz rozsławiła Świdnicę dzięki zdolnościom naukowym, Manfred von Richtchofen zrobił to za pomocą brawury. W pamięci wszystkich zapisał się jako najsłynniejszy lotnik z czasów I wojny światowej. Znany później również jako Czerwony Baron, do Świdnicy przyjechał z rodzicami w wieku 9 lat. Do dziś stoi dom, w którym mieszkał.
"Jego działalność była godna____podziwu" - twierdził porucznik Udet, który został dowódcą eskadry w dywizjonie Czerwonego Barona. "Zestrzeliwał wszystkie samoloty myśliwskie wpłomieniach. Twierdził, że wszystko zależy oddobrego strzału. (…) Każdego dnia przydobrej pogodzie rotmistrz latał cztery dopięciu razy. Życie jego wpolu składało się zlatania, spania ijedzenia. Nerwy miał zawsze wporządku, jak nikt inny." W kwaterze Richthofena wisiały "skalpy zwyciężonych" - godła i znaki zdarte z samolotów zrzuconych przeciwników.
Baron Manfred von Richthoffen zginął nad Somą we Francji, w wieku 26 lat, 21 kwietnia 1918 r., na dzień przed planowanym urlopem. Miał na koncie 80 strąconych samolotów. Na pamiątkę Manfreda w obecnym Parku Sikorskiego został posadzony tzw. Dąb Richthofena, postawiono tam też głaz pamiątkowy. W 1928 r. powstało również mauzoleum słynnego lotnika, z którego do dziś zachowały się nikłe resztki, władze Świdnicy planują jednak reaktywowanie czegoś w rodzaju izby pamiątek po słynnym lotniku.
Uwierzcie mi, jest co w Świdnicy robić. Miłośnicy militariów mogą zajrzeć do prywatnego Muzeum Broni i Militariów przy al. Niepodległości 21. Jego właściciel, emerytowany ślusarz Stanisław Gabryś, gromadzi tu bagnety z całego świata, karabiny, hełmy, mundury, pociski i moździerze.

Kościoły na chwilę

Najważniejsze w mieście są jednak kościoły, monumentalne i wspaniałe, jeden z nich, Kościół Pokoju powstał bez użycia jednego gwoździa.
Na świecie są tylko dwie takie świątynie, wyjątkowe, wzniesione właściwie na chwilę (druga stoi w Jaworze). Nie powstałyby, gdyby nie ludzka potrzeba walki. W latach 1618-1648 przez Europę przetoczyła się wojna trzydziestoletnia. Z początku miała charakter konfliktu między protestantami, a katolikami, szybko jednak przeistoczyła się batalię o dominację na kontynencie.
Po latach krwawych zmagań, 24 października 1648 r. zawarty został Pokój Westfalski. Na jego mocy, protestancka Szwecja skłoniła Habsburgów do przyznania mieszkającym w ich księstwach śląskim luteranom prawa do budowy trzech kościołów. Miały powstać w Świdnicy, w Jaworze i w Głogowie - ten ostatni spłonął w XVIII wieku. Katolicki cesarz wyraził zgodę, obwarował ją jednak ostrymi zakazami i nakazami. Tak, żeby protestantom utrudnić życie.
Przede wszystkim świątynie nie mogły wyglądem przypominać dotychczas stawianych kościołów, pozbawione więc były wież. Przy ich wnoszeniu zabroniono używać cegieł, kamieni i gwoździ. Musiały, więc powstawać z drewna, gliny oraz słomy, tak by można było je łatwo zniszczyć i uniemożliwić kryjówkę ewentualnym wrogom. Tymczasem...
_-Wsierpniu 1656 r. wŚwidnicy położono kamień węgielny podbudowę kościoła, a10 miesięcy później odprawione zostało wnim pierwsze nabożeństwo. Rozbudowywany zczasem obiekt, mógł pomieścić ponad7 tysięcy wiernych! Na_budowę zużyto 3 tysiące dębów -nie kryje zachwytu Waldemar Skórski z Urzędu Miejskiego w Świdnicy.
Obie świątynie zaprojektował ten sam architekt i... fortyfikator Albrecht von Saebisch. Obie znalazły się w 2001 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, jako świadectwo architektoniczne i artystyczne wiary wspólnoty religijnej i woli jej przeżycia. Natomiast na cmentarzyku przy Kościele Pokoju leży pochowany pradziadek kanclerza Bismarcka, a także Hugo Roither, konstruktor pierwszej na kontynencie (zupełnie pierwsza powstała w Anglii) rakiety tenisowej.
Miasta strzeże zaś monumentalna gotycka budowla, kościół św. Stanisława i Wacława, którego budowa rozpoczęła się w 1330 r. W środku można podziwiać wspaniałe rzeźby i obrazy. Świątynia ma najwyższą na Dolnym Śląsku wieżę o wysokości 103 metrów i drugą, co do wysokości w Polsce, po wieży kościoła na Jasnej Górze w Częstochowie.
Świdnica przepięknie wygląda wieczorami, gdy podświetlone zabytki przywracają magię dawnych dni. JOANNA LAMPARSKA
Fot. autorka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski