Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Mały Książę" z naleśnikiem

Redakcja
Justyna Kowalczyk została niekwestionowaną królową rozgrywanych w Salt Lake City młodzieżowych mistrzostw świata w narciarstwie biegowym. Urodzona w Kasinie Wielkiej 21-latka zdobyła podczas czempionatu dwa złote i jeden brązowy medal. O ile pozycji Justyny w ścisłej czołówce należało oczekiwać, o tyle ów grad kolorowych krążków przeszedł najśmielsze oczekiwania kibiców, kadry szkoleniowej, a także... najbliższych członków rodziny Justyny.

Tysia, jakiej nie znacie

   O zawodniczce powiedziano i napisano już praktycznie rzecz biorąc wszystko. W piątkowym wydaniu "Dziennika" poświęciliśmy jej całą kolumnę. Dzisiaj, by już do cna wypełnić dotąd zapisaną sukcesami kartę historii polskiego sportu, która nosi tytuł "Justyna - od A do Z", przedstawiamy ją od strony, której nie znacie. Personalną ankietę za zawodniczkę wypełnia jej mama - Janina Kowalczyk.
   Już na wstępie zastrzega się, że odpowiedzi odnoszą się do chwili kiedy córka nie przekroczyła 15. roku życia. Zatem do czasu, który spędzała w rodzinnej miejscowości. Później stałe wyjazdy spowodowały, że pociecha stała się dla rodziców bardziej gościem, aniżeli domownikiem.
   - Jeśli wolno, to za pośrednictwem "Dziennika" pragnę w imieniu Justyny i całej rodziny podziękować wszystkim tym, którzy jej kibicowali, dobrze życzyli, a po sukcesie pośpieszyli z gratulacjami. Ale ja tak tutaj zdradzam rodzinne sekrety, a kiedy Justyna do domu przyjedzie, to pewnie mnie zamorduje - martwi się pani Janina.
Daniel Weimer
Imiona oficjalne:
Justyna, Maria.
Imię używane przez najbliższych: Tysia - niechcący wymyśliła je jako jeszcze dziecko sama Justyna. Miała kłopoty z wymówienia swego imienia w pełnym jego brzmieniu i pozwoliła sobie na zdrobnienie.
Urodzona: 19 stycznia w limanowskim szpitalu, dokładnie o godz. 12 w południe. Jest najmłodszą z czworga rodzeństwa.
Wzrost, waga: 173 cm, 53-56 kg.
Ukochana książka z dzieciństwa: Justysia zawsze zaliczała się do czytelników tzw. 24-godzinnych. Oznacza to, że każdej książce poświęcała najwyżej dzień. Pamiętam, że była fanką "Małego Księcia", "Misia Puchatka", baśni Andersena. Z tego co wiem, to do dzisiaj nie ma, za wyjątkiem psychologii, dziedziny, w którą by się szczególnie wgłębiała. Ma po prostu szeroki zakres zainteresowań.
Ulubiony program telewizyjny: - Nigdy nie była wielbicielką TV. Oglądała oczywiście dobranocki. Najbardziej lubiła takie czechosłowackie bajki ze Żwirkiem i Muchomorkiem. Nazywało się to chyba "Opowieści z mchów i paproci".
Pierwsze skojarzenie na dźwięk słowa Justyna: - "Zwierzak". Tak, tak, proszę się nie śmiać. Taki przydomek wymyślił jej brat. "Zwierzak" to była taka szalona, wiecznie rozkrzyczana, uśmiechnięta postać z programu "Muppet Show". Justyna do złudzenia przypominała ją w swym zachowaniu.
Chwile, kiedy drżała Pani o los córki: - To było przed bodaj dwoma laty, kiedy w Austrii, w alpejskim tunelu w okolicach Ramsau, zdarzyła się okropna tragedia. Justyna przebywała wówczas w tamtych okolicach. Zanim dotarła do Kasiny wiadomość, że córka w wypadku nie uczestniczyła, przeżyliśmy z mężem najdłuższe dwie godziny w życiu.
Kto wywarł największy wpływ na karierę sportową córki?: - Jej tata, a mój mąż. To on w dzieciństwie poświęcał jej najwięcej czasu, wyciągał na narty. Miał ku temu świetną sposobność. Pracował w turystyce i górskie eskapady były jedną z form jego działalności. Justyna nieodłącznie mu towarzyszyła. Od taty nauczyła się twardości, nieustępliwości. Natomiast tym sportem, już przez duże "S", zaraził ją nauczyciel w Szkole Podstawowej w Kasinie Janusz Kałużny, zabierając ją na zawody w Polskę.
Czy pamięta pani prezent, który Tysi sprawił największą przyjemność?: - Wszystkie upominki, każdy drobiazg przyjmowała ze spontaniczną radością. Frajdę, kto wie, czy nie większą, sprawiało jej jednak obdarowywanie bliskich. Jeśli brakowało jej pieniędzy na zakup prezentu, to wyciągała z szafy coś, co do niej należało, przerabiała, prasowała i dawała jako nowe.
Święta Bożego Narodzenia...: - Po staropolsku. W domu, tylko z rodziną. Sianko, słoma...
Ulubiona potrawa Justysi: - Nigdy nie przepadała za mięsem. Lubiła za to słodycze. Często czekolada zastępowała jej obiad. Ach, byłabym zapomniała. Oczywiście naleśniki! Ale nie takie tradycyjne, z serem, lecz nadziewane przeróżnego rodzaju przetworami z owoców.
Hobby córki: - Kolekcjonowała mapy geograficzne. Pewnie nie marzyła nawet, że do miejsc, po których wodziła palcem, kiedyś osobiście dotrze. Poza tym frajdę sprawiało jej gromadzenie swych sportowych trofeów.
Największe zalety Justyny: - Pracowitość, upór w dobrym znaczeniu tego słowa, niezłomne dążenie do określonego celu. Kosztem wielu wyrzeczeń, przyjemności przynależnych każdej młodej dziewczynie. Przypominam sobie, że w klasie ósmej "podstawówki" pół zimy pochłonęły jej wyjazdy na zawody oraz uczestnictwo w przeróżnych szkolnych olimpiadach przedmiotowych. Z języka polskiego dotarła nawet do wojewódzkiego finału w Nowym Sączu. Poza tym: dobre serce, radość z życia.
Najpoważniejsza wada: - Czy ja wiem? Rzadko się ostatnio widujemy. Stała się więc dla nas trochę tajemnicza. Niewiele o niej wiemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski