Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mam jeszcze dużo do zrobienia

Redakcja
Fot. Grzegorz Ziemiański
Fot. Grzegorz Ziemiański
Czy będzie Pan po raz trzeci startował w wyborach na prezydenta Krakowa?

Fot. Grzegorz Ziemiański

ROZMOWA. Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski odpowiada na nasze pytania

Już kilka razy powtarzałem, że w listopadzie podejmę decyzję.
Od czego zależy decyzja?
Od wielu rzeczy: od sytuacji politycznej, od stopnia zaawansowania inwestycji miejskich, a także od tego, czy ja sam będę o tym przekonany. Bo tego też jeszcze nie wiem.
Czy na Pana decyzję będzie miało wpływ to, jakich kandydatów wystawią PiS i PO?
W pewien sposób tak. Kiedy patrzę na osoby wyrażające chęć bycia prezydentem, to coraz bardziej przekonuję się, że moim obowiązkiem jest start w wyborach. Nie chcę bowiem narażać Krakowa na to, by był rządzony przez osoby niemające, moim zdaniem, ku temu kwalifikacji. Kraków jest zbyt cenny dla Polaków i dla mnie osobiście, aby poddawać go takim eksperymentom.
Kogo ma Pan na myśli?
Pana burmistrza Stanisława Kracika i posła Jarosława Gowina. Pan Kracik ma mentalność podobną do większości naszych polityków - buduje swoją pozycję na krytyce innych. Natomiast, pan poseł Gowin nie ma ani kwalifikacji, ani predyspozycji do kierowania takim organizmem, również przecież gospodarczym, jakim jest Kraków.
Zastanawia się Pan, czy nie lepiej być prezydentem Polski?
Kilka osób wymieniało moje nazwisko w tym kontekście, m.in. były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Traktuje to jako dywagacje, oczywiście dla mnie bardzo miłe. Ale nigdy nie prowadziłem rozmów na ten temat.
Nie ma Pan takich ambicji?
A poza tym, w Krakowie, według przeprowadzonych badań, chciałoby mieszkać i pracować 78 proc. Polaków. Ja również.
Gdyby Pan jednak zdecydował się kandydować po raz trzeci to jakie inwestycje chciałby Pan dokończyć?
Dokończenie inwestycji to argument, który przemawia za ponownym startem. Trzy najważniejsze inwestycje, które rozpocząłem, będą ukończone w przyszłej kadencji: Centrum Kongresowe przy rondzie Grunwaldzkim, hala sportowa w Czyżynach i przebudowa ronda Ofiar Katynia. Te dwie pierwsze inwestycje powinny przyciągnąć do Krakowa wiele nowych wydarzeń sportowych, kulturalnych i naukowych o randze europejskiej i światowej, a trzecia udrożnić Kraków.
Czy jest Pan zadowolony z tego, co Pan zrobił w Krakowie przez siedem lat?
Mam jeszcze dużo do zrobienia. Nieustannym problemem Krakowa jest komunikacja. Po ukończeniu przebudowy ronda Mogilskiego i linii szybkiego tramwaju trzeba będzie położyć nacisk na budowę trzeciej obwodnicy, ale również na inwestycje drogowe w samym mieście i reorganizację ruchu związaną z budową podziemnych parkingów. Bacznie przyglądam się realizacji inwestycji sportowych. Chciałbym także, aby Forum Ekonomiczne zostało przeniesione z Krynicy do Krakowa, mam nadzieję, że stanie się to za dwa, trzy lata, kiedy w Krakowie wybudowane zostanie Centrum Kongresowe. Prowadzę już rozmowy w tej sprawie. To tylko niektóre problemy, na wymienienie wszystkich, z którymi musi się zmierzyć prezydent, nie wystarczyłoby miejsca w gazecie. Podziwiam tych, którzy rwą się do rządzenia miastem, a nie zdają sobie sprawy, na czym to polega. A jest to na tyle trudna funkcja, że można w pewnym momencie mieć dosyć, zwłaszcza gdy do samorządowej działalności wdziera się polityka.
Pan ma już dosyć?
Czasami tak, zwłaszcza kiedy słyszę o insynuacjach pod moim adresem. Do tego, że odpowiadam za każde nieudane przedsięwzięcie w Krakowie - nawet takie, na które nie mam wpływu, bo nie organizuje go miasto - już się przyzwyczaiłem. Ostatnio przeczytałem, w wywiadzie udzielonym przez pana Kracika, delikatną insynuację, że mogę finansować swoje kampanie wyborcze z pieniędzy szkoły wyższej, którą zakładałem. Przez cały okres IV RP, tuż przed wyborami w 2006 roku, sprawdzano Krakowską Szkołę Wyższą im. Frycza Modrzewskiego. Zajmowała się tym prokuratura, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, CBA i Wojskowa Agencja Mieszkaniowa. Wszystkie możliwe służby miały za zadanie prześwietlenie szkoły. Okazało się, że nie można jej nic zarzucić, a zwłaszcza tego, że wyciekały z niej pieniądze na moją kampanię wyborczą. Jest to zresztą prawnie niemożliwe. Szkoła działa bowiem podobnie jak fundacja - wszystkie zarobione pieniądze muszą być kierowane na jej działalność.
Teraz kończy się kontrola CBA w sprawie Pana oświadczenia majątkowego. Ma Pan już jakieś przecieki, jakie są jej wyniki?
Nie wiem nic na ten temat. Co jakiś czas dostaję tylko serię kolejnych pytań, na które odpowiadam. Kontrola trwa już ponad pół roku. Z tego, co udało mi się ustalić, tylko prezydent Rzeszowa i ja będziemy tak prześwietlonymi prezydentami w Polsce. Obaj nie jesteśmy związani ani z PiS ani z PO.
Stanisław Kracik, burmistrz Niepołomic powiedział, że Pana porażką jest brak planów zagospodarowania, a Kraków jest miastem "wuzetek" co stwarza sytuacje korupcjogenne.
1 stycznia 2003 roku w całej Polsce zlikwidowano obowiązujące plany zagospodarowania. I trzeba było od początku je tworzyć. Kiedy zostałem prezydentem Krakowa, miasto miało jeden procent pokrycia planami. Nie było nawet jednostki, która by się tym zajmowała. Powołałem Biuro Planowania Przestrzennego i położyłem nacisk na przygotowanie planów. Jeśli mówimy o korupcjogennych sytuacjach, to chcę powiedzieć, że przy planach często zdarzają się sytuacje, które pachną interesami prywatnymi. Te wszystkie protesty nie zawsze są spontanicznym zrywem mieszkańców, którzy nawet nie podejrzewają, że są sterowani. Stoją za nimi bardzo często interesy inwestorów, którzy wykupili tereny pod zabudowę. Podobnie było zresztą ze spalarnią. Dlaczego protestowali mieszkańcy Rybitw? Nie ze spontanicznego odruchu, tylko chodziło o 10-ha działkę, którą kupił tam deweloper i nie chciał, żeby wartość gruntów spadła.
Teraz tylko kilkanaście procent Krakowa jest pokryte planami, a założenia były bardziej ambitne. Uda się je zrealizować?
Do końca kadencji 40 proc. Krakowa miało być pokryte planami. Zrobienie jednego planu nie polega na tym, że planista usiądzie z ołówkiem i narysuje: cała procedura zajmuje średnio około dwóch lat. Od ustaleń planu można się odwoływać do wojewody i do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Zazwyczaj zainteresowani wyczerpują całą tę procedurę, co powoduje, że wszystko trwa nawet kilka lat.
Czy żałuje Pan, że zrezygnował w koncepcji budowy jednego stadionu?
Nie ja zrezygnowałem, tylko radni. To oni uchwalają budżet i nie dopuścili do tego, aby znalazły się w nim pieniądze na budowę nowego stadionu.
Ale może powinien ich Pan do tego przekonać?
Nie udało się. To było bardzo silne lobby radnych kibiców Wisły i Cracovii. Szczególnie zasłużeni dla tej sprawy radni rwali szaty, mówili, że pod tymi stadionami jest święta ziemia i piłkarze tych klubów tylko na niej mogą grać. Nowy stadion miał kosztować około 320 mln zł. Gdyby wówczas powstał, nie trzeba by budować stadionów Wisły, Cracovii a także hali w Czyżynach. Tylko ta ostatnia ma teraz kosztować prawie 400 mln zł. Przez chęć zrobienia mi na złość, miasto musi ponieść większe koszty. Tak się właśnie kończy partyjna polityka. Gdyby moja koncepcja została zrealizowana mielibyśmy już gotowy stadion, z rozsuwanym dachem, wysuwaną murawą, najlepszy w Polsce. Na nim bez problemu mogłyby być rozgrywane mecze Euro 2012. I co najważniejsze, mieliśmy wtedy inwestora, który mógł wybudować stadion i zostać jego operatorem. Chciał jedynie, by oba kluby, Wisła i Cracovia, rozgrywały na nim swoje mecze. I właśnie ten warunek okazał się dla radnych nie do spełnienia. Ja mam dziś trudniejszą sytuację niż poprzedni prezydent, bo za jego kadencji wszystko było przegłosowywane tak jak chciał, opozycja nie miała nic do powiedzenia. Był wybrany przez większość w Radzie Miasta. To wtedy budżet miasta został doprowadzony do maksymalnie możliwej granicy zadłużenia. I ten wskaźnik jest utrzymywany. Radni, którzy wtedy nie protestowali i zgadzali się na to, teraz rozpaczają, że miasto jest za bardzo zadłużone. Ja, żeby była jasność, ówczesną decyzję o zadłużeniu miasta uważam za słuszną.
Czy żałuje Pan, że doprowadził do wykopania ogromnej dziury pod Rynkiem Głównym, w której ma powstać kosztowne muzeum?
Ależ skąd, uważam, że to była znakomita decyzja i czekam z niecierpliwością, kiedy muzeum zostanie wybudowane.
Warto było aż tyle pieniędzy wyłożyć? Same wykopaliska archeologiczne kosztowały ponad 10 mln zł.
Większość pieniędzy na muzeum to dotacje unijne. Według przygotowanego biznesplanu, muzeum powinno się samo utrzymywać. Jego operatorem ma być Muzeum Historyczne Miasta Krakowa.
Czy uważa Pan, że popełnił błąd mianując dyrektorem od dróg Jana Tajstera? Miał walczyć z korupcją, a sam został oskarżony o korupcję.
Na razie sąd nie wydał wyroku w tej sprawie, skazali go natomiast dziennikarze. Z wyrażaniem opinii wstrzymam się do zakończenia procesu.
Myśli Pan, że jest szansa, aby został oczyszczony z tak poważnych zarzutów?
Przypomnę pani sprawę jednego z dyrektorów wydziałów w Urzędzie Miasta, który też był skazany przez media, przesiedział kilka tygodni w areszcie, a następnie został uniewinniony przez sąd.
Teraz ma Pan także inne problemy wynikające z kryzysu ekonomicznego. Pisaliśmy o rezygnacji z budowy kładki łączącej Kazimierz z Ludwinowem. Jakich inwestycji jeszcze nie będzie?
O losach inwestycji zadecyduję wraz z radnymi Krakowa. Mniejsze wpływy z podatków PIT i CIT uszczuplają nasz budżet, ale nasze miejskie dochody nie wyglądają źle.
Czy krakowskie szkoły są dobrze przygotowane na przyjęcie sześciolatków?
Decyzja o możliwości posłania sześciolatków do szkoły przynosi może popularność rządowi, ale cała realizacja projektu spada jak zwykle na samorząd. W szkołach trzeba jeszcze przeprowadzić prace remontowe za 7,5 mln zł, wyposażyć je w odpowiednie meble. W ubiegłym roku szkolnym w 64 szkołach podstawowych funkcjonowało 70 oddziałów "zerówek", do których uczę-szczało ok. 1, 5 tys. dzieci. Te placówki są najlepiej przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Myślę, że na razie to wystarczy. Wg naszych informacji większość rodziców w Krakowie zdecydowała, że ich 6-letnie dzieci zostaną w przedszkolu.
Dlaczego miasto nie robi nic, aby wybudować więcej żłobków? Potrzeba ich dwa razy więcej niż jest, na przyjęcie czeka tysiąc dzieci.
To problem każdego dużego miasta. W Warszawie na przyjęcie do żłobków czeka 3 tys. dzieci, a Gdańsku 2 tys., w Krakowie 860. Sytuacja może się poprawić, bo Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej przygotowuje nową regulację w sprawie opieki nad dziećmi do lat trzech. Żłobki przestaną być zakładami opieki zdrowotnej a staną się placówkami opiekuńczo-wychowawczymi.
Może gmina powinna dofinansować pobyt dzieci w prywatnych placówkach?
Pobyt dzieci w prywatnych przedszkolach już jest dofinansowany przez gminę. Na jednego przedszkolaka właściciele placówek z uprawnieniami publicznymi dostają 100 proc. kwoty, która przeznaczana jest na dziecko w przedszkolu samorządowym. Pozostali 75 proc. Gmina dopłaca do 69 przedszkoli.
ROZMAWIAŁA AGNIESZKA MAJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski