Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy do czynienia z generacją pożądania

Redakcja
ROZMOWA. - W dzisiejszych czasach trener musi być nie psychologiem, ale psychiatrą - mówi RAYMOND DOMENECH, były selekcjoner reprezentacji Francji

Raymond Domenech promował w Polsce swoją książkę pt. "Straszliwie sam. Mój dziennik" FOT. AP PHOTO/FRANCOIS MORI

- W Polsce mamy powiedzenie: "wsadzić kij w mrowisko". Pana książka "Straszliwie sam" właśnie chyba tym jest...

- Chciałem tego uniknąć. Ale faktycznie, pisząc tę książkę, miałem wrażenie, że obojętnie to ona nie przejdzie. Z perspektywy kilku miesięcy mogę jednak powiedzieć, że reakcje są bardzo pozytywne. Książka pozwoliła zrozumieć ludziom to, co się naprawdę wydarzyło, wcześniej społeczeństwo o tym nie wiedziało.

- Benzema i Ribéry na kawę już pewnie z Panem nie pójdą...

- Tak, ale po prostu dlatego, że mamy zupełnie inne zainteresowania.

- Z książki wynika - przynajmniej można odnieść takie wrażenie - że cała nowa generacja piłkarzy francuskich jest leniwa, rozkapryszona, z wybujałym ego.

- Często słyszę to pytanie i zawsze odpowiadam w ten sam sposób. Oni pojawili się jako następna generacja po tej, która odniosła ogromny sukces. Ci nowi korzystają z tego sukcesu i z tego wszystkiego wokół, ale są za miękcy, żeby to unieść. To jest różnica między pionierami a tymi, którzy korzystają ze spuścizny poprzedników. Poza tym nie można generalizować, a ludzie mają do tego tendencję. Kilku zawodników, o których była mowa, stanowiło problem, ale tylko w grupie.

- To nie jest chyba tylko przypadłość francuskich piłkarzy? Z podobnymi problemami trenerzy muszą radzić też sobie w innych krajach.

- To jest problem ludzki. Przeżyłem to i analizowałem we Francji. Była taka generacja ludzi, dla których najcenniejszą wartością jest praca. W tej chwili mamy za to do czynienia z generacją pożądania. Ta generacja jest już na tyle rozpuszczona, że chce rozrywki tu i teraz. Żeby brać od razu i bardzo dużo. Nic nie jest tworzone z myślą o przyszłości. Oni mają to gdzieś. Chcą ten świat zeżreć.

- A jak się widzi, że Real Madryt wydaje na Garetha Bale'a 100 mln euro...

- To nie jest sytuacja, że Bale czy ktokolwiek inny wyjmuje pistolet, przystawia go do skroni prezesa klubu i mówi: "Dawaj stówę, bo cię zabiję". Poza tym to nie Bale dostał te 100 mln, prawda? Zmontowany system finansowy wokół piłki nożnej sam się napędza. Żeby drożej sprzedawać, trzeba podnosić ceny. Piłkarz co ma? Może dostanie samochód razem z jakimiś innymi apanażami. Ale z tych 100 mln on nie zobaczy zbyt wiele. Dlatego jestem zwolennikiem finansowego fair play, o którym od lat mówi prezes UEFA Michel Platini. Powinniśmy ustalić jakiś pakt z klubami. Umowę, która sprecyzuje jakąś najwyższą sumę, którą można wydać na transfer.

- Coś jak salary cap w NBA?

- Podobnie, bo jednak salary cap umożliwia wydawanie na transfery bardzo wysokich kwot za tych najlepszych graczy. Ja natomiast jestem zdania, że np. Messi kosztuje 100 mln i koniec.

- A sami piłkarze nie są przepłaceni, jeśli chodzi o zarobki?

- Gdyby spojrzeć na listę dziesięciu najlepiej opłacanych sportowców na świecie, to chyba tylko Cristiano Ronaldo tam się pojawia. Są bokserzy, golfiści, kierowcy Formuły 1, tenisiści. Piłkarze są dopiero później. To dlaczego mówi się w tej sytuacji, że są przepłacani, a tego samego nie mówi się na przykład o golfistach?Nie rozumiem, dlaczego zarzuca się piłkarzom, że za dużo zarabiają. Wkład ekonomiczny, wartość, skala talentu piłkarza takiego jak Ronaldo, Messi, Rooney czy inny gracz z najwyższej półki uzasadnia wydawanie takich kwot na ich pensje. Zgadzam się z kolei z innym stwierdzeniem, że gracze - nazwijmy ich średnimi - są przepłaceni.
- Wracając do książki, pada w niej stwierdzenie, że to nie przypadek, że Zinedine Zidane dostał 14 czerwonych kartek w karierze.

- On jest jedynym piłkarzem, który ma na koncie dwa wyrzucenia z boiska podczas mistrzostw świata. W 1998 i 2006 r. To nie jest coś nienormalnego w jego przypadku. Ktoś, kto go zna, wie, że jest to całkowicie normalne.

- Ale on robi wrażenie miłego, skrytego introwertyka.

- Introwertyk tak, ale spokojny to już nie. On jest trochę jak... szybkowar. Nic się nie dzieje, a jak w końcu pier..., to nie wiadomo co i kiedy.

- Pytany we wcześniejszych wywiadach o polską kadrę powiedział Pan, że interesujące byłoby z nią popracować.

- Powiedziałem tylko - śmiejąc się i podkreślając, że to żart - że interesująca byłaby praca selekcjonera w Polsce albo w dowolnej reprezentacji narodowej. Dziennikarz wziął to najwyraźniej za dobrą monetę. Na poważnie nie wypowiadam się na ten temat.

- Nie możemy nie zapytać o polskich piłkarzy grających we Francji. Pewnie nie my pierwsi o nich pytamy...

- O kogo chcecie spytać: Obraniaka? Krychowiaka? Perquis aktualnie nie gra we Francji.

- Wielu ludzi było przeciwnych powoływaniu Obraniaka i Perquisa do naszej reprezentacji. Z jednej strony mają do tego prawo, ze względu na polskie korzenie. Z drugiej jednak żaden nie mówi po polsku i w ogóle ich związki z naszym krajem są dość luźne.

- Nie czuję się upoważniony do komentowania tej sytuacji. Trudno mi to krytykować, bo te polskie korzenie są faktem. Nie zmienia tego to, że nie mówią dobrze w waszym języku. Często jest zresztą tak, że tacy neofici stają się największymi radykałami i być może Obraniak będzie za jakiś czas bardziej polski od niejednego Polaka.

- Raczej nie, bo zrezygnował z gry w reprezentacji Polski. Nie potrafili go zaakceptować niektórzy działacze, a nawet niektórzy piłkarze.

- Problem jest bardziej w akceptacji ze strony grupy. Gdy się pojawiasz jako piłkarz w nowym otoczeniu, to pierwszą sprawą jest umieć się porozumieć. W przypadku Ludo faktycznie piłka była na jego połowie, miał czas, żeby się nauczyć języka. Z drugiej jednak strony taki Perquis - rzadko widuję kogoś równie dumnego i szczęśliwego z powołania do reprezentacji. Dla niego gra dla Polski była prawdziwym spełnieniem marzeń.

- Z piłkarzami da się wygrać?

- Jeżeli cała kadra jest przeciwko trenerowi, to na dłuższą metę nie. Rozumiem jednak, że jest w tym pytaniu aluzja do mojej osoby. Odpowiem więc tak: Piłkarze nigdy nie byli przeciwko mnie, byli w opozycji do naszej federacji. Niemniej, jeżeli w danym klubie lub reprezentacji jest grupa piłkarzy, którzy chcą skóry swojego trenera, to ją dostaną. Zwłaszcza, jeśli są to ci najlepsi.

- Krótko mówiąc, w dzisiejszych czasach trzeba być nie tylko dobrym trenerem, ale przede wszystkim dobrym psychologiem.

- Pożartuję teraz trochę, choć nie do końca. Myślę, że nie psychologiem, ale psychiatrą. (śmiech) Zaznaczam jednak, nie traktujcie tego śmiertelnie poważnie.

Rozmawiali TOMASZ BILIŃSKI, HUBERT ZDANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski