Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy opinię miejsca, w którym można odkryć świeżą muzykę

Paweł Gzyl
Festiwal trwa od dziś do 15.10. Program na www.unsound.pl
Festiwal trwa od dziś do 15.10. Program na www.unsound.pl Fot. Kachna Baraniewicz
Muzyka. Rozmowa z dyrektorem artystycznym Unsound Festivalu - MATEM SCHULZEM.

- Unsound kończy w tym roku 15 lat. Początkowo była to mała impreza klubowa, a dziś to najważniejszy festiwal muzyczny w Krakowie. Jak udało się osiągnąć ten sukces?

- Myślę, że jest wiele powodów. Jesteśmy znani ze specjalnie zamówionych projektów, zapraszamy także sporo nowych wykonawców, stąd mamy na świecie opinię miejsca, w którym można odkryć świeżą muzykę. Festiwal jest więc nieoficjalnym miejscem spotkania artystów, agentów, menedżerów, promotorów, właścicieli wytwórni płytowych, no i oczywiście fanów. To pomaga organizować nam Unsound w różnych miastach świata, kreując sieć, której centrum jest Kraków z naszą sztandarową edycją.

- Każda edycja Unsoundu jest dedykowana jakiejś idei. Tym razem to „Flower power”. Dlaczego akurat teraz postanowiliście przywołać czasy hipisowskiej kontrkultury?

- Świat znajduje się w tej chwili w fazie przemiany i sytuacja jest niestabilna, podobnie jak 50 lat temu podczas „lata miłości”. Nasza tegoroczna edycja odzwierciedla to, jak również odwołuje się do historii kontrkultury. W opisie tematu tegorocznego festiwalu nie używamy słowa „hippie”, gdyż ma ono nazbyt przeładowane znaczenie i nie oddaje w pełni naszej idei, mającej wiele oblicz, choćby mocno odnosi się do ekologii.

- Ruch „Flower power” kojarzy się z rockiem psychodelicznym. Jak jego idee objawią się na Unsoundzie, dedykowanym muzyce elektronicznej?

- Jest wiele przykładów muzyki elektronicznej i eksperymentalnej, która niesie kontrkulturowe przesłanie. Od free jazzu w latach 60., przez industrial w latach 80., po rave w latach 90. Dziś pojawia się znowu wiele tego rodzaju ruchów, szczególnie w muzyce klubowej - choćby techno-aktywizm, łączący taneczne imprezy z politycznym przesłaniem.

- W piątek na Unsoundzie zagra niemiecka grupa Einsturzende Neubauten, wywodząca się z post-punkowego industrialu . Jak postrzegacie związki tego zespołu z ruchem „Flower power”?

- Myślę, że wręcz doskonale ucieleśnia on rebelianckiego ducha kontrkultury, o którym mówię. Oczywiście nie mam tu na myśli hipisów, pląsających na łące pełnej kwiatów. (śmiech)

- Podczas ostatnich edycji Unsoundu twórcy z Zachodu spotykają się z twórcami z odległych części świata. Czy ich muzyka jest równie odkrywcza jak ta z Berlina i Londynu?

- Oczywiście. W Polsce, na Ukrainie czy w Rosji są miejsca, gdzie lokalni artyści tworzą muzykę porównywalną z tą, jaka powstaje w największych ośrodkach na Zachodzie. Tylko ekonomiczne, społeczne i polityczne uwarunkowania sprawiają, że trudniej jest im przebić się do szerszego grona słuchaczy.

- Taneczne noce organizowane przez Unsound w hotelu „Forum” cieszą się zawsze wielkim powodzeniem. Tym razem nie zaprosiliście jednak twórców mrocznego techno. To już nie jest kontrkulturowa muzyka?

- Lubię taką odmianę techno - i jest ona częścią historii Unsoundu. Ale obecnie wydaje się ona mniej radykalna i bardziej przewidywalna niż kilka lat temu. Nie zdziwiłbym się, gdyby niebawem ciemne i szorstkie techno zostało włączone do mainstreamowej muzyki tanecznej nazywanej EDM. Tak niedawno stało się przecież z dubstepem. Jest teraz tyle nowych i fascynujących odmian muzyki klubowej, że nie warto skupiać się na jednej odmianie.

- Ostatnio na elektronicznej scenie pojawia się coraz więcej utalentowanych kobiet. To widać też na Unsoundzie, gdzie wystąpią m.in. Nina Kravitz, Lauren Halo czy Pan Daijing. Co wywołało to zjawisko?

- Od kilku lat podejmowano wiele starań, aby zwiększyć obecność kobiet w klubowych imprezach i festiwalach. I teraz przynosi to w końcu efekt. Dziewczyny nabrały odwagi do tworzenia tego rodzaju muzyki, stąd wielu młodych producentów i didżejów to właśnie kobiety. To ma odzwierciedlenie w naszym programie muzycznym i w programie dyskusji towarzyszących festiwalowi.

- Unsound zamknie bardzo oczekiwany przez polskich fanów występ Wolfganga Voigta z projektem Gas. Na czym polega jego wyjątkowość, że mimo iż narodził się prawie 20 lat temu, nadal tak fascynuje odbiorców nowej elektroniki?

- Myślę, że nagrania Gas są ponadczasowe, jak każda dobra muzyka ambientowa. Dlatego zawsze będzie miała ona swoich wiernych odbiorców.

- Niewielu festiwalom udało się przetrwać aż 15 lat, tak jak Unsoundowi. Jak widzicie przyszłość krakowskiej edycji imprezy w najbliższych latach?

- Chcemy nadal działać wspólnie z władzami Krakowa, zapewniając je, że nasza sztandarowa edycja pozostanie właśnie tutaj, będąc nadal integralną częścią kulturowej tożsamości miasta. Nie brakuje nam ciekawych pomysłów, a fakt, że co roku wyprzedajemy wszystkie karnety, wskazuje, że mamy wierną publiczność. Możesz mnie nazwać hipisem, ale widzę przyszłość w jasnych barwach. (śmiech)

Rozmawiał Paweł Gzyl

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 9. Co oznacza słowo "ducka?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski