Kochane przez dzieci jak prawdziwe mamy, nawet jeśli mówią do nich "ciociu" lub "babciu". Dziś znów jest ich święto - Dzień Rodzicielstwa Zastępczego.
Kiedy rodzice Pauliny i Klaudii zginęli w wypadku, Grażyna Wojtycza razem z mężem zostali rodzicami zastępczymi.
Matka dziewczynek była siostrą pana Leszka. Najbliższa rodzina nie tylko w sensie pokrewieństwa, mieszkali obok siebie w bliźniaku. Byli zżyci ze sobą.
Klaudusia - jak mówi o niej pani Grażyna - chodziła wtedy do przedszkola, dziś uczy się w IV klasie szkoły podstawowej.
Paulina jest nieco starsza, kiedy straciły rodziców przystępowała do I komunii. Dziś ma 13 lat.
Początki były trudne. Jak wspomina pani Grażyna, najtrudniej było poradzić sobie z tęsknotą dziewczynek za rodzicami.
Aby mieć dla nich więcej czasu zrezygnowała z pracy.
Mają dwóch biologicznych synów, dziś już dorosłych, którzy - jak mówi mama biologiczna i zastępcza - byli i są dla nich wsparciem. - Wszystko układa się już dobrze. A dziewczynki? Wydają się szczęśliwe - mówi pani Grażyna. W Dzień Matki zabrała je jak zwykle na cmentarz na grób mamy.
Z tęsknotą dzieci za mamą i tatą, choć ci żyją, musiała poradzić sobie także Zofia Jania. Zresztą, cały czas się z tym mierzą.
Sześć lat temu została rodziną zastępczą dla trojga swoich wnucząt. - Stanęłam przed wyborem: albo ja je biorę, albo idą do domu dziecka, może do adopcji - wspomina.
Do dziś jest wdzięczna mężowi, który nie jest biologicznym dziadkiem trójki, że nie miał nic przeciwko, a wręcz nie wyobrażał sobie, aby postąpili inaczej.
Dziś dzieci mają po 9, 10 i 12 lat. Babcia, która zastępuje im mamę, wspomina pierwsze chwile jako trudne. - Myślałam wtedy, że już chyba nigdy sobie nie usiądę - mówi pani Zofia.
Wnuczęta trafiły pod jej dach, kiedy już zdążyła zapomnieć, jak to jest mieć w domu małe dzieci. Było to 13 lat po tym, jak odchowała własne dzieci i te wyfrunęły z rodzinnego gniazda. Dziś jest już łatwiej, ale nadal o wolną chwilę przy trójce dzieci, jest trudno.
Tym bardziej, że pani Zofia nadal pracuje zawodowo. W tę niedzielę młodsza dwójka przystępuje do I komunii św. Ostatnie dni pani Zofia spędziła na przygotowaniach do tego święta.
Niemal w tym samym czasie przed taką samą decyzją stanęła Krystyna Moniak. Wychowała sześcioro własnych dzieci, a teraz jest mamą zastępczą dla 7-letniej wnuczki.
- Było ciężko, ale absolutnie nie żałuję. Gdyby nie było Amelki, nie byłoby też takiego ciepłego domu - mówi. Podobnie jak pani Zofia, także pracuje, ale cieszy się, że kończy pracę akurat kiedy mała wychodzi z przedszkola.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?