Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy zastępcze świętują w maju dwa razy - w Dzień Matki i dzisiaj

Katarzyna Hołuj
Ludzie. Nie tylko mamy biologiczne usłyszały we wtorek życzenia. Warto pamiętać, że wokół nas są także takie kobiety, które stworzyły domy dzieciom, kiedy prawdziwi rodzice nie sprawdzili się w tej roli. Albo po prostu ich zabrakło.

Kochane przez dzieci jak prawdziwe mamy, nawet jeśli mówią do nich "ciociu" lub "babciu". Dziś znów jest ich święto - Dzień Rodzicielstwa Zastępczego.

Kiedy rodzice Pauliny i Klaudii zginęli w wypadku, Grażyna Wojtycza razem z mężem zostali rodzicami zastępczymi.
Matka dziewczynek była siostrą pana Leszka. Najbliższa rodzina nie tylko w sensie pokrewieństwa, mieszkali obok siebie w bliźniaku. Byli zżyci ze sobą.

Klaudusia - jak mówi o niej pani Grażyna - chodziła wtedy do przedszkola, dziś uczy się w IV klasie szkoły podstawowej.

Paulina jest nieco starsza, kiedy straciły rodziców przystępowała do I komunii. Dziś ma 13 lat.

Początki były trudne. Jak wspomina pani Grażyna, najtrudniej było poradzić sobie z tęsknotą dziewczynek za rodzicami.

Aby mieć dla nich więcej czasu zrezygnowała z pracy.

Mają dwóch biologicznych synów, dziś już dorosłych, którzy - jak mówi mama biologiczna i zastępcza - byli i są dla nich wsparciem. - Wszystko układa się już dobrze. A dziewczynki? Wydają się szczęśliwe - mówi pani Grażyna. W Dzień Matki zabrała je jak zwykle na cmentarz na grób mamy.

Z tęsknotą dzieci za mamą i tatą, choć ci żyją, musiała poradzić sobie także Zofia Jania. Zresztą, cały czas się z tym mierzą.

Sześć lat temu została rodziną zastępczą dla trojga swoich wnucząt. - Stanęłam przed wyborem: albo ja je biorę, albo idą do domu dziecka, może do adopcji - wspomina.

Do dziś jest wdzięczna mężowi, który nie jest biologicznym dziadkiem trójki, że nie miał nic przeciwko, a wręcz nie wyobrażał sobie, aby postąpili inaczej.

Dziś dzieci mają po 9, 10 i 12 lat. Babcia, która zastępuje im mamę, wspomina pierwsze chwile jako trudne. - Myślałam wtedy, że już chyba nigdy sobie nie usiądę - mówi pani Zofia.

Wnuczęta trafiły pod jej dach, kiedy już zdążyła zapomnieć, jak to jest mieć w domu małe dzieci. Było to 13 lat po tym, jak odchowała własne dzieci i te wyfrunęły z rodzinnego gniazda. Dziś jest już łatwiej, ale nadal o wolną chwilę przy trójce dzieci, jest trudno.

Tym bardziej, że pani Zofia nadal pracuje zawodowo. W tę niedzielę młodsza dwójka przystępuje do I komunii św. Ostatnie dni pani Zofia spędziła na przygotowaniach do tego święta.

Niemal w tym samym czasie przed taką samą decyzją stanęła Krystyna Moniak. Wychowała sześcioro własnych dzieci, a teraz jest mamą zastępczą dla 7-letniej wnuczki.

- Było ciężko, ale absolutnie nie żałuję. Gdyby nie było Amelki, nie byłoby też takiego ciepłego domu - mówi. Podobnie jak pani Zofia, także pracuje, ale cieszy się, że kończy pracę akurat kiedy mała wychodzi z przedszkola.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski