To niezwykle poruszająca, kameralna i oszczędna w środkach filmowego wyrazu historia Lee Chandlera, który w wyniku tragicznych wydarzeń odsuwa się poza granicę społeczeństwa. Nagła wiadomość o śmierci brata zmusza go jednak do chwilowego porzucenia pustelniczych nawyków. Kreujący Lee Chandlera - Casey Affleck wyrasta również na faworyta w walce o Oscara w kategorii „najlepszy aktor pierwszoplanowy”. „Manchester by the Sea” jest pięknym przykładem jego - nad wyraz - oszczędnej gry, utkanej z niuansów, wyrażającej wachlarz emocji w nienarzucający się sposób.
Film otwierają sekwencje przedstawiające kilka zwyczajnych dni z życia bohatera, który pracuje jako dozorca. Przetyka rury w mieszkaniach, dba o porządek wokół kamienic, dokonuje drobnych napraw. Należące do niego obowiązki wykonuje sumiennie i uczciwie, ale bez większego zaangażowania. Beznamiętny wyraz twarzy i zasępione, nieobecne spojrzenie Lee Chandlera umacnia nas w przekonaniu, że rytm jego życia wyznacza powtarzalność, monotonia i rutyna. Bohater wydaje się być również oazą spokoju, ale, jak subtelnie podpowiada reżyser w jednej ze scen, to tylko kamuflaż.
Motywem wiodącym w filmie jest żałoba, której obecność sugerowana jest nie tylko na poziomie referencyjnym dzieła (w postaci bezpośrednio prezentowanych zdarzeń takich, jak m.in. wspomniana już śmierć brata głównego bohatera), ale też i alegorycznym.
I tak poczucie egzystencjalnego wymiaru straty ujawnia się choćby w surowym pejzażu tytułowej amerykańskiej prowincji - nadmorskim Manchesterze - chłodnym, nieprzyjaznym, gdzie Lee pochowa brata dopiero na wiosnę, gdyż przemarznięta w czasie zimy ziemia nie nadaje się do wykopania grobu. Przybycie do rodzinnego miasta sprawia, że w bohaterze zaczynają też odżywać dawne, będące źródłem traumy, wspomnienia, które starał się wymazać ze swej pamięci. Za pomocą retrospekcji reżyser odsłania przed nami zupełnie nieznane oblicze Lee Chandlera - kochającego stryja, męża i ojca trójki dzieci. Co leży u źródeł jego przemiany? Czy powrót do tego co było, jest w ogóle możliwy?
Żałoba w „Manchester by the Sea” jest stanem umysłu, dojmującą chorobą duszy, której Casey Affleck w roli Lee Chandlera wcale nie uwzniośla i wcale też nie chce wyzwolić się z jej mocnego uścisku. Jest, jak przekonuje reżyser, formą ofiary, którą składa bohater za popełnione w przeszłości winy. Na horyzoncie bezkresnego - raz wzburzonego, kiedy indziej spokojnego - oceanu tli się jednak nadzieja, że zdoła je kiedyś odkupić.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?