Tamto zdarzenie przedstawia znana fotografia, na której Wałęsa trzyma w górze za ręce dwóch prezesów: Malinowskiego i Jóźwiaka. Ale najsłynniejsza fotografia zrobiona została w sali sejmowej tydzień później – 24 sierpnia. Sejm, w którym na mocy porozumień okrągłego stołu komuniści mieli decydującą przewagę, bez głosu sprzeciwu powołał właśnie Mazowieckiego na szefa rządu. I uśmiechnięty, ale także onieśmielony nowy premier, samotny w pustych ławach rządowych, wznosi ręce do góry w znaku zwycięstwa.
Tamto wydarzenie prędko obrosło legendą. Głosi ona, że decyzja Wałęsy o koalicji ze „stronnictwami” i kandydaturze Mazowieckiego przecięła knowania czynione w Sejmie przez Bronisława Geremka, których celem było powstanie wspólnego rządu „Solidarności” z komunistami. Mężem opatrznościowym miał być Jarosław Kaczyński, który podpowiedział Wałęsie taki „antykomunistyczny” manewr. Faktem jest, że wpływowy szef Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego utrzymywał wtedy kontakty z młodym i obiecującym Aleksandrem Kwaśniewskim, których celem było doprowadzenie do rozłamu wśród komunistów i zawiązanie rządu bez udziału starych generałów, odpowiedzialnych za stan wojenny. Geremek uważał, że bez podziału PZPR komunistów nie da się osłabić. I gdyby ta koncepcja się powiodła, to zapewne on zostałby pierwszym solidarnościowym premierem, a rozbita PZPR nie przekształciłaby się tak łatwo w socjaldemokrację.
Ale Wałęsa nie chciał wówczas wzmocnienia Geremka. Później tłumaczył to sławnym tekstem, iż: „jak ktoś za bardzo wyrasta, to ja go w łeb i biorę następnego”. Trzeba przyznać, że Wałęsa w dużej mierze był prekursorem politycznego stylu Tuska. Dlatego z zadowoleniem zaakceptował i zrealizował koncept Kaczyńskiego, który Geremka i całą jego korowską „familię” traktował jako zagrożenie dla własnych marzeń i wpływów. Spektakularna koalicja z ZSL i SD oraz późniejsze publiczne zgłoszenie przez Wałęsę trzech kandydatur: Kuronia, Geremka i Mazowieckiego, spośród których to Jóźwiak i Malinowski mieli dokonać wyboru tego trzeciego – została urządzona jako swoisty polityczny teatr, mający uzasadnić odsunięcie Geremka. Prawdziwa decyzja o wyborze Mazowieckiego na premiera zapadła bowiem nie 24 sierpnia, ani nawet nie 17 sierpnia. Relacjonował to dokładnie biskup Alojzy Orszulik, prowadzący podówczas negocjacje w imieniu Kościoła. Orszulik opowiadał, jak tydzień wcześniej – 10 sierpnia, wspólnie z biskupem Kamińskim zgłosili kandydaturę Mazowieckiego na premiera podczas spotkania z członkiem KC PZPR Stanisławem Cioskiem. Orszulik pisze: „Może byłby dobry – mówił Ciosek – bo spokojnie redaguje ten swój tygodnik (chodzi o „Tygodnik Solidarność”), ale na jego kandydaturę musieliby się zgodzić trzej generałowie: Jaruzelski, Kiszczak i Siwicki. (Potem) pojechaliśmy do Sekretariatu Episkopatu, dokąd po południu przyjechał Ciosek. Powiedział, że trzej generałowie godzą się, by Mazowiecki stanął na czele rządu z PZPR”. To właśnie 10 sierpnia Mazowiecki naprawdę został premierem.
Nie było więc żadnego antykomunistycznego manewru. Przeciwnie, było pełne porozumienie Kościoła i Wałęsy z komunistami, mające zablokować drogę do premierostwa Geremkowi. Zresztą w sierpniu 1989 roku powołanie rządu przeciw PZPR było jeszcze zupełnie niemożliwe. Porozumiano się tylko z inną, bardziej betonową, generalską frakcją aparatu komunistycznego. Reszta jest tylko legendą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?