Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maraton Agnieszki Radwańskiej

Hubert Zdankiewicz
Tenis. Tylko 40 minut trwał pierwszy mecz Agnieszki Radwańskiej w Pekinie. Przed Polką pracowite trzy tygodnie, bo walczy o udział w WTA Finals.

- Nie mam wyjścia, muszę walczyć o każdy punkt, jeśli chcę pojechać do Singapuru - tłumaczyła Agnieszka Radwańska, dla której jest to trzeci z rzędu tydzień w grze (a przed nią jeszcze dwa kolejne), choć faktem jest, że po wygraniu turnieju w Tokio w ubiegłą niedzielę krakowianka poleciała do Chin i już w poniedziałek przegrała mecz w pierwszej rundzie w Wuhan (z późniejszą zwyciężczynią całego turnieju, Amerykanką Venus Williams).

Wczoraj z kolei udanie rozpoczęła kolejny turniej - w Pekinie. Tak jak niedawno w Tokio (a wcześniej w sierpniu w New Haven), znów zmierzyła się w pierwszej rundzie z Coco Vandeweghe. I po raz kolejny odniosła łatwe zwycięstwo. Tym łatwiejsze, że Amerykanka skreczowała po pierwszym secie - wygranym przez Polkę 6:3 - tłumacząc się kontuzją kostki. Nie była to raczej wymówka z jej strony, bo Vandeweghe z pewnością miała jeszcze w nogach trudy turnieju w Wuhan, gdzie skreczowała w ćwierćfinale.

W meczu z Radwańską pokazała tylko przebłyski dobrej gry, gdy przegrywając 1:4 wygrała dwa kolejne gemy. Poza tym przewaga naszej tenisistki była wyraźna. Widać było również, że Amerykanka skraca wymiany, starając się zbyt dużo nie biegać.

W drugiej rundzie rywalką Polki będzie Niemka Mona Barthel (48. WTA), która pokonała 6:3, 6:2 Chinkę Shuai Zhang.

Z nią Radwańska również nie powinna mieć problemów, o ile zagra na swoim normalnym poziomie (mecz odbędzie się dzisiaj ok. godz. 12.30 czasu polskiego). Tym bardziej, że krakowianka lubi miejscowe korty.

W 2011 r. wygrała cały turniej, a w dwa lata wcześniej dotarła w stolicy Chin do finału. Dobry występ jest dla niej tym ważniejszy, że walczy o udział w Mistrzostwach WTA (WTA Finals). Dlatego po Pekinie planuje zagrać jeszcze w Tiencinie i Moskwie. W rankingu WTA Race Radwańska jest na razie dziewiąta (stan na 4.10) i pojedzie do Singapuru, jeśli uda jej się jej utrzymać tę pozycję, bo ze startu w kończącym sezon turnieju zrezygnowała nr 1 damskiego tenisa, Amerykanka Serena Williams.

Szansy na pierwsze turniejowe zwycięstwo w tym sezonie nie wykorzystał Jerzy Janowicz. Łodzianin przegrał 7:5, 4:6, 3:6 z Niemcem Janem-Lennardem Struffem w finale challengera w Orleanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski