Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcel Kotwica (Puszcza Niepołomice): Wesele będzie w górach

Tomasz Bochenek
Tomasz Bochenek
Marcel Kotwica
Marcel Kotwica Andrzej Wisniewski / Polskapresse
Rozmowa. - Jola jest już moją narzeczoną. Cieszę się, że ją poznałem, bo kiedy przy zawodniku jest dziewczyna, to nie ma czasu na wariactwa - mówi MARCEL KOTWICA, 26-letni piłkarz Puszczy Niepołomice.

- Jak to się stało, że Pan, chłopak z Kraśnika na Lubelszczyźnie, trafił do szkoły w Łodzi?

- U nas w regionie nie było za bardzo możliwości, żeby rozwijać umiejętności piłkarskie, a moi rodzice widzieli we mnie potencjał w tym kierunku. Szukaliśmy więc w internecie szkółki piłkarskiej. Razem doszliśmy do wniosku, że Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Łodzi to będzie dla mnie dobry kierunek. No i w wieku 13 lat wyjechałem tam, żeby jak lepiej nauczyć się grać w piłkę.

- 13 lat, trzysta kilometrów od domu. Duże wyzwanie.
- Teraz, kiedy rozmawiamy z rodzicami, pojawia się refleksja, że trochę za wcześnie to było. Ale dałem sobie radę. Na pewno była to szkoła życia, można było sobie wyrobić charakter. Można też było, wiadomo, będąc tak daleko od domu zejść na złą drogę. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło i gdybym jeszcze raz miał dokonać wyboru, byłby taki sam.

- Rodzice widzieli w Panu potencjalnego sportowca - a sami mieli sportowe doświadczenia?
- Tak, tata grał w piłkę, najwyżej na poziomie trzeciej ligi. Jest fanatykiem futbolu, do dzisiaj lubi sobie pograć na orlikach. To on zaszczepił we mnie chęć gry. Mając siedem i pół roku zacząłem w Kraśniku chodzić na treningi, z czasem załapałem się do kadry województwa lubelskiego. Od dzieciństwa kochałem piłkę, nie mogłem bez niej żyć - stąd też decyzja o wyborze szkoły. Mama zaczęła mocno interesować się piłką, kiedy zacząłem grać. Śledzi na żywo w internecie wszystkie moje mecze, jest dobrze zorientowana w temacie.

- Ma Pan rodzeństwo?
- Tak, młodszą o pięć lat siostrę. Też miała do czynienia z piłką nożną, grała w Kraśniku w II lidze kobiet. Ale zespół się rozpadł, bo nie było środków na jego utrzymanie.

- Pan, zanim na początku 2014 roku przyszedł po Puszczy, kilka razy zmieniał kluby.
- Tak, było to spowodowane m.in. tym, że miałem umowę menedżerską z dyrektorem SMS-u Januszem Matusiakiem. I on praktycznie decydował o moich transferach, miał moją kartę zawodniczą. Dlatego grałem w ŁKS-ie Łódź i Turze Turek, klubach, które w pewnym momencie były bardzo mocno związane z łódzką szkołą. Występowało w nich wielu zawodników, mających kontrakt w SMS-ie Łódź, między innymi Michał Mikołajczyk. Ja grałem też na zasadzie wypożyczenia w Calisii, ale byłem cały czas zawodnikiem SMS-u. Rozstałem się z nim dopiero wtedy, kiedy Puszcza mnie wykupiła.

- Trafił Pan do niepołomickiej drużyny w połowie jej debiutanckiego sezonu w I lidze. Na tym szczeblu zdążył jednak wcześniej grać w ŁKS-ie. Nawiasem mówiąc, I-ligowy debiut zaliczyliście z Michałem Mikołajczykiem, kapitanem Puszczy, w tym samym meczu.

- Rzeczywiście tak było.

- Kiedy wasza znajomość się zawiązała? Domyślam się, że w szkole w Łodzi.

- Tak. „Miki” jest ode mnie rok starszy. Wiadomo, że w szkole znali się wszyscy, spotykaliśmy się np. przy okazji rozgrywania sparingów między sobą. Na początku nie byliśmy jakimiś superkolegami, nasze drogi jednak się krzyżowały - a to w drużynie SMS-u Łódź w III lidze, a to w ŁKS-ie, a to w Turku. No i ta znajomość boiskowa przerodziła się w przyjaźń.

- W Niepołomicach doczekaliście się stabilizacji. Pan jest tutaj już ponad trzy i pół roku, latem przedłużył kontrakt.

- Każdy ma jakieś marzenia. Cały czas trenuję z nadzieją, że uda mi się wskoczyć na jeszcze wyższy poziom. Cieszę się, że powstała tu dobra drużyna. Kontrakt kończył mi się w czerwcu, ale jest mi tu dobrze, zaaklimatyzowałem się, moja dziewczyna ma pracę w Wieliczce, gdzie mieszkamy. To też miało znaczenie, że chciałem zostać. Zwłaszcza że klub się rozwija i mam nadzieję, że jeszcze coś fajnego można będzie zrobić.

- Woli Pan mniejsze ośrodki - zbliżone gabarytami do swojego Kraśnika - od dużych miast?

- Tak, nie chciałbym mieszkać w dużym mieście. W Niepołomicach nie ma tłoku, to naprawdę fajne miasteczko. Cały czas coś się w nim dzieje. Poza tym jest Puszcza Niepołomicka, zamek - fajne miejsca. A w wolnym czasie, wiadomo, można podjechać do Krakowa. Do Kraśnika też w sumie tak daleko stąd nie jest, co jakiś czas lubię się wybrać do domu, odwiedzić rodzinę. Albo pojechać w góry, to też fajny kierunek. Moja dziewczyna pochodzi z gór.

- Góralka z Małopolski?

- Tak, z Grywałdu. Akurat tak się złożyło, że poznaliśmy się przez piłkę nożną, bo Jola jest kuzynką Bartka Kasprzaka z Sandecji. Praktycznie dzięki niemu powstała nasza znajomość, która przerodziła się w związek. Jola jest już moją narzeczoną, mogę pochwalić się, że niedawno się zaręczyłem (uśmiech). Cieszę się, że Jolkę poznałem, bo kiedy przy zawodniku jest dziewczyna, to nie ma czasu na wariactwa. Można się bardziej skupić na piłce, na tym, żeby ułożyć sobie życie.

- Michał Mikołajczyk też ma ślubne plany. Terminy wam się nie pokryją?

- Nie, ale to fajna historia. Michał będzie się żenił 24 czerwca przyszłego roku, a ja 30 czerwca.

- „Miki” ślub będzie miał w swoich rodzinnych stronach.

- Tak, w Zgierzu. A ja w górach.

- Wcześniej przed Wami prawie cały sezon. Wróciliście z Puszczą po trzech latach do I ligi - jak ją odnajdujecie?

- Na pewno obecna I liga trochę się różni od tej sprzed trzech lat. Przede wszystkim organizacyjnie się zmieniła, ale wydaje mi się, że jakość gry zespołów też się podniosła. Mam już pewne doświadczenie, wiem, co trzeba zrobić, żeby utrzymać lepszą formę, jednak o każdy punkt jest tu dużo trudniej niż w II lidze.

- Ale na boisku tremy u was nie widać. W przeciwieństwie do Puszczy z sezonu 2013/2014, tej debiutującej w I lidze, gracie wyrachowany futbol, którego nauczyliście się podczas dwóch lat pracy z trenerem Tułaczem.
- Też mi się wydaje, że widać zgranie zespołu, tworzymy kolektyw, to wyrachowanie rzeczywiście jest na wyższym poziomie. No i drużyna się rozwija. Mamy schematy, wypracowane stałe fragmenty. Każdy wie, co ma robić. Fajnie, że ten czas, który spędziliśmy z trenerem, owocuje coraz lepszym przygotowaniem, przede wszystkim taktycznym. Oczywiście, nie wolno popadać w hurraoptymizm, to początek sezonu, ale dobrze wystartowaliśmy i teraz tylko chodzi o to, żeby podtrzymać poziom drużyny.

- W sześciu meczach zdobyliście 10 punktów - daje to pewien komfort, bo jedno niepowodzenie nie wprowadzi od razu stanu nerwowości w zespole. W końcu doczekał się Pan gry w drużynie, która nie jest skazana na walkę o utrzymanie.
- Patrząc wstecz na moją przygodę z piłką, rzeczywiście tak to wyglądało. Poprzednie kluby nie były stabilne finansowo, rozpadały się, spadały z ligi, raz utrzymałem się przy „zielonym stoliku”. Zawsze wiatr wiał mi w oczy. W Puszczy złapałem głęboki oddech, a awans do I ligi był dla mnie radością niesamowitą. Obyśmy teraz w dobrze grali i utrzymali się, bo na pewno cel na ten sezon jest taki. Najlepiej będąc w górnej połowie tabeli, dzięki czemu ze spokojem będzie można myśleć o przyszłości.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski