Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcelo: Dzięki występom w Wiśle wiem, jak grać w Europie

Rozmawiała Justyna Krupa
28-letni Marcelo zagrał na stadionie w Krakowie po pięciu latach przerwy. Obok Paweł Brożek
28-letni Marcelo zagrał na stadionie w Krakowie po pięciu latach przerwy. Obok Paweł Brożek Fot. Wojciech Matusik
Rozmowa z Brazylijczykiem Marcelo, byłym piłkarzem „Białej Gwiazdy”

- To, że trafiłem akurat do Polski i Wisły Kraków, okazało się tajemnicą mojego późniejszego sukcesu, jaki odniosłem na zachodzie Europy - przekonuje Marcelo, były piłkarz PSV Eindhoven, a obecnie Hannoveru 96. Rozmawialiśmy z nim, gdy kilka dni temu gościł pod Wawelem.

- Jak wrażenia po meczu Gwiazdy dla Białej Gwiazdy? Specjalnie przyleciał Pan do Krakowa z Niemiec, by wziąć udział w tym wydarzeniu.

- Fani Wisły byli niesamowici, jak zawsze. Fakt, że mogłem raz jeszcze założyć koszulkę z białą gwiazdą, to było dla mnie jak wielki prezent. Znów zagrałem na stoperze z „Clebim” [Cleberem Guedesem - przyp. red], jak przed laty. To był dla mnie wyjątkowy dzień.

- Z dużą częścią tych piłkarzy, którzy wystąpili w sobotnim meczu, dzielił Pan kiedyś szatnię.

- Chyba wszyscy, których się spodziewałem, pojawili się na tym meczu. Szkoda tylko, że Junior Diaz nie mógł wpaść. Cieszę się, że mogłem zobaczyć dawnych kolegów. Miałem okazję pospacerować po Krakowie i wszystko jest takie samo jak dawniej, gdy tu grałem. Zawsze miałem wielki szacunek do ludzi w Polsce. To przyjemność wracać tutaj.

- Ogląda Pan czasem mecze polskiej ligi?

- Śledzę cały czas wyniki Wisły, choć wiadomo, że nie każde jej spotkanie mogę oglądać. Ale trochę meczów, będąc już za granicą, widziałem. Zawsze trzymam za Wisłę kciuki.

- Pana obecny klub, Hannover 96 naprawdę bez problemu zgodził się na Pański przylot na ten mecz?

- Bundesliga i tak nie grała w ostatni weekend z racji przerwy na reprezentację, więc nie było to wielkim problemem. Rozmawiałem na ten temat z niemieckimi działaczami. Wiedzieli, jak ważne dla mnie było, by przylecieć do Krakowa. Czuję się częścią historii Wisły. Wszyscy wiemy, że krakowski klub nie przeżywa obecnie najlepszego momentu i chciałem dołożyć swoją cegiełkę do tego, by mu pomóc.

- Nie obawiał się Pan ryzyka kontuzji?

- Nie, nie miałem takich obaw. Grunt, to zachować na boisku koncentrację.

- Z Wisły trafił Pan do holenderskiego PSV Eindhoven, ale po trzech sezonach przeniósł się Pan do Bundesligi. Jak się Pan odnajduje w zespole Hannoveru 96?

- W PSV też spędziłem świetny czas. Zdecydowałem się jednak przenieść do Niemiec, bo to czołowa liga na świecie. To było dla mnie wyzwanie, by grać mecze ligowe przeciwko najlepszej obecnie drużynie świata, bo za taką uważam Bayern Monachium. W Niemczech gra się futbol kompletny. Dzięki temu wiele się uczę przez cały czas - jako sportowiec.

- Stoczył Pan na boiskach Bundesligi wiele ciekawych pojedynków. Który z gwiazdorów zrobił na Panu największej wrażenie?

- Od razu przychodzi mi na myśl Franck Ribery, to niewiarygodny gracz. Strasznie trudno go zatrzymać. Zresztą, jak większość piłkarzy Bayernu. Philipp Lahm to też świetny zawodnik.

- A Robert Lewandowski?

- No jasne! Ale „Lewego” znam od bardzo dawna i jego sposób gry też. W końcu graliśmy przeciwko sobie w Polsce. Choć oczywiście nie przeczę, że zrobił ogromny postęp i jest jednym z najlepszych napastników świata. Widziałem ten mecz z Wolfsburgiem - zdobycie pięciu bramek w dziewięć minut to niezłe szaleństwo. On doskonale wie, jak się zachować, by trafić do siatki.

- Na początku pobytu w Niemczech nie zbierał Pan powalających recenzji. W jednym z felietonów za rozczarowanie sezonu uznał Pana np. Radosław Gilewicz.

- To normalne, początki w nowych klubach zawsze są trudne. Tak samo było na początku w Polsce, a potem - również w PSV Eindhoven. Trzeba najpierw oswoić się ze stylem gry tamtejszych piłkarzy. W tym roku przedłużyłem kontrakt z Hannoverem i jestem szczęśliwy.

- Gra Pan w tym klubie razem z reprezentantem Polski Arturem Sobiechem.

- Artur jest teraz w naprawdę dobrej formie. Bardzo go lubię, mamy fajne relacje. Próbujemy sobie czasem rozmawiać po polsku, choć coraz trudniej mi z tym idzie, bo już sporo zapomniałem (śmiech). Artur miał swoje problemy w przeszłości, ale myślę, że w obecnej formie mógłby naprawdę dać sporo polskiej reprezentacji narodowej. Ostatnio strzelił przecież dwa gole Borussii Dortmund.

- A jest coś takiego w Krakowie, czego nie ma w Niemczech, a za czym Pan tęskni?

- Oj, tak! Taka jedna knajpa w okolicach Rynku, która serwowała pyszne ciasto cytrynowe… Nigdzie w Europie takiego nie byłem już w stanie kupić!

- Jak Pan myśli, jakie błędy popełniono w Wiśle, że klub znalazł się obecnie w tak trudnej sytuacji?

- Trudno mi powiedzieć, bo nie wiem, co po moim odejściu działo się wewnątrz klubu, na poziomie zarządzania. Patrzę na to wszystko z oddalenia. Jestem jednak pewien, że obecny prezes robi co może, by wiślacka drużyna znów była wielka.

- Generalnie, przez ostatnie lata polski futbol ligowy nie poszedł do przodu, wciąż nie ma polskiej drużyny w Lidze Mistrzów. Z czego może wynikać ten brak progresu?

- To nie jest tak, że tylko polska liga ma takie problemy. W Brazylii też młodzi lub co bardziej utalentowani piłkarze marzą tylko o wyjeździe z rodzimej ligi. Opuszczają ją bardzo szybko, już jako nastolatkowie. Dlatego te ligi nie rozwijają się tak, jak powinny. Ale z perspektywy czasu myślę, że bardzo istotne dla rozwoju mojej kariery w Europie było to, że zacząłem ją w polskiej ekstraklasie.

To był naprawdę dobry krok. Nauczyłem się, jak radzić sobie w innych niż brazylijskie warunkach klimatycznych. Nauczyłem się grać naprawdę twardo, bo wszystkie drużyny w Polsce ostro walczą na boisku. To było dobre przetarcie przed Bundesligą. Nieprzypadkowo „Lewy”, Sobiech, Łukasz Piszczek czy inni gracze z Polski sprawdzają się w lidze niemieckiej. Myślę, że to właśnie fakt, że zacząłem karierę w Polsce, było tajemnicą mojego późniejszego sukcesu.

- Myśli Pan o tym, co jeszcze może wydarzyć się w Pańskiej karierze, czy Hannover to już jest szczyt, który chciał Pan osiągnąć?

- Przecież dobrze mnie znacie. Ja nigdy się nie zatrzymuję (śmiech). To nie jest - mam nadzieję - jeszcze mój „top”. Liczę, że za jakiś czas wykonam kolejny krok do przodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski