Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Gortat: Mam jeszcze paliwa na trzy, cztery lata gry w NBA

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Marcin Gortat odchodzi z Washington Wizards
Marcin Gortat odchodzi z Washington Wizards Krzysztof Szymczak
Marcin Gortat, koszykarz Washington Wizards, odchodzi z klubu. W nocy z czwartku na piątek w USA rozpoczął się draft. Wizard wymienią go za innego zawodnika. Na razie nie wiadomo jeszcze do jakiego klubu trafi.

- Trudno nie zacząć od pytania o zmianę klubu. Pojawiła się informacja, że opuści Pan Washington Wizards.

- Na 99 procent jest pewne, że odejdę. Jest tylko kwestia gdzie. Decyzja została podjęta odgórnie przez sztab ludzi, którzy tym dowodzą. Taka kolej rzeczy. Można to było przewidzieć w trakcie sezonu i po kilku sytuacjach, jakie się wydarzyły. Było pewne, że zmiana klubu to tylko kwestia czasu, tak wnioskowałem po pewnych wypowiedziach, zachowaniach. Taki jest biznes w NBA. Utknęliśmy na pierwszej-drugiej rundzie regularnie w play-offach przez ostatnie lata. Żeby zajść dalej, trzeba dokonać zmian. Najrozsądniejszą wymianą zawodnika z pierwszej piątki jest wymiana najstarszego gracza, a ja nim właśnie jestem. To normalna kolej rzeczy. Przewidziałem ten ruch rok, dwa lata temu. Mam jeszcze rok kontraktu. Nie mam nic do powiedzenia, zmiana pracodawcy zależna jest w stu procentach od klubu. Nie ma znaczenia, gdzie teraz będę grał, chcę walczyć o miejsce w składzie, chcę walczyć dla nowej drużyny.

- W nocy z czwartku na piątek rozpoczął się draft. Kiedy będzie znany nowy pański klub?

- Jest wielce prawdopodobne, że w ciągu kilku dni, najdalej w miesiąc. Wiele drużyn z Zachodniej Konferencji jest zainteresowanych moją osobą. Zawsze się wymienia do innej konferencji, a nie do tej, w której się grało, nikt nie będzie wzmacniał przeciwnika.

- Nie był tajemnicą pański konflikt z gwiazdą Wizards Johnem Wallem, to mogło przeważyć szalę?

- To jest jeden z głównych powodów, choć pewne rzeczy zostały wykreowane przez media i nie do końca były prawdą.

- Jak się narodził ten konflikt?

- To był balonik pompowany od jakiegoś czasu. Nasze drobne spięcia w trakcie meczu , który były źle odebrane, zachowania na parkiecie spowodowały, że ludzie mieli wyobrażenie, że my się nienawidzimy. Czy jesteśmy najbliższymi przyjaciółmi? Nie, nie jesteśmy, myślę, że John tez to potwierdzi, ale jesteśmy na dobrej, koleżeńskiej stopie.

- Pan chyba też dolał oliwy do ognia wpisami na Twitterze o koledze z zespołu…

- Ja wiem, że nic nie dolewałem. Jak ludzie odbierają moje wpisy to inna rzeczy. Ja też mógłbym różnie odebrać gesty i słowa w moim kierunku, a tego nie zrobiłem. To długa i historia i długo można by na ten temat rozmawiać.

- Nie było jednego powodu, który spowodował wzajemną niechęć?

- Nie, myślę, że całokształt. On wywodzi się z innej kultury, ja z innej. Inaczej dojrzewał w NBA, ja przeszedłem inną drogę. Nasz poziom doświadczenia, kultury osobistej jest kompletnie na różnym poziomie.

- Wall ma status gwiazdy, pewnie to też ma jakiś wpływ?

- Tak, nasze statusy są różne.

- Sezon dla Wizards był średnio udany, 8. miejsce w konferencji Wschodniej, odpadnięcie w I rundzie play-off z Toronto Raptors.

- Były lepsze, zdrowsze sezony. Był problem z Johnem, wypadł nam prawie na pół sezonu, opuścił wiele meczów ze względu na kontuzję. Takie rzeczy się zdarzają. Biorąc pod uwagę utalentowanych zawodników, jakich mieliśmy w zespole, to zdecydowanie sprawiliśmy zawód tym ósmym miejscem.

- A dla Pana, jakie to były rozgrywki?

- Gdyby podliczyć statystyki, to mógłbym mieć taki sam sezon, jak miałem rok temu. To, że mi spadły pod względem punktów i zbiórek to jest normalne, bo grałem krócej.

- Średnio o 6 minut w każdym meczu.

- No właśnie, to jest ogromna różnica, to dwa – trzy punkty zdobyte więcej, to trzy zbiórki. Gdybym dostał te minuty, to miałbym taki sam sezon, jak ten poprzedni. Ale taka była decyzja trenera.

- Wychodził Pan w pierwszej piątce, ale nie przebywał na parkiecie zbyt długo.

- Tak, grałem po 15-17 minut. Kiedyś dla mnie było to niedopuszczalne, a teraz tak się dzieje. Mogłem się tylko podporządkować decyzjom trenera i po sezonie stwierdzić, czy mi się to podoba, czy nie.

- Zakończył Pan 11 sezon w NBA. Było coś szczególnego w tych ostatnich rozgrywkach?

- Pod względem psychicznym był to najcięższy sezon w moim życiu. Fizycznie, co podkreślałem wielokrotnie, czuję się bardzo dobrze. Mogę na dobrym poziomie jeszcze spokojnie trzy lata „ciągnąć”. Ewentualnie jako mentor to cztery lata, w tym czwartym roku siedząc na ławce imłodym zawodnikom mówić, co robić, jak i gdzie, ale mam jeszcze w zbiorniku paliwa na trzy lata. Pytanie, czy psychicznie, mentalnie jestem na to gotowy?

- Dlaczego mówi Pan, że był to najcięższy sezon pod względem psychicznym?

- Za dużo jest polityki w NBA. Za dużo jest rzeczy, które menagement i sztab trenerski powinien kontrolować, a tego nie robi. Ogólnie, w całej organizacji jest za dużo polityki. Nie mogę mówić wprost. Kiedyś dojrzewałem w NBA, będąc w bardzo dobrym zespole Orlando Magic. Mieliśmy tam trenera z bardzo dużym autorytetem.

- Mówiąc o polityce ma Pan na myśli personalia?

- Tak. NBA ewoluuje. Dzisiaj statystyki pokazane na iPadzie decydują o tym, kto gra, kto nie gra. To są chore układy.

- Na linii trener-zawodnik?

- Różnie z tym bywa, nie chodzi nawet o to. Powtórzę się, za dużo jest polityki.

- Jak Pan widzie ewentualną przyszłość któregoś z naszych, wybijających się koszykarzy w kontekście transferu do NBA, albo spośród młodych, oni mają szansę trafić za ocean?

- Nie śledziłem za wielu polskich reprezentantów. Jeśli powiem, że na dzisiaj nie widzę nikogo w NBA, to tylko dlatego, że ich nie śledzę, a nie dlatego, że chcę kogoś skrzywdzić. Po prostu ich nie widziałem i nie słyszałem, by ktoś się zapowiadał na takiego zawodnika. By dostać się do NBA trzeba mieć talent, charakter, silną wolę, pracowitość, szczęście, mógłbym tutaj wymieniać i wymieniać. Trzeba mieć etykę pracy. Dochodzi w późniejszym czasie do tego, że polityka jest potężniejsza od samego zawodnika i nic się z tym nie zrobi.

- Nie śledzi Pan losów naszych koszykarzy, ale reprezentację na pewno. Jak Pan ocenia nasze szanse na zakwalifikowanie się do mistrzostw świata?

- Powinniśmy awansować. W naszej grupie poza Litwą nie ma tuzów, aczkolwiek muszą pojawić się wszyscy zawodnicy. Nie możemy grać składem drugim i trzecim, a mamy momenty, że brakuje nam liderów. To nie do końca jest ich wina, nie puszczają ich kluby, które reprezentują. Gdy zagrają wszyscy, ten awans powinien być. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że nie mamy takich talentów w Polsce jakby się ludziom wydawało. Mamy 4-5 zawodników na wysokim poziomie, a poza nimi to już nie bardzo.

- Zachwyt, jaki był w stosunku do NBA w Polsce w latach 90-tych, kreował młodych ludzi, którzy chcieli grać w koszykówkę. Ten zapał chyba opadł przez kolejne lata.

- Tak, opadł przez to, że nie mamy wyników reprezentacji. Polski Związek Koszykówki przez ostatnie 7-9 lat nic nie zrobił. Krytykowałem to tysiące razy. Wyniki innych reprezentacji – piłkarskiej, siatkarskiej, piłkarzy ręcznych sprawiły, że większość dzieci zaczęło iść w kierunku piłki i siatkówki. Żeby zrobić wynik reprezentacji, trzeba mieć zawodników. Żeby mogli zaistnieć, trzeba mieć system. Jest więc takie zamknięte koło. Od 4-5 lat tworzę ten system, buduję, ulepszam go. Mam wparcie ministerstwa sportu, wielu sponsorów, ale minie kilkanaście lat, zanim to da efekt.

- Czuje się Pan samotną wyspą, robiąc campy, zakładając szkoły, nie mając naśladowców?

- Jestem tak samotną wyspą od pierwszego dnia działalności. Cieszę się, że zostałem „ojcem chrzestnym” tych wszystkich campów. Zaraz po mnie wystartowały inne, siatkarskie, zrobił je Marcin Możdżonek, potem Mariusz Wlazły. Organizują je koszykarze w Trójmieście, Inowrocławiu. Z całym szacunkiem do chłopaków, to moje campy są sto lat świetlnych do przodu. Mamy wsparcie, dlatego możemy je zrobić na dobrym poziomie. Poprawiliśmy błędy, mając 10-letnie doświadczenie.

- Ktoś z tych campów zrobił karierę?

- Tak, mamy reprezentantów Polski do lat 16, 18, niektórzy są w zespołach ekstraklasy. Mamy dziewczynę, która jest liderką reprezentacji do lat 16, według mnie będzie kiedyś zawodniczką WNBA, to Weronika Hipp. Jest niesamowita. Skończyła sezon w college’u, miała dobry sezon. Są inni, którzy wyjechali, poprzez wsparcie naszej fundacji, która pomaga im. Tworzymy ten narybek. Trzeba wielu lat, by przyniosło to efekt.

- Wracając do spraw reprezentacji, to Pan się z nią pożegnał.

- Mój czas nadszedł, jestem zawodnikiem wiekowym, mam 34 lata na karku. Żeby zagrać 82 mecze w sezonie regularnym, 8 przedsezonowych, a potem w wakacje by wrócić na kolejnych 15 z reprezentacją to jest to dla mnie nie do wykonania. Nadszedł czas, by grał Przemek Karnowski. Jeśli chce dostać się do NBA, to musi się ogrywać w reprezentacji, w lidze hiszpańskiej. Przyszedł czas na niego. Reprezentacja Polski została przebudowana. Jest teraz inne pokolenie. Z wielu powodów moja decyzja była słuszna, nadszedł czas, by zrezygnować.

- Ostatnio odbyła się miła uroczystość z pańskim udziałem, został Pan odznaczony przez prezydenta Andrzeja Dudę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za zasługi w promocji Polski. Jak Pan to odebrał?

- To niesamowite wyróżnienie, wielki zaszczyt na mnie spadł, gdy otrzymałem tego typu wyróżnienie od prezydenta. Być w gronie zacnych ludzi, którzy są starsi ode mnie, niektórzy dwukrotnie i taki medal otrzymać. W tym gronie byłem jedynym sportowcem. Za chwilę pojawiła się fala krytyki, że dostałem medal od prezydenta, który niby łamie konstytucję. Nie patrzę pod tym kątem. To nie jest moja rola, by to oceniać. Prezydent uhonorował mnie za 11 lat pracy w moim zawodzie i za to co robię charytatywnie. Nie ma znaczenia, czy był to Andrzej Duda, czy Bronisław Komorowski, czy ktokolwiek. Jest to prezydent naszego kraju i szanuję osobę, która jest na tym stanowisku.

Sportowy24.pl w Małopolsce

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marcin Gortat: Mam jeszcze paliwa na trzy, cztery lata gry w NBA - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski