Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Możdżonek, „Z najwyższego punktu widzenia”: Polskie żelazne damy królowej sportu

Marcin Możdżonek
Marcin Możdżonek
Pawel Relikowski / Polska Press
Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce dostarczyły wszystkim kibicom w Polsce nie lada emocji. I skupiły na sobie ich uwagę, po raz kolejny dając odpowiedź, dlaczego ta dyscyplina nazywana jest Królową Sportu.

Biegi, skoki, rzuty – to naturalne aktywności dla człowieka, zatem nic dziwnego, że zdecydowaną większość lekkoatletycznych konkurencji uprawia się pod każdą szerokością geograficzną. A to z jednej strony generuje ogromną popularność, z drugiej – gwarantuje wysoki poziom. Tak wysoki, że naprawdę bardzo trudno przygotować się do dwóch imprez docelowych w trakcie jednego sezonu; a w każdym razie przygotować dwa szczyty formy.
Taka konieczność – z uwagi na pandemię koronawirusa, która zburzyła nie tylko sportowe kalendarze - zaistniała w tym sezonie, gdy przedstawiciele polskiej Królowej Sportu rywalizowali zarówno w mistrzostwach świata, jak i Starego Kontynentu. I właśnie dlatego nasi bohaterowie są nieco inni w Monachium niż byli niedawno w Eugene. Co jednak pokazuje tylko, jak szeroka jest krajowa czołówka, i jak stabilne mamy lekkoatletyczne zaplecze. Szkoda jedynie, że Polski Związek Lekkiej Atletyki nie nadąża za jakością sportowców. O ile w USA byliśmy świadkami zawstydzającego incydentu w kobiecej sztafecie 4x400 metrów, wynikającego z nieznajomości regulaminów przez naszych działaczy, o tyle w Niemczech z powodu braku profesjonalizmu ludzi z PZLA ucierpiał nasz płotkarz Damian Czykier.
Dla mnie to nie do pomyślenia, że ktoś może spóźnić się ze złożeniem protestu po biegu półfinałowym. Przecież procedury jasno określają terminy, jakie obowiązują w takich przypadkach i z góry wiadomo, co można zareklamować. A jeśli nasz doświadczony sprinter zgłosił podstawę do złożenia skargi na francuskiego rywala, to oznacza, że miał ku temu podstawę. I w pierwszym odruchu należało złożyć odwołanie, a nie zastanawiać się, czy kandydat do medalu w biegu płotkarskim nie przejaskrawia przewinienia jednego z konkurentów. Bo w ten sposób zmarnowany został cały wysiłek Czykiera, który włożył w tegoroczne przygotowania. I zaprzepaszczona szansa na medal, który był w zasięgu Damiana.
Cóż, skoro niefrasobliwość – delikatnie rzecz ujmując – pracowników PZLA po raz drugi w krótkim czasie daje o sobie znać, najwyższa pora, aby szefowie związku zrobili porządek na swoim podwórku. Bo naprawdę szkoda byłoby naszej niezwykle uzdolnionej generacji lekkoatletów. Naprawdę wzruszałem się – i nie mam wątpliwości, że nie byłem osamotniony - oglądając medalowe wyczyny naszych lekkoatletów. Aleksandra Lisowska już na dzień dobry sprawiła mega niespodziankę – ba, złotą (a wraz koleżankami z maratońskiej drużyny brązową) sensację – a później było niczym u Alfreda Hitchcocka; napięcie tylko narastało!
Zgodnie z oczekiwaniami na medal spisały się nasze panie na 400 metrów, Natalia Kaczmarek i Anna Kiełbasińska pobiegły nieco wolniej tylko od fenomenalnej Femke Bol. A już Ewa Różańska zaskoczyła chyba nie tylko całą Europę, rywalki z konkursu rzutu młotem, ale także swych szkoleniowców, a przede wszystkim – siebie! Okazało się, nagle i niespodziewanie, że nie musimy z niepokojem oczekiwać na odejście na sportową emeryturę absolutnej dominatorki w tej dyscyplinie, Anity Włodarczyk. Już bowiem objawiła się godna następczyni w polskiej szkole młotu. Szkole niewątpliwie szczególnej w skali globalnej, i to bez podziału na płeć. Przecież Wojtek Nowicki traktując mistrzostwa Europy – jak przyznał - treningowo osiągnął najlepszy rezultat na świecie w bieżącym sezonie. A to cechuje tylko największych mistrzów.
Jestem pełen uznania dla Sofii Ennaoui, która po perypetiach zdrowotnych potrafiła powrócić nie tylko do zawodowego sportu, ale i na najwyższy poziom. Brązowy medal tej filigranowej dziewczyny był dla niej równie cenny jak złoto, zakładam zatem, że nie zabraknie jej teraz motywacji, ani pewności siebie, żeby w Paryżu powalczyć o olimpijski krążek. A największe słowa uznania kieruję oczywiście pod adresem Ady Sułek i Kasi Zdziebło, które nie bacząc na zdrowotne problemy – powiedzmy zresztą szczerze, że nie chodzi o drobiazgi, tylko o bolesne kontuzje – dały radę wywalczyć srebrne medale. To mega wyczyn, świadczący o żelaznych charakterach obu tych naszych dam.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcin Możdżonek, „Z najwyższego punktu widzenia”: Polskie żelazne damy królowej sportu - Sportowy24

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski