Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Koźmiński: Liczy się tu i teraz. Będziesz mocny, to zostaniesz [Rozmowa]

Michał Skiba
Michał Skiba
Reprezentacja Polski zagra w piątek z Włochami pierwszy mecz w ramach Ligi Narodów UEFA
Reprezentacja Polski zagra w piątek z Włochami pierwszy mecz w ramach Ligi Narodów UEFA Karolina Misztal
WŁOCHY-POLSKA. Większe oczekiwanie na zwycięstwo jest we Włoszech. My po mundialu w Rosji musimy udowodnić, że nie jesteśmy tacy słabi, jak wszyscy myślą - mówi przed meczem Polski z Włochami Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN, kiedyś piłkarz Udinese Calcio i Brescii.

Michał Skiba: Debiut Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera reprezentacji Polski przypada na piątkowy mecz z Włochami. W kadrze Roberto Manciniego też ogłoszono „restart”. Są wielkie powroty, debiutanci.

Marek Koźmiński: My patrzymy na własny ogródek. Gramy z drużyną, którą trzeba szanować, która nie była na mundialu. Jest poturbowana sportowo i organizacyjnie. Ma nowego trenera, choć Roberto Mancini już ma za sobą mecze towarzyskie. W końcu zagra o punkty. W dodatku u siebie Włosi będą chcieli pokazać się z jak najlepszej strony. Nastąpiło przemeblowanie, od trenerów po skład. Federacja się zmieniła, wkroczył w to wszystko komisarz. To na pewno ma wpływ na włoską drużynę. Szanujemy rywala, ale musimy patrzeć na swoje problemy.

Jeśli powiemy, że całe Włochy są w rozsypce, to wiele się nie pomylimy.

Mieszkałem we Włoszech jedenaście lat, wciąż czuję się związany z tym krajem, ale nie śledzę wszystkiego codziennie. We Włoszech zawsze się dużo dzieje, to nie nowość. Teraz polityka jest taka kontrunijna. I w sumie mają ku temu powody. Unia zostawiła ich samych z problemami imigracji, to dla nich spory kłopot. Problemy ma również włoska gospodarka. To może mieć wpływ na ligę, jej poziom, finanse. Trzeba dodać, że w Serie A zmieniają się właściciele. Pojawił się kapitał azjatycki. Na kadrę wpływ to ma jednak nieduży. Polityka nigdy nie powinna się mieszać do sportu.

Włosi to dla nas idealny rywal? Obie drużyny podrażnione, poważny przeciwnik w nowych rozgrywkach. Mnóstwo Polaków występuje w Serie A...

Na pewno rywal podrażniony. My jesteśmy we Włoszech doceniani. Dla niektórych będzie to starcie z kolegami. Polscy piłkarze żyją we Włoszech, dobrze się tam czują. To wszystko smaczki dla dziennikarzy, ale na końcu to tylko mały dodatek.

Spętanych nóg w Bolonii nie będzie?

Ich bym się nie doszukiwał. Spętane nogi to można mieć, gdy ktoś się boi. My nie mamy się czego bać, Włosi tym bardziej. Gramy o punkty z dobrą drużyną. Większe oczekiwania i wyczekiwanie są we Włoszech. Tam kibic został przyzwyczajony do określonego poziomu. Włosi chcą zwycięstwa, Polacy zobaczyć, że nie jesteśmy tak słabi, jak podczas mundialu w Rosji.

W Polsce ciśnienia i wielkiej wiary już nie ma. Balonik zniknął?

Na pewno balon jakiś był. Stworzony trochę przez nas wszystkich. Nie pompowali go sami dziennikarze, czy kibice, lub trenerzy. Każdy coś do tego dołożył. Oczekiwania były chyba zbyt duże w porównaniu do możliwości. Namacalną prawdą jest, że w Rosji zaprezentowaliśmy się słabo. Nie użyłbym słów „katastrofa”, lub „wstyd”. Po prostu byliśmy słabi. Zostały popełnione błędy i uderzamy się w pierś. Teraz jest nowe otwarcie, od razu o punkty, z ważnym przeciwnikiem i trudno powiedzieć, że nam teraz mniej zależy. Rozumiem, że trudno mecz Ligi Narodów z Włochami porównać do mundialu, bo przecież możemy wziąć rewanż za miesiąc.

Włoska piłka odradza się przeprowadzką Ronaldo do Juvetusu Turyn?

I tak, i nie. Tak, bo transfer odbił się szerokim echem. Spektakularny, marketingowy „top”. Z drugiej strony, czy były jeszcze jakieś duże transfery do Włoch? Gdy zadaję to pytanie, słyszę: Higuain w Milanie! Ale gdzie on wcześniej grał. Też we Włoszech.

Spoza Włoch do Italii najgłośniejszym transferem może być jeszcze Javier Pastore. Z PSG do Romy.

Jeśli Włosi chcą się porównywać do hiszpańskiego, angielskiego, czy nawet niemieckiego rynku i zakupów PSG, to i tak jest blado. Liga włoska, transferem Ronaldo, dała sygnał: spróbujmy się odrodzić, wrócić na piedestał piłki europejskiej, gdzie byliśmy piętnaście lat temu. A ostatnio nie ma pieniędzy. Kiedyś był Berlusconi, Moratti, Tanzi w Parmie i inni. A teraz mamy Chińczyka, Indonezyjczyka, wcześniej chyba był Tajlandczyk. Są Amerykanie w Romie. Mamy zmianę struktur właścicielskich, tego, co było kiedyś święte. Nie widzę teraz wielkich pieniędzy we Włoszech, bo ogólnie Włosi mają kłopot. Przy okazji transferu Ronaldo słyszałem, że zrobili jakąś ustawę podatkową. Z podatkami kombinowali Hiszpanie i również Anglicy, którzy w pewnym momencie w ogóle nie podnosili podatku za zakup obcokrajowca, by poprawić poziom ligi. Każdy sobie radził, ale nie wiem, czy tak jest we Włoszech. Ronaldo w Turynie to wielka operacja marketingowa, oprócz sportowej oczywiście.

Kiedyś niemiecka Bundesliga Polakami stała, teraz tak jest z Serie A. Z perspektywy kilku ostatnich okienek transferowych Pan zna odpowiedź, skąd taka moda na polskich piłkarzy we Włoszech?

To bardzo proste. Jak Pan spojrzy na tych piłkarzy - względnie młodzi, lub po prostu młodzi, perspektywiczni i atrakcyjni cenowo. Pod względem wydania pieniędzy na transfer i potem na wynagrodzenie. Jeżeli do Włoch przechodzi Krzysztof Piątek - który robi furorę - z Cracovii, to on nie dostał w Genui miliona euro. Jest jakość i dobra cena.

Krzysztof Piątek to wciąż nowość w reprezentacji Polski. Jerzy Brzęczek powołał też kilka zupełnie nowych twarzy. Znowu będziemy mieć „selekcje negatywną” - albo pływasz, albo utoniesz?

To normalna sytuacja, nowy trener ma pewien pomysł, również na nowych zawodników. Proszę zwrócić uwagę, że nie jest ich znowu dużo. To nie jest rewolucja. Przede wszystkim ci piłkarze są ukształtowani na pewnej pozycji. Szukamy lewego obrońcy, stopera, boki pomocy. To nie jest próbowanie „od sasa do lasa”, tylko przemyślana sprawa. Selekcja negatywna? Trudno sobie wyobrazić, ze ktoś zagra jeden, potem drugi słaby mecz, będzie się źle prezentował na treningach i dostanie następne powołanie. Liczy się tu i teraz. Jesteś mocny, to zostajesz. Albo cię nie ma. Określenie „Selekcja negatywna” brzmi mi, jakbyśmy chcieli kogoś rozstrzelać.

Jakieś nazwiska Pana zaskoczyły?

Chyba nie, może jedna osoba, bo Jurek go zna, miał przez kilka miesięcy go codziennie w klubie...

Czyli jednak zaciąg „płocki”?

Chodzi mi o Rafała Pietrzaka z Wisły Kraków. Jestem w Krakowie i widzę tego chłopaka. Ostatnio zagrał fenomenalnie. Jurek go widział w GKS Katowice, teraz zobaczymy, czy da radę. Ma 26 lat i to jest ten moment. To jest zaskoczenie, ale zaskoczenie logiczne, bo my na lewej obronie - abstrahując od kontuzji Maćka Rybusa - szukamy. Pamiętajmy, że Rafał nie został dowołany, bo Rybus ma uraz. Sprawdzimy Arkadiusza Recę, który zaliczył ogromny przeskok. Uczy się piłki we Włoszech. Mam kolegę w Atalancie Bergamo i mi o nim mówił. Ma to coś, niesamowitą parę w nodze. Ale spokojnie, ocenimy go po dłuższym czasie. Szukamy lewonożnego, zdrowego, do biegania, czyli na pozycję, gdzie polska piłka zawsze miała kłopoty.

Gdy widzi Pan teraz selekcjonera Brzęczka, to widzi człowieka bardzo stremowanego?

Widzę, że napięcie rośnie, jest wyczekiwanie. To normalne. Pierwszy mecz, treningi, problemy, rozmowy. Jeżeli byłby bez emocji, to byśmy pomyśleli, że ma to gdzieś. Jurka znam od 1989 r. Znam go doskonale. Graliśmy razem w reprezentacji młodzieżowej, potem olimpijskiej i tej dorosłej. Jurek to człowiek, który się nie spala nerwowo. Emocje, które towarzyszą pracy, wyborom, które zaraz są komentowane przez wszystkich, trzeba to przeżyć.

A burza po raporcie Adama Nawałki była spodziewana?

Uważam, że tego typu dokument, który się pojawił, to dokument bez odkryć, sensacji i ujawnionych tajemnic. Nie ma rzeczy, które mogłyby być dla kogoś niewygodne, nieprzyjemne i obraźliwe. Nie ma ocen w stylu „Lewandowski, do niczego się nie nadajesz”. Dokument w swoim brzmieniu jest suchy, aby go zrozumieć, wiedzieć dlaczego pewne punkty wyglądają tak, a nie inaczej. Zrozumieć liczby, oceny, bo ich jest dużo - do tego wszystkiego potrzebny jest komentarz. By wszystko było pełne. A komentarzem nie będzie zajmował się prezes PZPN, czy wiceprezes. Może zrobić to jedynie sztab szkoleniowy. Wtedy byłoby to bardziej jadalne, teraz ten raport jest suchy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marek Koźmiński: Liczy się tu i teraz. Będziesz mocny, to zostaniesz [Rozmowa] - Portal i.pl

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski