Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Lasota zawsze był w cieniu. Teraz musi pokazać swą twarz

Grzegorz Skowron
Najwięcej rozgłosu przyniosła Markowi Lasocie działalność w Instytucie Pamięci Narodowej
Najwięcej rozgłosu przyniosła Markowi Lasocie działalność w Instytucie Pamięci Narodowej FOT. JOANNA URBANIEC
Sylwetka. Nie jest krzykaczem. Stara się słuchać ludzi i bardziej ich łączyć niż dzielić. Czy to dobre cechy kandydata na prezydenta Krakowa?

Doktor historii, dyrektor krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, opozycjonista, wykładowca, publicysta, radny małopolskiego sejmiku, były poseł. Życiorys bogaty i piękny.

A jednak większość krakowian prawie nic nie wie na temat osoby, która ma być najpoważniejszym rywalem Jacka Majchrowskiego w walce o pre­zydenturę. I wcale nie dlatego, że Marek Lasota to mieszkaniec Olkusza, co wypominają mu jego przeciwnicy. Powód jest zupełnie inny – kandydat na prezydenta Krakowa, popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, Polskę Razem i Solidarną Polskę, nigdy nie odgrywał tak ważnej roli na scenie politycznej, jaką teraz mu powierzono.

Zawsze był w cieniu, nie wyróżniał się emocjonalnymi wystąpieniami, nie rozniecał konfliktów, nie chwalił się sukcesami. I nie żalił się dziennikarzom, że na listach wyborczych dostaje niższe miejsce.

W nadchodzących wyborach samorządowych miał ponownie kandydować do sejmiku z drugiego miejsca na liście PO w zachodniej Małopolsce, ale to nie mieściło się w koncepcji odpowiedzialnego za sejmikowe listy marszałka Marka Sowy. Ten zaproponował mu daleką lokatę wśród osób kandydujących w Krakowie.

– Można więc powiedzieć, że twórcą koncepcji wystawienia Marka Lasoty przez PiS jest Marek Sowa. Gdyby Lasota dostał drugie miejsce na liście PO w Olkuszu, nie byłoby sprawy – tłumaczy jeden z działaczy małopolskiej Platformy. Oficjalnie Marek Lasota mówi, że zrezygnował ze startu w wyborach do sejmiku kilka miesięcy temu. Teraz ma być symbolem jednoczącej się prawicy.

Student

Idea jednoczenia była mu bliska już we wczesnej młodości. W stanie wojennym znalazł się w grupie założycieli Krakowskiej Komisji Wykonawczej Niezależnego Zrzeszenia Studentów. – Chcieliśmy połączyć i skoordynować działania rozproszonych grup działających w nie- legalnej opozycji – opowiada Adam Kalita, kolega ze studiów polonistycznych Marka Lasoty, dziś jego podwładny w IPN.

Naukę na Uniwersytecie Jagiellońskim rozpoczęli w 1979 roku. – Nic co studenckie nie było nam obce – tak Kalita odpowiada na pytania o grzechy młodości obecnego kandydata na prezydenta Krakowa. Bardziej podkreśla jego zaangażowanie w tworzenie NZS, a potem działalność podziemną.

– Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywaliśmy się, najpierw osobno, potem przez trzy tygodnie w jednym mieszkaniu – wspomina Adam Kalita.

W marcu 1982 r. wspólnie tworzyli Komisję Wykonawczą NZS, obaj byli w ścisłym jej kierownictwie. Kalita został aresztowany w 1983 r., Lasota nigdy nie siedział. – Zostałem zatrzymany po donosie. Osoba zmuszona przez SB do denuncjacji kontaktowała się tylko ze mną, więc nie wiedziała o innych ludziach z kierownictwa i to ich uratowało – mówi Kalita.

W 1984 r. Lasota rezygnuje z działalności w studenckim podziemiu. – Wytłumaczenie jest proste. Skończył studia, a opozycja koncentrowała się wtedy na uczelniach – twierdzi Kalita. Kolejny niepodległościowy epizod to 1989 r., kiedy trafił do sekcji informacji małopolskiej „Solidarności”.

Poseł

W 1991 r. Marek Lasota zostaje posłem. Kandyduje z okręgu sosnowieckiego, bo Olkusz był wtedy jeszcze w województwie katowickim. Reprezentuje Porozumienie Centrum.

– Wtedy do wyboru były tylko dwie możliwości – albo Unia Demokratyczna, albo Porozumienie Centrum. Zawsze uważałem się za chrześcijańskiego demokratę, więc wybór PC był oczywisty – tłumaczy.

Ale ten wybór dwa lat później kwestionuje sam Lasota, gdy opuszcza partię Jarosława Kaczyńskiego. – Byłem młody i głupi, tak naprawdę niemal popełniłem wtedy polityczne samobójstwo – tak ocenia swoją decyzję sprzed lat.

Dla Jarosława Kaczyńskiego lojalność jest najważniejszą cechą polityka, według której dobiera sobie współpracowników. Jak więc wytłumaczyć obecne wystawienie Marka Lasoty na prezydenta Krakowa z poparciem PiS, skoro ponad 20 lat temu zdradził prezesa?

Być może stało się tak dlatego, że opuszczając PC w 1993 roku Lasota nie wylewał pomyj na swoją byłą już partię, jak czyniło to wielu innych posłów rozstających się z Kaczyńskim. Ten dobrze to zapamiętał, podobno nawet raz wspominał na posiedzeniu klubu PC w Sejmie o godnym pochwały milczeniu Marka Lasoty. Być może w tej anegdocie tkwi klucz do zrozumienia obecnej nominacji.

Jako poseł Lasota złożył jedną interpelację – w sprawie zaopatrzenia w wodę regionu ol­kuskiego. Podczas debat na sali plenarnej głos zabrał tylko 13 razy. Jego wystąpienia dotyczyły głównie edukacji, ale też trzykrotnie mówił z sejmowej trybuny o lustracji i dekomunizacji.

Kazimierz Barczyk, który w tym czasie też był posłem, nie potrafi sobie przypomnieć czegoś szczególnego o pośle. Sam Lasota podkreśla, że prawdziwa praca odbywa się w komisjach, a nie podczas wystąpień z trybuny.

Radny

W ten sam sposób tłumaczy niewielką aktywność podczas sesji sejmiku małopolskiego, w którym z ramienia PO zasiada już trzy kadencje. Co ciekawe, trafił tam, wierząc w koalicję PO-PiS, a potem już został, choć do samej Platformy nigdy się nie zapisał. Od 2007 r. złożył jedynie 8 interpelacji. Ostatnie dwie – w marcu ubiegłego roku.

– Jest bardzo solidnym radnym – ocenia Kazimierz Bar­czyk, przewodniczący sejmiku. Chwali go zwłaszcza za przewodniczenie Komisji ds. Współpracy z Polakami i Polonią za granicą. Lasota, pytany o sukcesy jako radny, skupia się na kulturze.

– Miałem wpływ na powstanie nowej opery w Krakowie, Muzeum Armii Krajowej czy przygotowania do budowy nowej Filharmonii – wymienia. Dodaje jeszcze naciski w sprawie północnej obwodnicy Krakowa. Do sukcesów w dziedzinie kultury przyznaje się jednak znacznie więcej radnych, a północna obwodnica to na razie porażka stolicy Małopolski.

Historyk

Najwięcej rozgłosu przyniosła Markowi Lasocie działalność w Instytucie Pamięci Narodowej. Ale nie ta administracyjna, choć dyrektorem krakowskiego oddziału IPN jest od 2007 roku.

Zasłynął przede wszystkim jako autor książek i artykułów o działaniu służb komunistycznych wobec Kościoła katolickiego. Za „Donos na Wojtyłę” otrzymał nagrodę Stowarzyszenia Wydawców Katolickich „Feniks”. W tym roku wydał „Wojtyłę na podsłuchu”.

Publikował artykuły o inwigilacji Kościoła, występował w programach TVP Historia poświęconych tej tematyce, nie stronił też od bywania w Radiu Maryja. Wygłosił kilkadziesiąt wykładów i odczytów na temat biografii Jana Pawła II, Kościoła w państwie komunistycznym oraz represji wobec środowisk twórczych i dziennikarskich w Krakowie.

– Jest dobrym organizatorem – mówi o swoim szefie Adam Kalita z IPN. – Umie rozmawiać z ludźmi, ale gdy trzeba, potrafi też uderzyć pięścią w stół i rozliczyć za to, że ktoś nie wykonał polecenia – dodaje.

Ale od jednego z opozycjonistów z czasów PRL słyszymy, że to wyidealizowany obraz dyrektora Lasoty. – To nie on rządzi w krakowskim oddziale IPN, ale też mu to nie przeszkadza, bo bardziej przywiązany jest do funkcji reprezentacyjnych niż administrowania. Tak jak prezydent Jacek Majchrowski, który siedzi w swoim gabinecie z cygarem. Nietrudno mi sobie wyobrazić Marka Lasotę w tym samym gabinecie, tyle że z lampką koniaczku – mówi były opozycjonista.

Kandydat

Na podobieństwo między kandydatem na prezydenta Markiem Lasotą, a urzędującym prezydentem Jackiem Maj­chrow­skim zwracają też uwagę inni nasi rozmówcy.

– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale może coś w tym jest – przyznaje Adam Kalita. I tłumaczy, że chyba wszyscy naukowcy cechują się pewnym dystansem do rzeczywistości, potrafią spokojnie analizować każdą sytuację.

– Obaj unikają konfliktów, umieją zaskarbić sobie przychylność innych. Marek Lasota jest przedstawicielem umiarkowanej prawicy, a Jacek Maj­chrowski: umiarkowanej lewicy – dodaje Kazimierz Bar­czyk.

Różni ich na pewno przeszłość. Ale nawet tego Marek La­sota jakoś specjalnie nie podkreśla, chyba że Majchrowski atakuje go za otaczanie się politykami PiS; wtedy przypomina mu, że pełno wokół niego dawnych działaczy PZPR i obecnych z SLD. I ten brak personalnej krytyki ze strony Lasoty też przypomina Majchrowskiego, który nie atakował prezydentów Andrzeja Gołasia i Józefa Lassoty.

Kandydat prawicy jako swój atut podkreśla wiek. – Jestem młodszy, mam więcej sił i będę częściej wychodził zza biurka – deklaruje Lasota.

To oczywiście w sytuacji, gdy zostanie prezydentem Krakowa. Na razie jest tylko kandydatem. To i tak dla niego zupełnie nowa rola, bo pierwszoplanowa. Czy czuje się w niej dobrze? – Mogę powiedzieć, że nie czuję się źle, głównie dzięki energii moich współpracowników – mówi Lasota.

– Trochę się bałem, czy Marek odnajdzie się w nowej sytuacji, bezpośredniego starcia, od którego stronił przez tyle lat. Ale po 10 dniach kampanii widzę w nim taką samą energię jak wtedy, gdy tworzyliśmy NZS – twierdzi Adam Kalita.

Według Kazimierza Barczy­ka Laso­ta ma cechy, dzięki którym byłby bardzo dobrym sędzią. – Umie słuchać, wyciąga wnioski, nie zamyka się w swoich poglądach – podkreśla, zaznaczając jednak, że nie wie, czy poradzi sobie w kampanii wyborczej. – Nie jest krzykaczem, ale czy fighter musi nim być? Najważniejsze, że to porządny człowiek – stwierdza Kazimierz Barczyk.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski